czwartek, 22 lutego 2024

Od d.... strony.

 Cały tydzień mam od 4 do 7 godzin zajęć lekcyjnych. Czasami zaczynają się od 9.00, a czasami kończą o 21.00. Nie skarżę się (to bez sensu), pewnie, że z czegoś mogę zrezygnować. Rzecz w tym, że nie bardzo mam czas myśleć, zastanawiać się nad tym, co się dzieje. Bulwersuje mnie sytuacja na granicy i uważam, że jest to sytuacja wywołana polityką, ale nie tylko tego rządu, a zaniedbań - lekceważenie zwykłych ludzi przez rządzący, na rzecz własnych interesów. I słuchanie, że rolnicy 8 lat nic nie robili, też mnie bulwersuje. Robili, ale okropne słowa najważniejszych osób naszych sąsiadów: "że dbanie o nasz narodowy interes, to zdrada", spowodował strach naszej władzy. Niestety, potwierdza się teoria, że im większy autokrata, tym większym tchórzem się okazuje. 

Dziś musiałam "odwołać" część zajęć, bo musiałam załatwić pewne sprawy i udałam się na Rynek. Zdziwiło mnie, że nasz Rynek tak wygląda: pusto, cicho, spokojnie. Wymarłe miasto. Piękne miasto.


















Szłam zachwycając się pięknem naszej historii i teraźniejszość. Otworzyłam się na wchłanianie ciszy, która bardzo rzadko gości na Wrocławskim Rynku... i nagle mnie olśniło. To, że nowy rząd oszukał nauczycieli, mówiąc, że dostaną 1500 zł, do podstawy - jeszcze mogę zrozumieć. Premier pewnie nie wiedział ile zarabia nauczyciel i "palnął". Nauczyciele do tej pory podwyżki nie otrzymali, ale... była obietnica ministry o powiązanie pensji nauczyciela ze średnią krajową i cisza... Cała reszta jej działań, to maskowanie jej niewiedzy! 

Gdzie jest najsłabszy punkt edukacji? Są to nauczyciele!!!! Bez nich nic się nie uda, a właśnie to nauczycielom dokłada się pracy i odpowiedzialności. Mam wrażenie, że ministerstwo jest ślepe! Nie widzi, że w większości nauczyciele, to osoby na emeryturze lub tuż przed emeryturą. Ministerstwo wcale nie myśli o naprawie edukacji, a "podlizaniu się" rodzicom. Przerzuca papierki i zmusza już i tak wypalonym nauczycielom do tworzenia kolejnych, nikomu niepotrzebnych tonów zapisanego papieru, które i tak nic nie zmienią. Nawet nie próbują poruszać prawdziwych problemów. Nie zaczynają od źródła.

A gdzie jest źródło? Źródło jest tam, gdzie dojrzewa ziarenko, z którego ma wyrosnąć kwiat. Czyli? 

W DOMU!!! 

To tam zaczyna się wychowanie dziecka, to tam budowane są pierwsze przekonania, nawyki... Nie znam się na żłobkach, wiem, że tam przypada jedna opiekunka na 8 dzieci. 

Ale ponad 30 lat pracowałam w przedszkolu. Tam 1 nauczyciel opiekuje się 25 osobową grupą.  Tam brakuje najwięcej nauczycieli. Dlaczego? Rodzic przychodzi z domu lub żłobka i żąda indywidualnej opieki. Jest nagonka na przedszkola, że nie spełniają oczekiwań rodziców. NO NIE SPEŁNIAJĄ!!!! I NIE SPEŁNIĄ!!! TO JEST NIEMOŻLIWE!!!

Czy ministerstwo cokolwiek zrobiło w tej sprawie? Nie!!! Tam nie ma nikogo, kto zna te problemy!!!! Pani ministra nie pochyli się nad tym, że kilkuletnie dzieci chodzą w pampersach!!! To staje się normą i nie są rzadkością słowa rodziców, którzy mówią, że nie będą zdejmować w domu pampersów, bo dziecko moczy drogie kanapy - to nie żart, a codzienność!!!


Nikt nie mówi o tym, że nauczyciel nie ma prawa dotykać miejsc intymnych dziecka, bo naraża się na konsekwencje prawne. Nikt nie zastanawia się, że 1 nauczyciel nie jest w stanie pracować indywidualnie z dzieckiem. Nie jest w stanie ubrać "na wyjście" 25 dzieci. To nierealne. Nikt nie myśli, że nauczyciel, który bardzo często nie pracuje swoich 5 godzin pensum, a pracuje dłużej, ale... nie ma przerwy na posiłek, nie ma zapewnionego posiłku, nie może wyjść do toalety!!! Jest nagabywany całą dobę przez rodziców - rodzic potrafi opowiedzieć historię swojego życia, nie patrząc na to, że nauczyciel ma obowiązek opiekować się dziećmi. Za to często po wyjściu, potrafi opowiedzieć o wszystkich szczegółach,  które zauważył, a które mu się nie spodobały. 

Tutaj trzeba zacząć. Przeanalizować obowiązki nauczyciela i obowiązki rodzica. Wspomóc nauczyciela drugą osobą, albo zrezygnować z nauczycieli w przedszkolu na rzecz opiekunek. Pozwolić nauczycielom wymagać od rodziców podstaw współżycia w atmosferze zrozumienia i kultury. Pozwolić na to, by pracownik mógł żądać zaświadczeń lekarskich, gdy jest taka potrzeba. Pozwolić żądać zaświadczeń, opinii, orzeczeń z poradni - dziś rodzic może schować takie zaświadczenie do kieszeni - a ty nauczycielu się męcz - od tego jesteś (tak mówią już nawet dzieci). W bardzo trudnych sytuacjach pozwolić na skreślenie dziecka z wychowanków przedszkola. Agresja dzieci rośnie, a nauczyciel jest bezradny.

Czy pani ministra wie, ile czasu dzieci spędzają na grach komputerowych? Mam kontakt z dwoma szkołami podstawowymi.  Wczoraj dziecko z 4 klasy szkoły podstawowej powiedziało mi, że rodzice nie mogą zabrać mu gry, bo krzyczy, kopie.... Co to znaczy? To znaczy, że dziecko rządzi. To znaczy, że jego agresja jest najważniejsza. To znaczy, że trzeba być agresywnym, bo wtedy dostaje się to, co się chce. Tego ministry nie ruszają. Może ruszą i zmuszą nauczycieli do pisania regulaminów.

Wiele się mówi o kondycji psychicznej dzieci. Proponuję pooglądać filmy typu "Ballada o Januszku", fragmentów "Nocy i dni" o Tomaszku. TAK!!! TRZEBA KOCHAĆ, CHRONIĆ I DBAĆ O DZIECI!!!

Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości, ale dziecko to też człowiek, taki sam jak nauczyciel, tylko trochę mniejszy. Jeżeli ministry nie zmienią steru, chyba same będą musiały uczyć....  


poniedziałek, 19 lutego 2024

Sami swoi?

 Jestem wrocławianką. Nie mogę powiedzieć, że z dziada, pradziada. Moi dziadkowie pochodzą z Kieleckiego, czyli Galicji oraz z Podlasia. Czy jestem związana z tymi regionami? Nie wiem. Lubię oba tereny moich przodków, ale Wrocław "jest mój". Z tym miejscem łączy się najwięcej wspomnień. Tu mam rodzinę, przyjaciół. Tu jako dziecko biegałam i uczyłam się żyć. Tutaj usłyszałam pierwsze śpiewne, wschodnie "ł". Tutaj, w moim mieście rodziło się pokolenie nowych Dolnoślązaków. Ludzi, którzy przybyli na "ziemie odzyskane", by rozpocząć nowe, lepsze życie. 

Na podwórku, w szkole, na osiedlu, nikt nikomu nie wypominał pochodzenia. Nikt nie zastanawiał się, kto ma niemieckie, ukraińskie, żydowskie... pochodzenie. Patrzaliśmy na to, kto jest dobrym człowiekiem. Uciekaliśmy wspólnie od pani dozorczyni, bo krzyczała; pani woźnej, która mogła "zdzielić" szmatą po plecach... Wszyscy byliśmy RÓWNI. Dopiero jako dorosła osoba dowiedziałam się, że kolega wyjechał do Niemiec, bo miał "niemieckie" papiery, a inny, że jest pochodzenia Żydowskiego. Czy to coś zmieniło? Nic! Większość moich przyjaciół i znajomych ma swoje rodzinne korzenie we Lwowie, Tarnopolu, Kownie... Moje pokolenie wyrastało na filmach "Potop", "W pustyni i w puszczy", "Sami swoi"....

Nie bardzo lubię kino, ale z sentymentu dałam się zaprosić na "Samych swoich".  

                                            (kadr z filmu)


 Co najmniej pół sali było zapełnionej. Gdyby nie reklamy, które przed filmem ciągnęły się w nieskończoność, byłoby super. "Kaźmirz" był cudowny - mowa, sposób poruszania się, dziecięca wręcz naiwność, ale i "chłopska" mądrość - wszystko to wywołało u mnie tęsknotę za prostotą (nie prostactwem).

Po powrocie przeczytałam recenzję: Lepiej go nie oglądać. Nie wiadomo po co powstał.

Każdy może mieć własne zdanie. Myślę, że warto go obejrzeć, bo dla mnie ma on bardzo ważne przesłanie: "Można się kłócić. Można mieć swoje poglądy, wiarę, przekonania, ale zawsze trzeba być CZŁOWIEKIEM!" 

To człowieczeństwo pokazał Kaźmirz gdy czerwonoarmiści napadli na Ukraińców; gdy gestapowcy chcieli zabrać syna największemu wrogowi Kaźmirza; gdy rozmawiał ze swoją byłą narzeczoną. Niby nic, a tak wiele. 

Historia pokazuje, że podział społeczeństwa nieuchronnie prowadzi do zguby. My, żyjemy w czasach, w których każda władza dzieli. Szuka wrogów wśród nas. Rozpala do czerwoności kolejne grupy społeczne. Tylko kto za to płaci? I najważniejsze: Po co?

Czy nie lepiej uczyć się z historii?  Bardzo wiele się zmienia, ale motywacja człowieka bardzo powoli. Zawsze chciał mieć więcej, lepiej, wygodniej. Zawsze za przysługę oczekiwał czegoś w zamian. Zawsze, gdy mógł, wykorzystywał innych. Jednostki słabe, delikatne, empatyczne, zawsze były wykorzystywane. 

Nie wszyscy chcą bić się za polityków. Nie zdawałam sobie sprawy, ile osób zainteresowanych jest poszerzaniem wiedzy. Dążeniem do piękna. Takim miejscem oddechu od codzienności może być Muzeum Narodowe. 


Szukałam miejsca, w którym mogę poszerzyć wiedzę o historii. W muzeum proponowane są wykłady o historii i architekturze.  Zainteresowanie było tak duże, że w tamtym semestrze nie udało mi się dostać. W tym semestrze kupiłyśmy voucher na wszystkie wykłady. Sala "pęka w szwach", ale półtorej godziny wykładu, to duża dawka wiedzy i spokoju.



 

 W tak niespokojnych czasach, dobrze znaleźć dla siebie "odskocznie". Jeszcze lepiej, gdy przy okazji można się jeszcze czegoś nauczyć.

piątek, 16 lutego 2024

Wielka polityka, a mali ludzie

 Takie miałam wrażenie, że brak aplauzu dla działań ministry edukacji, spowoduje "schowanie" sprawy nauczycieli. Jest połowa lutego, a rozporządzenia w sprawie wynagrodzeń nauczycieli nie ma. Za to na stronach MEN można napisać, co chcemy zmienić w podstawach programowych młodzieży 😂😂😂. Nie dzieci i młodszych klas, tu sprawa jest załatwiona. Nie ma prac domowych i "kuniec". To nic, że dzieci piszą "jak kura pazurem", to nic, że mają problem z czytaniem, to nic... HUURRRAAA!!!! Nie ma prac domowych!!!! Hulaj dusza, piekła nie ma!!!

Pojawiają się natomiast tematy uboczne:

1. Toaleta. Można czy nie można wypuszczać dziecko samo do toalety. Za dziecko odpowiada nauczyciel. Jeżeli odpowiada, to musi go pilnować. Według słownika, słowo pilnować oznacza: «strzec czegoś, czuwać nad kimś lub nad czymś» lub «przestrzegać czegoś». Jeśli strzec, to nie ma możliwości spuścić go z oka. Więc nie można - proste. Jeśli przestrzegać np. zasad, to dziecko (uczeń) powinien być odpowiedzialny - a nie jest. No, masło maślane, a nauczyciel odpowiada i to, może odpowiadać nawet prawnie. Niektórzy powołują się na konstytucje. No ok... Tylko odwróćmy sytuację. Nauczyciela też obowiązuje konstytucja, czyli też może wyjść do toalety w czasie lekcji. A jeszcze, żeby było ciekawiej, w niejednym przedszkolu nauczyciele nie mają własnej toalety. Czyli tak naprawdę, to można podciągnąć to pod znęcanie się. To nie jest żart. W przedszkolu, którym do niedawna  zarządzałam, nauczyciele mogli korzystać z jednej toalety w łazience dziecięcej. Starałam się stworzyć, coś na kształt toalet w marketach, ale przeszkadzało okno i dzieci mogły do niej zaglądać - czy to nie jest uwłaczające? Prawa dziecka muszą być zagwarantowane, ale nauczycieli nie!

2. Wychowanie. Artykuł 48 Konstytucji statuuje prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Prawo do wychowania dziecka jest w praktyce najważniejszym prawem rodzicielskim. Wychowanie dziecka przez rodziców obejmuje każdą sferę jego życia od fizycznej, psychicznej, emocjonalnej po duchową. Tym samym, wychowanie w żadnej mierze nie należy do działań szkoły. Ale... nauczyciel odpowiada za ucznia. Dziecko naruszając prawa czy dobra innych nie może być "rozliczany" przez nauczyciela, a zatem co? Ściągać rodziców czy policję?

3. Wycieczki, imprezy. Rada Rodziców nie jest obowiązkowa. Za fundusze zebrane przez Radę Rodziców odpowiada Rada. Tylko ona może zdecydować, na co przeznaczone są te fundusze. Czy zatem Rada ma decydować o wycieczkach i wyjściach? Kto ma organizować wyjścia i imprezy? Kto ma być kierownikiem wycieczki (bo każde wyjście musi mieć kierownika)? Kto ma zapłacić za czas  pracy takiego kierownika czy nauczyciela? Kto ma zapłacić za bilet, nocleg czy delegację nauczyciela? - przecież jest w pracy.  

4. Ochrona nauczyciela. To prawda, że w tym zawodzie zdarzają się osoby, które nie powinny pracować, jako nauczyciel (tak, jak to się zdarza w każdym zawodzie). "Wypadki" obrażania uczniów, czy niewłaściwego zachowania nauczycieli są mocno nagłaśniane, ale co się dzieje, gdy dziecko uderzy nauczyciela? Nic! co się dzieje, gdy nauczyciel zostaje obrażony, "zwyzywany" przez rodzica? Również nic! Przykład:

- Rodzic uderzył nauczyciela przedszkola. Sąd stwierdził, że  prawa dziecka są najważniejsze i no przecież... nic się nie stało. Dalej sprawca i "kat" spotykali się na korytarzu przedszkolnym.

- Rodzic przyszedł po dziecko. Dziecko wyszło, a rodzic rozmyślił się, nie poczekał na dziecko, tylko wyszedł do sklepu. Kto został ukarany? Nauczyciel.

- Rodzic nagminnie spóźniał się po dziecko. Nie 5, 10 minut, a 30, 45 minut. Nauczyciel w końcu zadzwonił na policję. Co usłyszał? No wie pani... Trzeba poczekać! Nauczyciel nie MOŻE opiekować się dzieckiem po godzinach pracy. A zatem nie tylko pracuje bez wynagrodzenia, ale popełnia wykroczenie, a co go spotyka? Potępienie społeczne i lekceważenie jego potrzeb, i obowiązków  pozasłużbowych.

Dziwny jest zawód nauczyciela, a jeszcze dziwniejsza pani minister. Ma dla nauczycieli na wszystko lekarstwo - szkolić się, najlepiej jeszcze za swoje pieniądze. A firmy szkolące wyrastają, jak grzyby po deszczu - ktoś musi zarabiać!

Jest na szczęście grupa zawodowa, która nie "patyczkuje się", tak, jak nauczyciele!!! ROLNICY!!!

Kilka lat temu, podczas strajku nauczycieli, mnóstwo osób się z tego śmiało. Nauczyciele stracili wiele, zwłaszcza psychicznie i społecznie, czego chyba nie rozumie nowa ministra. Dlaczego? Ano dlatego, że w żaden sposób nie wzmacnia nauczycieli. Wystawia ich na publiczną pogardę, co niechybnie spowoduje dalsze odchodzenie z zawodu.

Z rolnikami taki numer nie przejdzie. Stary czy nowy rząd... czy jest jakaś różnica? Obietnice... obietnice... i nic więcej.

Słyszałam różne głosy: Takimi traktorami!!!  A co robili 8 lat???? 

Nie osiem, tylko 2 lata. I nie są przeciwko uchodźcom, czy Ukrainie. Są przeciwko kłamstwu! Są przeciwko korupcji i nieuczciwości!!!

Pod zdjęciem, na którym zdesperowani rolnicy wyrzucili ziarno, przeczytałam, jak ktoś z Ukrainy napisał, że nikt z Ukrainy nie wyrzuciłby ziarna, bo oni przeszli głodomór i tylko Polacy nie mają szacunku do płodów ziemi. No chyba nie.....

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów nieba,
Tęskno mi, Panie. 

To napisał nasz wieszcz - Cyprian Kamil Norwid.

Szanuję wszystkich ludzi. Na Ukrainie mieszkałam i uciekałam razem z uchodźcami. Jestem pełna empatii dla tych, którzy musieli zostawić całe swoje życie i tutaj, w Polsce zaczynać od zera. Podziwiam kobiety, które w nowym, nieznanym państwie zaczynają życie od nowa. Po swojemu, tak jak potrafię, pomagam im. Ale... oczekuję też szacunku do siebie i swojego kraju.

Głodomór najbardziej dotknął Polaków mieszkających na Ukrainie. Być może osoba, która to pisała nie zna historii... Być może ma bardzo wybiórczą pamięć.... Zachodnia i duża część środkowej Ukrainy była częścią polski. Rosja spowodowała głodomór, żeby pozbyć się Polaków. Głodomór, zsyłka na Sybir  czy śmierć z rąk NKWD, dotknęła rodziny wszystkich, których poznałam na Ukrainie, a którzy mieli korzenie polskie. Większość osób mieszkających na terenach byłej Galicji na Ukrainie ma rodzinę mieszkającą w Polsce. Rolnicy przeciw uchodźcom nie występują. Wielu rolników "otworzyło" swoje domy dla uchodźców. Pomagali tak, jak cały nasz kraj. Ale... to co wpływa do Polski rujnuje ich.  Ziarna i inne płody rolne, które przyjeżdżają z Ukrainy pochodzą z pól, które są własnością Cypryjczyków, Brytyjczyków, Niemców, Duńczyków, Francuzów czy Polaków. Korupcja na Ukrainie nie jest dla nikogo tajemnicą. Tylko z korupcją może poradzić sobie tylko sama Ukraina. To, co teraz robią rolnicy nie wpłynie na zwykłych ciężko pracujących ludzi, czy ludzi broniących kraju. Wręcz przeciwnie, prawdziwy gniew rolników i innych grup zawodowych i społecznych, może doprowadzić do nieodwracalnych skutków społecznych. Taka jest psychologia tłumu, a rolnicy na razie chcą ugody. Gdy ruszą na dobre, będzie bieda dla wszystkich.






W czwartek pod urzędem pokazali się. 

Jeszcze można ich zatrzymać, trzeba tylko chcieć.

sobota, 10 lutego 2024

Dobrze nie będzie i lepiej się na to przygotować, a najlepiej odejść

 Kończy się karnawał. Tłusty czwartek za nami. Moi dwaj uczniowie z Chmielnickiego zrobili mi wielką przyjemność zdobywając Kartę Polaka. To mądre dzieci, a raczej młodzi ludzie. Zresztą, większość moich uczniów, tych, których  pamiętam, to mądre, zdyscyplinowane, ambitne dzieci. Co się wydarzyło w drodze z Ukrainy do Polski, że dziś często słyszę, że uczniowie z Ukrainy, są bardziej "dokuczliwi", niż uczniowie polscy? Ano myślę, że bardzo szybko zauważyli, że u nas nie trzeba ani słuchać, ani szanować nauczycieli. Przystosowali się do naszych standardów i jeszcze bardziej je "naginają" i modyfikują. Przecież można... a skoro można, to czemu nie... proste... Czy to "wina" dzieci? A może nauczycieli? 

Otóż nie! To wina trwającej od lat 90-tych polityki oświatowej naszego państwa!!! Pewnie mało kto pamięta, ale na przełomie wieku zrodził się pomysł badania jakości szkoły. Akurat wtedy pisałam pracę kończącą podyplomówkę z zarządzania placówkami u samego Stefana Wlazło. Często z nim rozmawiałam. Jego marzeniem były obiektywne, niezależne od gminy i kuratorów placówki, które pomagałyby szkole poradzić sobie z problemami, które zawsze pojawiają się w grupie - w szkole, czy przedszkolu również. Co z tym zrobiono? Ano, to, co Polak potrafi najlepiej! Kuratoria przejęły kontrole nad projektem i doprowadziły do całkowicie odwrócenia pierwotnej roli. Zamiast pomocy, zaczęli karać placówki z problemami, a skutek był taki, że dyrektorzy zaczęli ukrywać problemy. Coraz większą władzę przyznano rodzicom uczniów. Gdyby wraz ze wzrostem władzy szła odpowiedzialność, może nie byłoby to takie złe. Ale odpowiedzialność za placówkę ponosił i ponosi jednoosobowo dyrektor. Rodzice otrzymali tylko przywileje. Pamiętam rodzica, który przyszedł do mnie (dyrektora przedszkola) i mówi: Ja pani pomogę. Pytam: W czym może mi pan pomóc? On: Postawimy to przedszkole na nogi.... Nie sprecyzował, co miał na myśli, a po kilku dniach zaczęłam odbierać telefony od innych rodziców, że ten "dobry", "usłużny" rodzic chodził po domach sąsiadów i prosił, o złe opinie na temat mojej pracy.

Nie, nie zdołał zebrać złych opinii. Nie zrobił mi niczego złego, ale w ilu przypadkach to się udało? Na jaki stres zostali narażeni nauczyciele i dyrektorzy przez działania nieodpowiednich osób? Ten proces dalej trwa. Degradacja zawodu nauczyciela wciąż przybiera na sile. 

Czekając na dołączenie uczniów do zajęć online, przeglądam często internet i widzę, w jaki sposób traktowana jest nasza grupa zawodowa. Dotyczy to zresztą wszystkich grup zawodowych tzw. służb społecznych. Ludzie, którzy w pewien sposób poświęcili się pracy dla dobra innych są najbardziej "opluwanymi" grupami zawodowymi i najgorzej opłacanymi. Zmieniła się władza. 15 października wybraliśmy. Idzie nowe!? 

Otóż nie! Pani ministra nie rozmawia z nauczycielami. Po co? Pani ministra rozmawia z młodzieżą i rodzicami. Nowa władza krzyczy na cały kraj: Podwyżki dla nauczycieli!!! Największe podwyżki!!! Brawo!!! "Podwyżki", które nawet nie zrekompensują inflacji, spowodują to, że nie będzie się dopłacać do "najniższej krajowej". 😕 Nie osiągną nawet zapowiadanej przez premiera kwoty 1500zł. Ale... społeczeństwo niezwiązane z edukacją może znów "wyżyć" się na nauczycielach. Może i robi to... W końcu jesteśmy tą grupą, która właśnie temu celowi służy. Jesteśmy wrogiem numer jeden ciężko pracujących ludzi. 

Co jeszcze usłyszałam od pani ministry? Ano na przykład to, że w toaletach szkolnych nie ma mydła i papieru... Znam budżety placówek, bo przez wiele lat je układałam. Tak, jako dyrektor przedszkola miałam obowiązek znać się na wszystkich przepisać, w tym na przykład budowlanych, czy księgowych. Układałam budżet. Tylko budżet nie składał się z pieniędzy na potrzeby, a na obowiązki. Na środki czystości i higienę zostawało bardzo niewiele. Za to przypadki wpychania całej rolki papieru toaletowego do klozetu, czy czyszczenie klozetu szczoteczką do zębów nie należało do jednorazowego przypadku. Było codziennością. Pani ministra jak sądzę nie ma o tym zielonego pojęcia. Być może następnym krokiem będzie zmuszanie nauczycieli do wyciąganie takich rolek i suszenie ich 😀. Wcale by mnie to nie zdziwiło. 

Wracając jeszcze na chwilę do zarobków nauczycieli.... Czy kogoś dziwi, że młodzi ludzie nie chcą uczyć? Mnie nie! Wręcz odradzam podejmowanie decyzji o pracy w tym zawodzie. Czego można się spodziewać kończąc pracę? Mnie tak pożegnano, że sąd pracy przyznał mi odszkodowanie, ale "przepraszam" nigdy nie usłyszałam. Zresztą wtedy byłam już na Ukrainie. Mam wrażenie, że liczono na to, że będę chciała objąć inną placówkę i zlekceważę sposób rozwiązania umowy. A co usłyszałam w przemówieniu pani ministry? Musimy zachęcić młodych do wybierania tego zawodu, dlatego musimy zrównać wynagrodzenia. 😂😂😂😂 Tak więc, jeśli ktoś liczy, że zostanie doceniony za pracę, powinien szybko "otrzeźwieć", żeby nie zgorzknieć. 

Patrzę już na to trochę "zza szyby". Nie mam żadnych złudzeń i jestem na końcu mojej drogi zawodowej. Nie "winię" za to dzieci ani rodziców (przynajmniej nie wszystkich). Moją największą radością jest to, że ja mogę, ale już nie muszę! Mogę jeszcze spędzać czas z dziećmi, cieszyć się ich radościami, obserwować ich rozwój. Mogę również poczęstować pączkiem czy faworkami, zakupionymi z własnych pieniędzy i zrobić to, kiedy ja mam na to ochotę, a nie wtedy, gdy ktoś każe mi zabezpieczyć środki, na które w budżecie nie ma pieniędzy.




 

niedziela, 4 lutego 2024

Oddychać pełną piersią

Tegoroczny WOŚP już za nami. Miałam plan, żeby pojechać na finał do Ścinawy, ale nie bardzo zdawałam sobie sprawę z tego, co Covid może zrobić z organizmem. Podejrzewam, że przechodziłam go w czasie świąt, bo do tej pory mam duszności, a oddech taki, że niewielki spacer, to wielki wysiłek. No właśnie WOŚP zbierał w tym roku na płuca po Covidzie i na "własnej skórze" przekonuje się, że potrzeby są. Tak czy siak, ja na pomoc czekać nie będę, a jakoś radzić sobie trzeba. Czasami (zwłaszcza, że mam daleko do szkoły), współtowarzysze podróży komunikacji miejskiej, uprzyjemniają drogę.


Ot, chociażby przewożąc żywe drzewo autobusem 😂😂😂. Co prawda drzewo nie uzdrowiło, ale co się uśmiałam z właścicielką drzewa - to moje.

Koleżanka namówiła mnie na przetestowanie "Komory życia", ale oczywiście, nie pomyślałam nawet "na co  się piszę". Umówiłyśmy się i tramwajem pojechałyśmy na Kowale. Kowale, to raczej "nie mój rejon". Nigdy nie jechałam tam sama, nigdy tramwajem. Wysiadłyśmy na pętli... 



"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie".... ale aplikacja na szczęście działała. Bez problemu, ale nadrabiając drogi, dotarłyśmy na miejsce, a tam....


Kosmiczna puszka... Ups... Uciekać czy zostać? Ciekawość zwyciężyła.Wprowadzili nas do tej puszki, która w środku wyglądała przyzwoicie, ale... pan uprzedził nas, że w komorze przejściowej mogą zatykać się uszy, jak w samolocie i 2 godziny trzeba wewnątrz wytrzymać - tyle trwa jeden seans. 



Uszy miałam zatkane i to wcale nie tak, jak w samolocie. Bolało, jak diabli. Ale... jak już uszy przywykły do zmiany ciśnienia, zauważyłam, że naprawdę oddycham 😀. 2 godziny minęło bardzo szybko, jeśli można do czegoś to porównać, to chyba tylko do chodzenia po lesie po deszczu... Nawet nie bardzo pamiętam, jak wróciłam do domu, ale to raczej nie był normalny stan. Zasnęłam natychmiast, jak się położyłam i rano wstałam wypoczęta - już dawno nie zaznałam takiego luksusu.

U mnie "miesiąc" bez męskiej przygody, to miesiąc stracony, ale dzięki temu zawsze "coś" można przeżyć.

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...