Kończy się karnawał. Tłusty czwartek za nami. Moi dwaj uczniowie z Chmielnickiego zrobili mi wielką przyjemność zdobywając Kartę Polaka. To mądre dzieci, a raczej młodzi ludzie. Zresztą, większość moich uczniów, tych, których pamiętam, to mądre, zdyscyplinowane, ambitne dzieci. Co się wydarzyło w drodze z Ukrainy do Polski, że dziś często słyszę, że uczniowie z Ukrainy, są bardziej "dokuczliwi", niż uczniowie polscy? Ano myślę, że bardzo szybko zauważyli, że u nas nie trzeba ani słuchać, ani szanować nauczycieli. Przystosowali się do naszych standardów i jeszcze bardziej je "naginają" i modyfikują. Przecież można... a skoro można, to czemu nie... proste... Czy to "wina" dzieci? A może nauczycieli?
Otóż nie! To wina trwającej od lat 90-tych polityki oświatowej naszego państwa!!! Pewnie mało kto pamięta, ale na przełomie wieku zrodził się pomysł badania jakości szkoły. Akurat wtedy pisałam pracę kończącą podyplomówkę z zarządzania placówkami u samego Stefana Wlazło. Często z nim rozmawiałam. Jego marzeniem były obiektywne, niezależne od gminy i kuratorów placówki, które pomagałyby szkole poradzić sobie z problemami, które zawsze pojawiają się w grupie - w szkole, czy przedszkolu również. Co z tym zrobiono? Ano, to, co Polak potrafi najlepiej! Kuratoria przejęły kontrole nad projektem i doprowadziły do całkowicie odwrócenia pierwotnej roli. Zamiast pomocy, zaczęli karać placówki z problemami, a skutek był taki, że dyrektorzy zaczęli ukrywać problemy. Coraz większą władzę przyznano rodzicom uczniów. Gdyby wraz ze wzrostem władzy szła odpowiedzialność, może nie byłoby to takie złe. Ale odpowiedzialność za placówkę ponosił i ponosi jednoosobowo dyrektor. Rodzice otrzymali tylko przywileje. Pamiętam rodzica, który przyszedł do mnie (dyrektora przedszkola) i mówi: Ja pani pomogę. Pytam: W czym może mi pan pomóc? On: Postawimy to przedszkole na nogi.... Nie sprecyzował, co miał na myśli, a po kilku dniach zaczęłam odbierać telefony od innych rodziców, że ten "dobry", "usłużny" rodzic chodził po domach sąsiadów i prosił, o złe opinie na temat mojej pracy.
Nie, nie zdołał zebrać złych opinii. Nie zrobił mi niczego złego, ale w ilu przypadkach to się udało? Na jaki stres zostali narażeni nauczyciele i dyrektorzy przez działania nieodpowiednich osób? Ten proces dalej trwa. Degradacja zawodu nauczyciela wciąż przybiera na sile.
Czekając na dołączenie uczniów do zajęć online, przeglądam często internet i widzę, w jaki sposób traktowana jest nasza grupa zawodowa. Dotyczy to zresztą wszystkich grup zawodowych tzw. służb społecznych. Ludzie, którzy w pewien sposób poświęcili się pracy dla dobra innych są najbardziej "opluwanymi" grupami zawodowymi i najgorzej opłacanymi. Zmieniła się władza. 15 października wybraliśmy. Idzie nowe!?
Otóż nie! Pani ministra nie rozmawia z nauczycielami. Po co? Pani ministra rozmawia z młodzieżą i rodzicami. Nowa władza krzyczy na cały kraj: Podwyżki dla nauczycieli!!! Największe podwyżki!!! Brawo!!! "Podwyżki", które nawet nie zrekompensują inflacji, spowodują to, że nie będzie się dopłacać do "najniższej krajowej". 😕 Nie osiągną nawet zapowiadanej przez premiera kwoty 1500zł. Ale... społeczeństwo niezwiązane z edukacją może znów "wyżyć" się na nauczycielach. Może i robi to... W końcu jesteśmy tą grupą, która właśnie temu celowi służy. Jesteśmy wrogiem numer jeden ciężko pracujących ludzi.
Co jeszcze usłyszałam od pani ministry? Ano na przykład to, że w toaletach szkolnych nie ma mydła i papieru... Znam budżety placówek, bo przez wiele lat je układałam. Tak, jako dyrektor przedszkola miałam obowiązek znać się na wszystkich przepisać, w tym na przykład budowlanych, czy księgowych. Układałam budżet. Tylko budżet nie składał się z pieniędzy na potrzeby, a na obowiązki. Na środki czystości i higienę zostawało bardzo niewiele. Za to przypadki wpychania całej rolki papieru toaletowego do klozetu, czy czyszczenie klozetu szczoteczką do zębów nie należało do jednorazowego przypadku. Było codziennością. Pani ministra jak sądzę nie ma o tym zielonego pojęcia. Być może następnym krokiem będzie zmuszanie nauczycieli do wyciąganie takich rolek i suszenie ich 😀. Wcale by mnie to nie zdziwiło.
Wracając jeszcze na chwilę do zarobków nauczycieli.... Czy kogoś dziwi, że młodzi ludzie nie chcą uczyć? Mnie nie! Wręcz odradzam podejmowanie decyzji o pracy w tym zawodzie. Czego można się spodziewać kończąc pracę? Mnie tak pożegnano, że sąd pracy przyznał mi odszkodowanie, ale "przepraszam" nigdy nie usłyszałam. Zresztą wtedy byłam już na Ukrainie. Mam wrażenie, że liczono na to, że będę chciała objąć inną placówkę i zlekceważę sposób rozwiązania umowy. A co usłyszałam w przemówieniu pani ministry? Musimy zachęcić młodych do wybierania tego zawodu, dlatego musimy zrównać wynagrodzenia. 😂😂😂😂 Tak więc, jeśli ktoś liczy, że zostanie doceniony za pracę, powinien szybko "otrzeźwieć", żeby nie zgorzknieć.
Patrzę już na to trochę "zza szyby". Nie mam żadnych złudzeń i jestem na końcu mojej drogi zawodowej. Nie "winię" za to dzieci ani rodziców (przynajmniej nie wszystkich). Moją największą radością jest to, że ja mogę, ale już nie muszę! Mogę jeszcze spędzać czas z dziećmi, cieszyć się ich radościami, obserwować ich rozwój. Mogę również poczęstować pączkiem czy faworkami, zakupionymi z własnych pieniędzy i zrobić to, kiedy ja mam na to ochotę, a nie wtedy, gdy ktoś każe mi zabezpieczyć środki, na które w budżecie nie ma pieniędzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz