Rozpoczynając pisanie tego bloga, nie miałam, co do niego planów. Wiedziałam, że jadąc na Ukrainę, zostawiam nie tylko dom, ale kochane osoby. Wiedziałam, że najbardziej będę tęsknić na malutkim "wariatem", który pojawił się w moim życiu. To, że się pojawił, było największym cudem. Własne dziecko jest cudem, ale wnusia, to dar - nie wychowujesz, nie odpowiadasz - możesz po prostu kochać. Możesz, a nawet musisz, bo jak nie kochać Anioła 😂
Potem przyszedł 24 luty 2022r. i wszystko się zmieniło. Wywróciło do góry nogami: szok, niedowierzanie, ucieczka... Praca dla uchodźców, chęć kontynuowania pracy w Chmielnickim... Myśli, uczucia... To wszystko wydawało się nierealne, nierzeczywiste. Myślałam, że kilka dni i wszystko wróci do normy. Trzy lata, a życie toczy się dalej...
Miałam/mam plan. Jeśli będzie taka możliwość zmienię miejsce pracy. Jeśli będzie propozycja wyjazdu w inne miejsce - Mołdawia? Rumunia? - przyjmę ją. Przed tą podróżą też miałam plany. Jednym z nich, był wyjazd do Trok. Do Trok chciał pojechać również mój przyjaciel. Już mniej więcej ustaliliśmy termin, mieliśmy zaplanować podróż... Widzieliśmy się tydzień temu. Zaprosił mnie na Walentynkowy obiad. Rozstawaliśmy się z zapewnieniem, że za kilka podeśle mi kilka propozycji noclegów... 😞 Nie doczekałam się wiadomości. Wczoraj 24 lutego, dostałam wiadomość, że już się nie doczekam. Jurek wrócił "do domu". Gdziekolwiek ten dom jest. Był i zostanie moim przyjacielem.
Dobrego powrotu do domu. 💗
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz