niedziela, 16 lutego 2025

Za dużo, czy za mało?

 Kończą się ferie i jutro zaczynam trochę nowy etap. Może tylko na chwilę, ale... czasami się zastanawiam: Dlaczego ciągle mnie "nosi"? Ciągle "muszę" próbować, ciągle szukać... do czego jest mi to potrzebne? 😂😂😂😂 Pewnie nigdy nie odpowiem sobie na te pytania, ale nie wiem, czy muszę.

Ostatnie dni ferii spędziłam bardzo przyjemnie. Oczywiście z Nielką. Poszłyśmy do muzeum przyrody. Trochę pokrętna była filozofia Nielki. Na szczęście jest jeszcze w tym  wieku, że rodzice są dla niej autorytetem. Długo opowiadała, że jak dorośnie będzie pracować ze studentami, którzy mówią po angielski, tak jak mama. Odkąd opowiedziałam jej, że jak Kamisia była mała, to chciała być weterynarzem. Nielka zmieniła koncepcję - zostanie weterynarzem. Ok - może zostać kim tylko zechce. Opiekuje się swoją świnką morską, więc póki co... niech będzie jej weterynarz 😂😂


 Namówiła rodziców na wycieczkę do muzeum. Pojechali. 😂 Wchodzą do wewnątrz, a tu bunt: Nie pójdę! Tam są głowy zwierząt na ścianach 😂😂😂. No i bądź tu człowieku mądry. Oczywiście, z taką argumentacją się nie dyskutuje. Nie poszli. 😂😂😂 Oczywiście płacz był kilka godzin, że nie była, ale... tak to już jest: jest wybór - jest konsekwencja. Mnie to nie dotyczyło, więc pytam Nielki, czy zmieniła zdanie o przyszłym zawodzie? Oburzona stwierdziła, że absolutnie nie. Będzie weterynarzem. No to pytam: Jak będziesz weterynarzem, jak ne chcesz oglądać zwierząt? Weterynarz musi znać budowę zwierząt, a jak się nauczy, jak nie będzie oglądał ich części? Cisza... Chyba przemyślała, bo poprosiła, żebyśmy poszły do muzeum. Więc poszłyśmy.

Sam budynek muzeum, mieszczący się na terenie ogrodu botanicznego, został wzniesiony w 1904r., właśnie na potrzeby muzeum przyrodniczego.

 Przewodnik po Muzeum z 1925 r






Zachował się jeszcze przewodnik po muzeum z 1925 roku.



 


Przyroda nigdy nie była moją mocną stroną, dlatego chętnie poszłam, żeby też zobaczyć coś nowego, czegoś się nauczyć. Już na wejściu zobaczyłam jedwabniki - chyba po raz pierwszy. Zdziwiła mnie, że takie małe, rodzi takie piękne 😁.


 Zachwyciły mnie kolorowe motyle.


 

Później już było tylko gorzej 😂😂😂😂. To, o czym mówiła Nielka, a co jej rzeczowo wytłumaczyłam, dla mnie było trudne do przejścia. Nielka się rozkręcała i co chwilę wołała: Dana patrz! Dana, a to... a, tamto to... a pstryknij zdjęcia, a patrz... A ja szłam jak na ścięcie i było mi coraz bardziej źle 😂, ale trudno mi było się do tego przyznać, bo przecież ją przekonałam. 😂😂😂




 





Patrzyły na mnie martwe zwierzęta i kościotrupy. Przypomniałam sobie wszystkie oglądane horrory. Ufff... Z przyjemnością wyszłam na zewnątrz 😂😂😂. 

Na szczęście na zewnątrz, mimo chłodu wyłoniły się pierwsze wątłe, ale piękne kwiatuszki.


  A trochę dalej, ktoś zawiesił jedzenie dla wróbelków.

Zdecydowanie wolę takie widoki 😂😂😂. 

    Dzień później przeglądają Facebooka,  natknęłam się na post z którego natychmiast rozpoznałam budowlę - Dom Ludowy w Chmielnickim.


 Chmielnicki, Płoskirów, Greczany... 

Płoskirów, to dawna nazwa Chmielnickiego. Dla mnie nazwa Płoskirów, była nazwą związaną z topologią miasta - rzeka Bug przepływając przez miasto, utworzyła swego rodzaju rów - do centrum miasta schodziło się z góry. Ta nazwa funkcjonowała do 1954 roku. W 300 rocznicę zawarcia traktatu między Chmielnickim, a Rosją, władze byłego ZSSR, zmieniły nazwę na Chmielnicki. 

undefined 

Mapa z 1910 roku, wskazuje prawdopodobną  motywację władz do tej zmiany. Same swojsko brzmiące nazwy: Zarzecze, Greczany, Maćkowce, Szaróweczka, Dubowy, Różyczna. To wszystko, to wioski i osiedla Polaków, którzy po wojnie Polsko-Tureckiej  osiedlili przybysze z Mazowsza. Część z tym dawnych wiosek, dziś są już osiedlami należącymi do miasta. Do dziś większość z mieszkańców rozmawia językiem staropolskim. Polskość większości rodzin zapisana została krwią zamordowanych w latach 30-tych XX wieku. Zachował się dokument

 

Ilustracja 

Operacja polska NKWD – wymierzona przede wszystkim w Polaków[a] tzw. operacja narodowościowa NKWD, popełniona na rozkaz Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR nr 00485[2] z dnia 11 sierpnia 1937, wydany przez ówczesnego komisarza ludowego NKWD Nikołaja Jeżowa, przeprowadzona na terytorium ZSRR w latach 1937–1938 w okresie wielkiego terroru.

Według dokumentów NKWD skazano 139 835 osób, z tego zamordowano strzałem w tył głowy nie mniej niż 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w łagrach. Wyroki były wykonywane natychmiast. Masowo deportowano Polaków zamieszkujących Ukraińską SRR i Białoruską SRR, m.in. do Kazachstanu i na Syberię. Łączna liczba deportowanych Polaków wyniosła ponad 100 tysięcy. Operacja polska NKWD była jedną z tzw. operacji narodowościowych NKWD, które były wymierzone w przedstawicieli innych narodów i grup etnicznych zamieszkujących państwo Stalina – Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Żydów, Finów, Łotyszów, Greków, Bułgarów, Chińczyków, Koreańczyków, Niemców i innych. Na tle innych operacji narodowych NKWD „operacja polska” wyróżniała się wyjątkową skalą represji, brutalnością i surowością. Zamordowani Polacy stanowili 44,9 proc. ofiar wszystkich operacji narodowościowych NKWD[3].

W tym czasie, w 1936r. zniszczono Kościół św. Anny. Zbudowany w 1801 roku z fundacji Macieja Żurawskiego. Dziś po kościele św. Anny nie został ślad. 

W Greczanach zachował się jedyny trwały ślad czasów, w których Polacy walczyli o swoją tożsamość - Dom Ludowy. 


 Dom Ludowy zbudowano w 1928 roku. Zbudowali go mieszkańcy Greczan. Tu była szkoła, biblioteka. Tu było centrum polskości. Czy to ma jakieś znaczenie? Czy warto walczyć o przeszłość? Na te potania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. 

Dla mnie to jest wielka wartość. To życie tamtejszej społeczności. Korzenie i tożsamość. To tak samo ważne, jak Zamek Cesarski we Wrocławiu, czy Synagoga pod Białym Bocianem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...