Następny rok szkolny, gdy zostaję w domu. Już mnie nosi, ale cóż... na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i trzeba się z tym pogodzić. Ale ostatnie dni przydałoby się jakoś zorganizować. Zdecydowała Nielka, wybierając się do mnie na "nocowankę". Jak żartem zapytałam jej, czy uważa, że chcę, stwierdziła tylko: Tak, ze mną się nie nudzisz. To prawda, z nią się nie nudzę, ale czy zawsze to jest korzystne dla mnie 😂😂😂😂. Ostatnio razem z jej rodzicami wybraliśmy się do IKEI. Oni chcieli coś wybrać, a ja popatrzeć na trendy w salonach. Nie dane mi było. Rodzice, jak tylko zobaczyli, że Nielka będzie zaopiekowania, po prostu uciekli. 😂😂😂 A my??? No cóż... 3 godziny szukałam ośmiornicy w toaletach, miziałam poduszki i szukałam Nielki, która raz się pojawiała, raz znikała.
Tym razem wymyśliłam dla niej warsztaty w Muzeum Narodowym. Już przy samym budynku była zachwycona: Dana, jak dobrze, ja tam jeszcze nie byłam! 😏 Pan edukator zaprowadziła nas na poddasze, gdzie znajduje się wystawa artefaktów kultury japońskiej i chińskiej.
Dzieci były bardzo zainteresowane, gdy pan opowiadał o tradycjach, historii i codziennym życiu wschodniej Azji, ale wydać było, że te dzieci nie po raz pierwszy są w muzeum - wiedziały, że zbiorów nie można dotykać; potrafiły odpowiadać na pytania; słuchały z zainteresowaniem. Gdy przyszedł czas na działanie, dzieci chętnie wzięły się do pracy: miały ozdobić talerze na wzór chińskiej porcelany.
Ich prace będą tworzyć specjalną wystawę. Moja Nielka 😂😂😂 postawiła na ilość, nie na jakość: Dana, byłam najlepsze, zrobiłam najwięcej... nie 😂😂😂😂 - cierpliwość i precyzję odziedziczyła po mnie.
Następny dzień również byłe pełen radości. Wybrałyśmy się do Parku Szczytnickiego na dmuchane zamki i gokarty.
Na mnie Nielka ma niezbyt dobry wpływ: Wystarczyło: Dana, teraz ty, jak coś, to Cię popcham. 😂😂😂😂
Fajnie było 😂😂😂
1 września była jeszcze niedziela. I super. Z koleżankami spędziłam dzień wspomnień - historyczny pociąg zawiózł nas wprost do Nowej Rudy.
W Nowej Rudzie spędziłam kilka pięknych, dziecięcych wakacji z rodziną mojej ukochanej cioci Adeli. Nie byłam tam, odkąd wyprowadzili się do Sosnowca, czyli bardzo, bardzo dawno temu. Była ciekawa, czy rozpoznam ulice, dom... Czy coś sobie przypomną.
Bardzo miła pani poleciła nam kawiarnię "Biała Lokomotywa". Można tam napić się kawy z rożnymi dodatkami - smaki były bardzo ciekawe, może niekoniecznie na co dzień, ale warto je poznać.
Mijając różne budowle, które bardzo proszą o renowację, dotarliśmy na bardzo czysty i wręcz zachęcający do odpoczynku Rynek i neorenesansowym ratuszem.
Udałyśmy się w drogę na dworzec i tam... tak, tam jako dziecko bawiłam się z kuzynami, a dom cioci, był bardzo blisko dworca.
Pożegnałyśmy Nową Rudę. Miło czasem wrócić do wspomnień, zwłaszcza tych dobrych, miłych, ale zatrzymywać się nie można... życie nigdy nie czeka... Chociaż, chętnie się czasem wraca 😍, może jeszcze kiedyś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz