czwartek, 22 sierpnia 2024

Najgorsze waacje...

 W poprzednim życiu, życiu dyrektora przedszkola najbardziej intensywny czas, to był sierpień i wrzesień. Dobrze jeszcze, jak nie było dzieci, bo wtedy można było zajęć się tylko przygotowaniem administracyjno-budżetowo-budowlanym. Tak. dyrektor przedszkola, to człowiek - orkiestra. Musi sam zrobić budżet placówki na rok, dostosować do nowych aktów prawnych prawo wewnętrzne, dopilnować ewentualnych prac remontowych, ułożyć plany, programy, ustalić przydział prac, zatrudnić pracowników, wysłać na badania, itd,itd... Jeśli przypada dyżur placówki w sierpniu, to a na głowie jeszcze rodziców, nauczycieli, bo przecież każdy ma swoje racje, oczekiwania, pretensje...  Po ogarnięciu wszystkiego, udawało nam się (czyli kilku zaprzyjaźnionym dyrektorkom), wyjechać a kilka dni urlopu. To było nam bardzo potrzebne i dawało siły do pracy, ale zawsze, któraś z nas z żalem stwierdzała: tak, to były najgorsze wakacje.

W tym roku, przed rozpoczęciem zajęć postanowiłyśmy wyjechać do Turcji. Wbrew pozorom praca one line, jest bardziej męcząca niż na żywo, ale to nie my wybrałyśmy taki model. Rosja, napadając na Ukrainę zrobiła to za nas. Od rozpoczęcia wojny. Po raz pierwszy zakończyłam zajęcia w czerwcu i nie prowadziłam przez wakacje. Po prostu muszę odpocząć i nacieszyć się słońcem. Nigdy wcześniej nie byłam w Turcji, no oprócz Cypru, ale to się nie liczy. Wyobrażałam sobie wschodni orient i byłabym pewnie zawiedziona... ale nie - to były najgorsze wakacje 😁.

Piękna plaża, palmy, ciepłe może, w którym można było się bawić, jak dziecko z morska pianą fal, było wprost stworzone do wypoczynku.



Ale cudną atrakcją był masaż balijski. Panie były przesympatyczne, a zabawa w pianie na kamiennym stole relaksująca tak, że poczułam się, jak dobrze zaopiekowane dziecko - cudo. 


Zdziwiło mnie, że tamtejsi mieszkańcy, mają domy podobne do naszych. Skromne, proste, bez koronkowych elewacji i kolistych dachów. To wszystko maja tylko dla turystów. 

Oczywiście, my byłyśmy w miejscowości turystycznej, ale już pierwszego dnia odkryłyśmy bardzo blisko naszego hotelu cuda dawnej Turcji - Zamek w Alanii. Najpierw zobaczyłyśmy kolejkę linową  na wzgórze, a na min zamek - cudo. Wybrałyśmy się tam wieczorem. 
























Przy świetle księżyca i słabym oświetleniu sztucznym, chodziłyśmy po XIII wiecznym mieście. Po raz pierwszy byłam w meczecie, dotykałyśmy starożytnych budowli, oglądałyśmy morze, tak, jak robił to Alaeddin, który był władcą tych ziem. Może to pierwowzór Alladyna? W każdym razie przeżycie zatykające dech w piersi.   

Z tym Alladynem, to nie koniec historii, bo pod zamkiem mieści się grota, która liczy 15 tysięcy lat. Być może właśnie tam przechowywane były skarby. Może tak właśnie było...




 

 A może nie... Któż to wie, ale w każdej bajce jest trochę prawdy...

Wybrałyśmy się również do starożytnego miasta Side czyli Granat. Zbytki Side pamiętają IV wiek przed naszą erą. 2500 lat! Kraina historycznej Lidii. Niebywałe! Niesamowite! Porażające! Ulice, domy, teatr!!! Uff... Tyle szczęścia naraz. 






W Side, usłyszałam też po raz pierwszy o Mustafie Kamalu Ataturku - pierwszym prezydencie Turcji. To dzięki niemu Turcja jest dziś krajem, który się liczy na arenie międzynarodowej. W latach 20-tych XX wieku, zrewolucjonizował państwo. Oddzielił religię od państwa, zmienił alfabet, zreformował edukację i gospodarkę. Dokonał tego w ciągu kilku lat. Dziś czczony jest jak ojciec Turcji. Jeden człowiek dokonał wielkich zmian.


Tyle historii. A teraźniejszość. Teraźniejszość zachwyca wieczorna porą. Zachodem słońca. Powiewem wiatru.






A morze orzeźwia, kusi kolorami i zaprasza... chodź do mnie... 





Może jeszcze tam wrócę, bo były to... najgorsze wakacje 😀


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...