środa, 11 czerwca 2025

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy przyszła informacja o moim miejscu od września - Rumunia 😂. Tak, chciałam Rumunię, ale pomyślałam ze śmiechem, że "uważaj o czym marzysz, bo może się spełnić". Spojrzałam jeszcze na mapę - 4 miejscowości oddalono od siebie kilkadziesiąt kilometrów.  Nie było czasu na dywagacje, bo samolot choć nie zając, ale nie poczeka. Spróbowałam tylko złapać kontakt do kogoś, kto tam teraz jest. Napisałam wiadomość i w drogę: Barcelona czeka. Co prawda nie centrum, ale morze, ciepło... tego mi było trzeba 😊

Pokój na 6 piętrze, a balkonu widok na miasto i morze...

 

 
 
No i się zaczęło. Odezwała się dziewczyna, która pracuje w Rumunii. Prawdą okazało się, że miejscowości są od siebie oddalone i nie ma transportu publicznego. Hmmm, samym prawkiem nie pojadę, co prawda auto, to nie problem, ale jazda już tak 😂 przynajmniej w moim przypadku.
Rozwiązanie musiało poczekać, bo czas było na wycieczkę. Średniowieczne miasteczka czekały.
 

 

W Rupit większość budynków i ulic pamięta czasy XVI i XVII wieku, ale nawet te, które powstały później były budowane zgodnie ze Średniowiecznymi zasadami.


 

Maskotką Rupit jest czarownica. Symbolizuje ona kobiety mężne i wyzwolone. Kobiety, które w Średniowieczu własną inteligencję, odwagę... musiały przypłacić życiem. Dziś czasem mówimy: wiedźma - kobieta, która wie. Jedno jeszcze się nie zmieniło - wiedźm się nie lubi, bo stanowi zagrożenie 😂😂


 Drugim miasteczkiem był Besalu. W tym miejscu można cofnąć się w czasie do wczesnego Średniowiecza - XII, XIII wiek i klasztor, kolegiata, zakrzywiony most z wieżami oraz piękny, choć malutki ryneczek. Magiczny świat i magiczny czas.


 






Po powrocie do hotelu dostałam wiadomość, że bez samochodu nie dam rady w Rumunii. 😞 No to masz babo placek - wiadomość do ORPEG i znów problem, którego sama nie rozwiążę. Głowa pełna myśli, nocka do tyłu, a mój wymarzony Gaudi czeka na zwiedzanie. Miało być pięknie, a wyszło 😊 jak zawsze. Trudno, trzeba się cieszyć, tym, co jest. Na szczęście uroki miasta przysłoniły problemy. Było na co popatrzeć, chociaż tłum przeszkadzał. Sagrada Familia... majestatyczna, w ciągłej budowie, znana na całym świecie bazylika projektu Gaudiego...


 


 

Stoi prze de mną i nic. 😊 No dobra... takiej nie widziałam, ale jakoś nie czuję zachwytu, chociaż nie wiem czemu... Czytałam powieść o początkach jej budowy. Razem z głównymi bohaterami podnosiłam kamienie na jej budowę, czułam ból pracy i biedę... a teraz stoję i nic... Podziwiam kunszt budowniczych, wielkość i detale, precyzję i piękno rzeźb i szukam własnych emocji... nie ma, moja wyobraźnia okazała się być bogatsza, niż dzieło Gaudiego 😂😂😂 Chociaż, kiedy zwiedzaliśmy dom projektu Gaudiego i stanęłam na krzywym dachu, cieszyłam się, że dane mi było tu być i podziwiać. Zaczarowany świat podzielił się ze mną swoim urokiem.


 Doczekałam się też tego, co na zdjęciach robiło na mnie wrażenie bajki - park, a raczej początek osiedla, które nigdy nie zostało dokończone. Miał człowiek "pomysła" - domy w ogrodzie, cześć wypoczynkowa, targ pod kolumnami oraz wartownia i domek konserwatora - osiedle dla elity. 😊


 



 

 

Byłam, widziałam, podobało mi się, ale... jest jeszcze tyle pięknych miejsc do zobaczenia 😊. Chociażby zamek Drakuli 😂😂😂, który miałam ochotę odwiedzić. Kilka rozmów i zonk. Jest dla mnie miejsce - Ukraina, Lwów, ale nie online, trzeba tam jechać. 😓 Cóż, Lwów to tylko 80 km od granicy. Na razie droga do domu... o Lwowie pomyślę jutro...


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...