Jestem wrocławianką. Nie mogę powiedzieć, że z dziada, pradziada. Moi dziadkowie pochodzą z Kieleckiego, czyli Galicji oraz z Podlasia. Czy jestem związana z tymi regionami? Nie wiem. Lubię oba tereny moich przodków, ale Wrocław "jest mój". Z tym miejscem łączy się najwięcej wspomnień. Tu mam rodzinę, przyjaciół. Tu jako dziecko biegałam i uczyłam się żyć. Tutaj usłyszałam pierwsze śpiewne, wschodnie "ł". Tutaj, w moim mieście rodziło się pokolenie nowych Dolnoślązaków. Ludzi, którzy przybyli na "ziemie odzyskane", by rozpocząć nowe, lepsze życie.
Na podwórku, w szkole, na osiedlu, nikt nikomu nie wypominał pochodzenia. Nikt nie zastanawiał się, kto ma niemieckie, ukraińskie, żydowskie... pochodzenie. Patrzaliśmy na to, kto jest dobrym człowiekiem. Uciekaliśmy wspólnie od pani dozorczyni, bo krzyczała; pani woźnej, która mogła "zdzielić" szmatą po plecach... Wszyscy byliśmy RÓWNI. Dopiero jako dorosła osoba dowiedziałam się, że kolega wyjechał do Niemiec, bo miał "niemieckie" papiery, a inny, że jest pochodzenia Żydowskiego. Czy to coś zmieniło? Nic! Większość moich przyjaciół i znajomych ma swoje rodzinne korzenie we Lwowie, Tarnopolu, Kownie... Moje pokolenie wyrastało na filmach "Potop", "W pustyni i w puszczy", "Sami swoi"....
Nie bardzo lubię kino, ale z sentymentu dałam się zaprosić na "Samych swoich".
(kadr z filmu)Co najmniej pół sali było zapełnionej. Gdyby nie reklamy, które przed filmem ciągnęły się w nieskończoność, byłoby super. "Kaźmirz" był cudowny - mowa, sposób poruszania się, dziecięca wręcz naiwność, ale i "chłopska" mądrość - wszystko to wywołało u mnie tęsknotę za prostotą (nie prostactwem).
Po powrocie przeczytałam recenzję: Lepiej go nie oglądać. Nie wiadomo po co powstał.
Każdy może mieć własne zdanie. Myślę, że warto go obejrzeć, bo dla mnie ma on bardzo ważne przesłanie: "Można się kłócić. Można mieć swoje poglądy, wiarę, przekonania, ale zawsze trzeba być CZŁOWIEKIEM!"
To człowieczeństwo pokazał Kaźmirz gdy czerwonoarmiści napadli na Ukraińców; gdy gestapowcy chcieli zabrać syna największemu wrogowi Kaźmirza; gdy rozmawiał ze swoją byłą narzeczoną. Niby nic, a tak wiele.
Historia pokazuje, że podział społeczeństwa nieuchronnie prowadzi do zguby. My, żyjemy w czasach, w których każda władza dzieli. Szuka wrogów wśród nas. Rozpala do czerwoności kolejne grupy społeczne. Tylko kto za to płaci? I najważniejsze: Po co?
Czy nie lepiej uczyć się z historii? Bardzo wiele się zmienia, ale motywacja człowieka bardzo powoli. Zawsze chciał mieć więcej, lepiej, wygodniej. Zawsze za przysługę oczekiwał czegoś w zamian. Zawsze, gdy mógł, wykorzystywał innych. Jednostki słabe, delikatne, empatyczne, zawsze były wykorzystywane.
Nie wszyscy chcą bić się za polityków. Nie zdawałam sobie sprawy, ile osób zainteresowanych jest poszerzaniem wiedzy. Dążeniem do piękna. Takim miejscem oddechu od codzienności może być Muzeum Narodowe.
Szukałam miejsca, w którym mogę poszerzyć wiedzę o historii. W muzeum proponowane są wykłady o historii i architekturze. Zainteresowanie było tak duże, że w tamtym semestrze nie udało mi się dostać. W tym semestrze kupiłyśmy voucher na wszystkie wykłady. Sala "pęka w szwach", ale półtorej godziny wykładu, to duża dawka wiedzy i spokoju.
W tak niespokojnych czasach, dobrze znaleźć dla siebie "odskocznie". Jeszcze lepiej, gdy przy okazji można się jeszcze czegoś nauczyć.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz