Przesilenie wiosenne 😕Ja rozumiem, jak byłam w Ukrainie, to był czas przed świętami Wielkanocnymi. Już chciałam do domu... tam jeszcze zimno, tęskno... ale tutaj??? No cóż... Tutaj też pewne "doły" dopadają i trzeba sobie z nimi radzić. Dzieci też... Czasami mam wrażenie, że "grochem o ścianę". Są dni, kiedy jestem z nich dumna i są prawie gotowe do dalszej drogi w naszym świecie, a innym razem "rynce opadają" życie...
Cieszę się, że chociaż, jak ktoś obcy przychodzi, to wiedzą, jak się zachowywać. Wtedy wystarczy, że popatrzę, a one rozumieją bez słów i nawet się nie buntują.
Ale na lekcji jest bardzo różnie....
Kilka tygodni temu byłam na stand upie "Skandynawski opowieści"
I wtedy wpadłam na pewien pomysł... Będąc w Chmielnickim, brakowało mi swego rodzaju magii... My w Polsce, pewnie nie zwracając na to uwagi, stykamy się z nią na co dzień: Smok Wawelski, Syrenka, Biała Dama, Krasnoludki... Tego mi brakowało, bo często na tym buduję atmosferę na zajęciach - tajemniczość, magia dnia codziennego... Teraz jestem tutaj, więc mogę poszaleć. Zaproponowałam moim Ukraińskim uczniom tydzień legend. Bardzo ładnie w to weszli. Efektem są własnoręcznie przez nich zrobione książeczki. Dla mnie chwila satysfakcji.
Część dzieci już rozwinęła skrzydła. Leci w świat, do klas polskich... trochę szkoda, bo idą najlepsi, ale ... takie życie i taka moja rola. Przygotować i puścić... "Niech ta leco..."
Szkoła rano... zajęcia po południu... podyplomówka "Polski, jako obcy" w wolnej chwili... 😏 a dla siebie... staram się szukać czego dla siebie również. Tylko szczęśliwy człowiek może wychowywać twórczych i szczęśliwych ludzi.
Czasem tak właśnie jest "mówisz i masz". Na fesie zobaczyłam zaproszenie na spotkanie choreoterapii Reginy Wolskiej. Znam ją z przeszłego życia 😀 kilka razy była na spotkaniu "Radą Szkoleniową" w "moim przedszkolu". Pamiętam ją, jako osobę ciepłą, kolorową. Pamiętałam, że po tych zajęciach czułam się lekko, jakby ciężary ktoś zdjął mi z ramion. Pamiętam też, że szykowała się do wydania książki o choreoterapii. Chętnie bym ją nabyła. Nie wiedziałam, czy ona mnie pamięta, ale to było najmniej ważne. Poszłam. Spotkanie odbyło się w Kamienicy pod Białym Aniołem, należącej do parafii protestanckiej. Ją również pamiętam z przeszłego życia - kilka razy byłam tak na komisji na nauczyciela mianowanego. Widok z tarasu tej kamienicy, polecam każdemu. Środek miasta, wokół piękne kamienice, stary budynek biblioteki uniwersyteckiej z jednej strony, wieża pokutna z drugiej, niedaleko pałac cesarski, a na tarasie można poczuć się jak co najmniej szlachcic, albo inny bogacz 😂😂😂😂
Spotkanie z Renią (Reginą) nie zawiodło mnie 😘 (Chociaż z tą książką, to chyba jeszcze trochę muszę poczekać). Nie zmieniła podejścia do świata i ludzi. W pełnej akceptacji można było zrelaksować się i poruszać. Polecam każdej kobitce - takie małe oczyszczenie z codzienności 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz