Ostatnie dwa lata w grudniu, w Chmielnickim marzyłam o domu, rodzinie, przyjaciołach. Nie przypuszczałabym, że nadejdzie czas, że będą myślała o tym, żeby tam być. A jednak... Trudno jest nie myśleć o tych, którzy tam zostali. Tym bardziej, że kontakt jest bardzo utrudniony. Czasami zaczynam lekcje i czekam... patrzę się w pusty monitor i wiem, że po drugiej stronie jest ktoś, kto nie może się połączyć. "Widzę" twarze dzieci, nasze lekcje w Chmielnickim, uroczystości. Pamiętam wspaniałą, ciepłą Wigilię u babci Ani, gdy nie mogłam wrócić do domu... Babcia Ania... Właśnie dziś dotarła do mnie wiadomość, że babci Ani nie ma wśród nas. Teraz będzie snuć opowieści o rodzinie i o dawnej Polsce w innym miejscu. Mam nadzieję, że pamięć o niej długo będzie żywa. Była pięknym człowiekiem o wielkim sercu.
We Wrocławiu nie mogę narzekać na nudę. Wręcz przeciwnie. Dzieje się dużo i szybko. Święta zbliżają się wielkimi krokami. Dzieci, które przyjechały tu z Ukrainy, zaczynają bardzo tęsknić za domem... Cieszą się z atrakcji: Mikołaja, teatrzyku na Tumskim...
ale.... ale albo zaufały mi i opowiadają o tym co ważne, albo czują nadchodzące święta i chcą je spędzić u siebie. Uczą się, bawią i rozrabiają, jak zawsze, ale coraz częściej wspominają dom. W większości chcą do niego wrócić. Czekają.... Czeka większość świata.
A życie toczy się dalej... Świat nie czeka, kusi nas kolorami, zapachami... ujawnia swoją magię i prosi, by ją brać. A my bierzemy... cieszymy się kolorowymi światełkami, iskrami, świętami... Patrzymy na teatr tańca i podziwiamy kunszt taneczny, kostiumy, scenografię...
Cieszymy się iluminacją w ogrodzie...
Czekamy na coś dobrego, czekamy na cud... I czasami on się zdarza. Niezauważony, cichutki, przemijający, jak uśmiech dziecka w ponury dzień, jak spotkanie z przyjacielem, jak tęcza po burzy. Trzeba tylko chcieć go zauważyć. Tylko tyle...
Ps.
Krysiu, dziękuje, za pomysł na prezent Mikołajkowy. Wieczór w magicznym ogrodzie 😃
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz