Jarmark
Bożonarodzeniowy we Wrocławiu. Atrakcja dla mieszkańców i turystów. Lubię tam zajrzeć, bo jest pięknie, bajkowo, kolorowo. W tym roku jednak, nie miałam "głowy" do szukania atrakcji. Te jednak same mnie znalazły. Kamila z podopiecznymi (uchodźcami) z Pałacyku w Ścinawie, zorganizowała wyjazd. No i jak odmówić? 😁 Normalnie nie można. I bardzo dobrze. Nawet nie doszłam do Rynku, a już udzielił mi się świąteczny nastrój, któremu na jarmarku trudno się oprzeć.
Razem z Bożeną rozpoczęłyśmy poszukiwania Kamili.
Znalazłyśmy ją w towarzystwie wolontariuszek z Anglii. Panie przywiozły ze sobą prezenty mikołajowe dla dzieci i mam z Ukrainy: ciepłe kurtki, zabawki, słodycze... i oczywiście wspólnie ze wszystkimi przyjechały na Jarmark. Panie w Ścinawie były już od kilku dni. Były bardzo miłe, ale Kamila chciała chwilę odpocząć. Nasze pojawienie się, dało jej taką szansę 😀. Już tylko we trójkę poszłyśmy na pyszne "żarełko" do Hard Rock Cafe Wrocław.
Zaletą tej knajpki, jest jeszcze to, że nie trzeba opuszczać jarmarku. Z okien jest piękny widok na bajkowy las 😁
A jak Mikołaj, to oczywiście prezenty. Dostałyśmy gadżety ze Ścinawy: kalendarze i piękne plecaki, które dzieci same ozdabiają na warsztatach organizowanych przez Pałacyk.
Przyszła pora zbiórki. Oczywiście, nasze kochane dzieciaki z ośrodka oraz ich mamy, nie omieszkały obdarzyć nas 1000 uścisków. Ten przedświąteczny czas dla uchodźców jest bardzo trudny. Tęsknią za domem, za bliskimi, rodziną. Nauczyciele pracujący dla ORPEG, oprócz pracy dydaktycznej, opiekują się uchodźcami. Szukają również okazji, by dać im radość. Dać szansę na trochę normalności. Bożonarodzeniowy Jarmark we Wrocławiu pozwala na chwilę zapomnieć o zmartwieniach. Zewsząd słychać kolędy, rozchodzą się smakowite zapach, jest bajkowy las i karuzela dla dzieci. To niewiele, ale pokazuje lepszą stronę świata. Zachwyca kolorami i wprowadza w świat wyobraźni i fantazji. Tutaj nie ma blokad kulturowych ani językowych. Na twarzach (nawet tych, na co dzień zmęczonych, zmartwionych i smutnych) widać dziecięcą radość. Takich chwil potrzebują wszyscy i Ci, którzy uciekli od wojny, i Ci, którzy pomagają.To nie zastąpi domu, ale pokazuje, ile dobra jest w ludziach i ile radości można dawać, i otrzymywać, gdy się tylko tego chce.
Autobus nadjechał i wszyscy odjechali. Zostałyśmy same na pustej ulicy.
Czy to źle? Nie 😀 Zostajemy z nadzieją na lepsze jutro. Dopieszczone uściskami. Niedługo przecież święta - zaczarowany czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz