poniedziałek, 19 września 2022

Ludzie są tylko ludźmi...

 Przyszedł czas zmęczenia. Sama też go odczuwam, jestem tylko człowiekiem. Zwyczajnie denerwuje mnie, gdy osoba z Ukrainy domaga się, żąda, chce... ale to też są ludzie i mają różne charaktery. Jeden ma dużo, otrzymał dużo, a chce jeszcze więcej, a inny radzi sobie jak może i jeszcze dostaje "po głowie"... życie... nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Moi przyjaciele z Ukrainy radzą sobie. Jedni gorzej, drudzy lepiej. Cieszę się, że nie narzekają i biorą życie takim, jakie jest. W ciągu trwania wojny zdarzyły się sytuacje, w których prosili mnie o pomoc. Gdy mogłam, chętnie służyłam pomocą, w końcu od tego są przyjaciele, ale jest też czas, żeby się usamodzielnić i oni to robią, co mnie bardzo cieszy. Zdarza się jednak, że coś pójdzie nie tak...

Kilka dni temu dzwoni do mnie pani Wala:

- Pani Danuta, mnie potrzeba dachu nad głową dla jednej pani.

(Cha... jakbym Wali nie znała, to bym uwierzyła)

- Pani Walu... a pani mi powie prawdę...

- No dla mnie, bo ja tu, jak piąte koło u wozu. Pół roku mija, mieszkanko - pokój z kuchnią, oni młodzi, a ja.... a na Ukrainę, boję się...

Samo życie.... Tylko co tu zrobić? 

Jak trwoga, to do... Kamili ze Ścinawy. W Pałacyku jest przecież tymczasowy dom dla uchodźców. Na szczęście miejsce się znalazło. Pani Wala może tam zamieszkać.

Wyszłam po Walę na dworzec... a tam... instalacja - jako żywo 😂😂😂😂


 

Ło matko!!! To cuś kosztowało 100 tysięcy złoty. Normalny człowiek przez całe życie takiej sumy nie uzbiera, a toto... obejrzałam z każdej strony i 10 tysięcy bym za to nie dała. Ale... "Co wolno wojewodzie..." Za cudze pieniądze można poszaleć.

Wala przyjechała z całym swoim dobytkiem. Dwie walizy. Taka myśl mnie naszła, że człowiek gromadzi rzeczy materialne, gromadzi... i na co? Dwie walizki i całe w nich życie.



Dojechałyśmy do Pałacyku Ścinawskiego i pożegnałam Panią Walę. Mam nadzieję, że znajdzie tam namiastkę domu.



Wracając pociągiem przejrzałam sobie Facebook. Trafiłam na post historii Płoskirowa, czyli dzisiejszego Chmielnickiego. Post o odnalezionym grobie ofiar lat 1937-1938.


Przypomniały mi się opowieści naszych rodaków - ludzi, którzy jeszcze w tamtym wieku byli Polakami, a których "przechrzczono" na "Ukraińców" czy bardziej wtedy "Rosjan", po zmianie naszych granic. Różne osoby opowiadały ten sam straszny "film dokumentalny" - niekończące się prześladowania za polskość - wywózka na Sybir, głodomór, tortury i śmierć z rąk NKWD... Większość moich przyjaciół z Chmielnickiego, to wnukowie tych osób. Ludzi zaginionych, torturowanych... A dziś... Dziś historia się powtarza. Znów cierpią za wolność. Być może to nasi krewni. We Wrocławiu jest wielu kresowian. I znów... Ludzie ludziom zgotowali ten los!

Niekończąca się opowieść o nienawiści...

sobota, 17 września 2022

Etno Ukraina

Do Wrocka zawitała ETNO UKRAINA. W zasadzie, to ich "ludowość" wcale tak bardzo nie odbiega od naszej. "Wyszywanki", to nic innego, jak nasze wyszywane koszule, do tego spódnice w kwiaty, spodnie wpuszczane w kozaki, wianuszki na głowach dziewcząt... Oczywiście są różne regiony, tak jak w Polsce i te różnią się od siebie strojem, obyczajami, kulturą...

Troszkę już "musnęłam" tematu będąc tam 2 lata, ale z chęcią poszłam zobaczyć, co zaprezentują tutaj. Umówiłam się na Wyspie Słodowej, a że nastała pora obiadowa, weszłyśmy do baru. Zaintrygowała mnie potrawa "pieczone ziemniaczki". Zamówiłam i dostałam ptasie gniazdo. Ot sztuka :) na talerzu. Ale właśnie po trochę sztuki przyszłyśmy ;).


 

Po uczcie dla ciała, poszłyśmy zobaczyć przygotowane stoiska: wyszywanka, biżuteria, ceramika.







Dla każdego coś dobrego, na przykład kolorowa kamizelka dla Bożeny. Ja "upatrzyłam" sobie piękny, błękitny płaszczyk, ale niestety nie było mojego rozmiaru... szkoda...


Na scenie obok Concordia Design zaczęły się występy. Z dobrą kawusią usiadłyśmy popatrzeć. Było na co... Chłopak z gitarą pięknie zaśpiewał "Czerwoną kalinę", dziewczyna o czystym głosie ballady, a zespół dziewcząt pięknie zatańczył tańce ludowe.




Patrząc na to, a zwłaszcza na zespół dzieci, naszły mnie nieprzyjemne myśli: Co my robimy tym dzieciom? Dlaczego niszczymy to, co w nich piękne?

Skąd takie myśli? Z moich ostatnich szkolnych doświadczeń. W roku szkolnym 2021/2022, w szkole na Ukrainie uczyłam dzieci języka polskiego. To było bardzo przyjemne doświadczenie. Dzieci były różne, ale były WYCHOWANE!!! Potrafiły pięknie pracować, okazywały szacunek nauczycielowi, ale równocześnie można było z nimi pożartować, czasami pośmiać się - z nimi, razem, nie z nich.

Od września uczę dzieci uchodźców w Polsce. To jest dramat!!! To tak, jakby ktoś te dzieci pozamieniał: większość nie chce pracować, nie potrafią ustawić się parami, biegają i bardzo głośno krzyczą, zamiast pisać wyrywają karki z zeszytu, rysują na nich "faki" i na moich oczach przerzucają te kartki... Po prostu dramat. Dlaczego? Jest tylko jedna odpowiedź: to nasza wina. Nauczycieli.

Tydzień temu było znacznie lepiej, ale doszły 4 dziewczyny, które (tak mówią rodzice) przez pół roku w szkole robiły, co chciały. Bawiły się, biegały... Ich zachowanie również wskazuje na to, że "oduczyły" się pracy i nauki. W zasadzie mogłabym powiedzieć: co mnie to obchodzi... ja mogę, ale już nic nie muszę... Być może tak właśnie zrobię. Widzę, że to w Polsce nauczyciel jest niewolnikiem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie dopuściłby do takiego bałaganu. Do tego, żeby tak zniszczyć czyjąś pracę - pracę ukraińskiego nauczyciela. Tak  może zrobić tylko niewolnik, który już nie myśli - przychodzi do pracy, bo musi "odpracować" pańszczyznę.Tym się staliśmy - my polscy nauczyciele. Dlatego komu w drogę....
 

sobota, 10 września 2022

Pani zabiła pana....

 Cha... Narodowe czytanie... Serwus zawsze bierze w nim udział. Ale ja jestem tutaj. Nie mogę wyjechać. Nie mogę też przerwać tego, co udało nam się z Serwusem wypracować. Co robić? Ano, to co można. Na szczęście nie jestem tu sama. W trójkę ustaliłyśmy, że weźmiemy udział, ale inaczej. Wspólnie - Krzemieniec i Chmielnicki. Połączymy siły. Zrobimy film. Rozdałyśmy młodzieży z "naszych" miast utwory Mickiewicza i prosiłyśmy, żeby nagrały swoje recytacje, a my... 😄 a my, wybrałyśmy "Lilie". Do tej ballady niezbędna jest odpowiednia sceneria. Wybrałyśmy na nią Zamek na wodzie w Wojnowicach. 


Ta XVI wieczna nawodna budowla, otoczona parkiem bardzo przypadła nam do gustu. Miałyśmy wielką ochotę wejść, zwiedzić, napić się kawy w jej wnętrzu. Niestety, odbywała się impreza zamknięta, ale i tak weszłyśmy, żeby poczuć jej charakter.




Stwierdziłam nawet, że pani z portretu mogłaby być moja prababką od strony taty. Czemu nie? W muzeum Polin znalazłam swoją rodzinę, więc jedna prababka więcej...

Ale wracając do "Lilii"... Podzieliłyśmy utwór na części i wyszukałyśmy odpowiednich pejzaży. Przyjaciel Bożeny ma zmontować z tego film.






Oczywiście, nie mogło być inaczej, gdy nasza trójka "ma pomyśła" - musi coś się wydarzyć. W wiosce obok odbywał się festyn. A my, spragnione kawy, postanowiłyśmy dołączyć.





Kawa była smaczna, ale zasmakowałyśmy też wyrobów gospodarskich. Jako pierwsze głosowałyśmy na najlepszy wyrób. A wyroby były pyszne: sałatka z cukinii, leczo z cukinii, "ośmiorniczki", tatar z kabaczka i przepyszna cytrynowa nalewka 😜. W Mrozowie zobaczyłyśmy jeszcze Biały Pałac. Pałac w Mrozowie powstał w osiemnastym wieku, i już około roku 1860 został przebudowany, i tak powstała  bryła w stylu neogotyku angielskiego. W tak zwanym stylu Tudorów.




Teraz mieści się tam zakład leczniczy prowadzony przez siostry zakonne. Zwiedzić go nie można, ale nawet z daleka wygląda pięknie.

Udało się nam za to zwiedzić kościół w Mrozowie z 1686r. Wcześniejsza świątynia powstała tutaj w około 1353 roku, ale zachowały się z niej tylko fundamenty.






 

Dolny Śląsk na wiele takich "perełek". Zachowanych śladów ludzi, którzy tu żyli, kochali, nienawidzili, prowadzili wojny, umierali... Warto zachować to, co po nich zostało, co dla nich było ważne. 

Ale tu i teraz też jest ważne - to nasze życie... warto się nim cieszyć. Warto się cieszyć nawet z małych rzeczy. Chociażby, ze znalezionego w lesie grzybka... podobno w tym roku jest ich urodzaj... 




poniedziałek, 5 września 2022

Idziemy do ZOO...

 Goście, którzy przyjeżdżają do Wrocławia, bardzo chętnie zwiedzają starówkę, Ostrów Tumski i (co dla nich oczywiste) ZOO. Z racji mojego miejsca zamieszkania ZOO, to dla mnie bardziej problem, niż atrakcja, a weekendy, to już lepiej z domu się nie ruszać. No, ale czego się nie robi dla wnusi... W pierwszych dniach września powinnam wybierać się do Ukrainy, do Chmielnickiego, ale wyjechać nie można. Więc co robić? Idziemy do ZOO... W Chmielnickim dzieci szybko nauczyły się tej piosenki i chętnie ją śpiewały "Idziemy do ZOO"... Całą drogę słyszałam ją (w głowie) śpiewaną przez Andreja, Vlada, Kolę, Polinę, Krysię.... Co u nich? Że są bezpieczni, to wiem, ale nie przypuszczałam, że będzie mi ich brakować. Może kiedyś będzie okazja, że tak jak moja Nielka "wytarmoszą" owieczki, pokarmią kozy, zachwycą się kolorowymi rybkami... a może przyjadą tu, jak dorosną... ze swoimi dziećmi... do ZOO...








Póki co, chyba wszystkie (wszystkie trzy - ja, Natalia i Bożena) cieszymy się, że nie jesteśmy same. Jesteśmy w stałym kontakcie i wspieramy się, ale nie tylko. Staramy się robić sobie małe przyjemności. Pamiętam, że w czasie świąt, gdy byłam w Chmielnickim i było mi ciężko, zawsze mogłam liczyć na Natalkę, Walę, Romana... Teraz mam wielką ochotę nie tyle odwdzięczyć się, a zrobić to samo, ze zwykłej sympatii, radości innych. Zdarzają się ku temu okazję. W ostatnich dniach było święto Natali i nie dała się oszukać 😬 od razu wiedziała, że chęć spotkania, to jej święto, a nie problem. Trudno, albo ja tracę dar wiarygodności, albo za dobrze mnie zna.


Za to odkryliśmy bardzo przyjemne miejsce nad Odrą: cicho, spokojnie, w środku miasta, ale wcale się tego nie czuje. I kawa dobrze smakuje...

Minął już 1 września, jakże inny niż wszystkie, które mijały prze ponad 30 lat. Z jednej strony nie zerwałam kontaktów z Chmielnickim i są osoby, z którymi pracuję cały czas.


Z drugiej, z niektórymi uczniami od dnia rozpoczęcia wojny nie mam wcale kontaktu. Są natomiast we Wrocławiu uchodźcy, nawet z miasta Chmielnicki, którzy potrzebują wsparcia w nauce języka... i chyba tę część winnam zagospodarować, mając nadzieję, że niekoniecznie pójdziemy do ZOO.



Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...