poniedziałek, 29 listopada 2021

Paderewski i kaszanka

 Nie okrzepłam jeszcze po żytomierskich przygodach, gdy rano zadzwonił telefon. Pani Wala przypomniała mi, że pan Franciszek z Obwodowego Związku Polaków zaprosił nas na koncert muzyczny. Kochana pani Wala... no oczywiście, że zapomniałam, a chciałam jeszcze rozmówić się z panem Frankiem: wyraziłam zgodę na kilka wykładów o Polsce, dla osób starających się o Kartę Polaka. Ja wyraziłam zgodę, ale dla mnie to dodatkowa praca, za którą nie otrzymuję ani wynagrodzenia, ani innych bonusów, a przygotowanie godzinnego wykładu, to kilka godzin pracy. No, niby ok. Zgodziłam się. Pomyślałam, że raz w miesiącu, to nie aż takie obciążenie, materiały przygotowane zawsze się przydadzą, a skoro jest potrzeba... Tylko to tak jest, że jeśli człowiek chce zrobić przysługę, to obraca się to przeciw niemu.  Wiedziałam, że z panem Frankiem trzeba konkretnie. Ustaliłam zatem kilka terminów. Pierwszy był ok. Niewiele osób, bo covid, ale uczestniczy podali mi tematy. Wyglądali na chętnych. Drugi termin. Idę przygotowana, a tu drzwi zamknięte. Pani z biblioteki nie ma szczepień. Trudno, zdarza się. Trochę mnie zdziwiło, bo jedna z Pań pyta, kiedy ja "odrobię" spotkanie, a przecież to nie należy do moich obowiązków. Pan Franek nic nie wyjaśnił. Machnęłam na to ręką, ale jak następnym razem dowiedziałam się, że w tym samym czasie i miejscu, gdzie miał się odbyć wykład, odbywa się konkurs wiersza, a pan Franek nie uważał nawet za właściwe mnie poinformować, ojjj... to mnie ruszyło. To ja robiłam uprzejmość, więc uprzejmość się skończyła i zaproszenie na koncert nic tu nie zmieni. Umowa jest umowa, albo umowy nie ma.

Koncert odbywał się w murach Kolegium Muzycznym. 


Na wejściu powitał nas pomnik Władysława Zaremby, Ukraińskiego (nazwisko, jakby polskie?) kompozytora, pochodzącego z okolic Chmielnickiego. 


Koncert, który się odbył, miał związek z projektem Konsulatu w Winnicy - uczczenie panię 80 rocznicy śmierci I. J. Paderewskiego. Koncert był na wysokim poziomie. Nie jestem muzykiem, ale słychać było pełne zaangażowanie muzyków, a wykonawcami byli wykładowcy Krakowskiej Uczelni Muzycznej. Wysłuchaliśmy kilku utworów Podolskich i Wołyńskich kompozytorów: Juliusza Zarębskiego, Jadwigi Sarneckiej (po raz pierwszy usłyszałam grę na 6 rąk, na jednym fortepianie), no i oczywiście I.J. Paderewskiego. 



I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie, jak ledwie wczoraj odwiedzałam grób Paderewskich w Żytomierzu, a dziś słucham muzyki ich syna. 

Żytomierz... Chmielnicki... Kilka miast w Ukrainie widziałam, co prawda, w pierwszym momencie te dwa nie były do siebie podobne, ale po "drugim rzucie okiem". W miastach Zachodniej Ukrainy, które po pierwszej wojnie były w granicach Polski, ślady polskości są wyraźniejsze. Inna jest zabudowa starego miasta. Mimo zniszczeń po 2 wojnie, zdają się nosić ślady bogatej przeszłości. W Żytomierzu i Chmielnickim tego nie widać. Stare miasta są dużo uboższe. Jest kilka kamienic, i tu i tu jest centralny deptak. Żytomierz jest chyba większym miastem. Chmielnicki bardzo szybko się rozwija. Mimo to, jest coś nieuchwytnego, co trudno nazwać i określić, ale co wyraźnie mówi, że historia miast, które w dwudziestoleciu międzywojennym nie wróciły do Polski, była trudna. Te miasta w jakiś nieuchwytny sposób zostały naznaczone. Taka jest ich historia.

Kiedyś od przewodnika usłyszałam, że na tych terenach rządzili Polscy Szlachcice, a ludność Ukraińska była na ich usługach. Zastanowiło mnie to zagadnienie. Nie bardzo rozumiałam, o co chodzi, bo przecież tu była Polska. Polacy byli zarówno szlachcicami, jak i mieszczanami, chłopami... To Kozacy przybyli na te tereny z Krymu, a Rosja zabrała tereny Polsce. Nikt do nikogo nie powinien mieć pretensji, bo historycznie to ma swoje uzasadnienie, kto silniejszy, ten stawia warunki. Tylko po co zakłamywać historię? Oj tam... Innym razem zapytałam przewodnika. Ten odpowiedział, że dla Ukraińców, tak lepiej brzmi 😂😂😂. To chyba po Pawlaku: Sąd sądem, a sprawiedliwość ma być po naszej stronie. No i niech ta im bedzie Bolek  😂😂😂. Świata nie zmienisz.

I tak w drodze powrotnej film mi cały leci, aż doszłyśmy z panią Walą na targ. A ona do mnie, że ma niespodziankę. Byłam już na tym targu, ale on jest daleko od mojego domu i często spotykam się z tym, że jak zaczynam mówić jakość produktów słabnie, a ceny rosną. Pani Wala zaprowadziła mnie do kilku stoisk. Wspomniała też, że ja nauczycielka i tu mieszkam i uczę. Pokazała, gdzie kupić dobrą kapustę kiszoną, chlebek, grzyby, owoce, a na koniec.... O matko z córką!!! Kaszanka!!! 😛 W domu jem tak 2,3 razy w roku, ale tu jak zobaczyłam.... 

Nic mi więcej nie potrzeba... 😁



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...