niedziela, 17 listopada 2024

Od pucybuta do barona

 Mam kilka ulubionych miejsc, które bardzo chętnie odwiedzam. Jednym z nich jest bajkowy pałac w Mosznej.


Okazja nadarzyła się zupełnie niespodziewanie. Zaprzyjaźniona ze Ścinawą wieś Ręszów, organizował wycieczkę. Kamila (dyrektor znanego z opieki nad uchodźcami Pałacyku), została na tę wycieczkę zaproszona i przesłała nam "wici". Oczywiście, że skorzystałyśmy. 😊 Dawno w Ścinawie nie byłam, zapomniałam, jak ładny jest Pałacyk - ośrodek noclegowy dla młodzieży. Zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Pokoje zachęcają do odpoczynku.


 


Jest wszystko, co potrzebne - estetyczne, czyściutkie i nawet znalazłam boćka na ścianie.

Miałam też okazję spotkać panią Walę z Chmielnickiego. Mieszka w Pałacyku. Wzruszyło mnie to, co powiedziała: To jest mój dom. Mam wyrzuty sumienia, że nasze spotkanie są tak rzadkie, ale czas płynie tak szybko, że nie można zrobić wszystkiego, a zajęcia, które prowadzę i rano, i czasem w południe, i wieczorem, rozbija moje dni na czas po lekcji i przed lekcją. 

Mieszkańcy Ręszowa okazali się bardzo otwarci i przyjaźni. Przez co, wycieczka była tym bardziej przyjemna. Sprzyjała nam również pogoda - ciepła, jak na tę porę roku i słoneczna. Widok tego obiektu, jak zwykle mnie zachwycił.





Wcześniej byłam w pałacu tylko w restauracji, teraz mogłam przejść się po pomieszczeniach pałacu, poznałam też skrawek jego historii. Pierwsze wzmianki sięgają okresu Średniowiecza. Jakiś czas był własnością zakonu Templariuszy, ale swoją potęgę i przepych zdobył dzięki  Wincklerom w XIX wieku. Wyobrażałam sobie, że to ród szlachecki, zasiedziały na śląsku, zasłużony dla regionu. Nic bardziej mylnego. Założycielem rodu Tiele-Wincklerów był Hubert von Tiele-Winckler. Swoją pozycję i bogactwo zawdzięczał głównie małżeństwu z Valeską Winckler, której ojciec Franz Xawery Winckler był posiadaczem ziemskim, współwłaścicielem kilkudziesięciu kopalń, a także współzałożycielem miasta Katowice.

Historia Wincklera, przypomniała mi trochę historię naszego Wokulskiego z "Lalki" albo Nikodma Dyzmy. Inteligencja i spryt pozwoliły mu dołączyć do śmietanki towarzyskiej Prus i czuć się tam "na miejscu". Jego syn podtrzymywał tradycje ojca. Otrzymał nawet tytuł szlachecki. Okoliczna ludność, podejrzewała go o konszachty z diabłem, co najwidoczniej go bawiło i uwiecznił to na elewacji pałacu.


Pałac rozbudował z przepychem i smakiem, jego gościem bywał nawet sam cesarz Wilhelm II.











Franz Winckler, oprócz zamiłowania i zdolności do pomnażania majątki, miał również wielkie zamiłowanie do kobiet. Do dziś krąży legenda o białej damie krążącej po zamku, która jest duchem guwernantki, której Franc był kochankiem. Guwernantka spodziewając się dziecka, została odtrącona przez Franca i rzuciła się z okna wieży. Nie tylko jej duch jest obecny, pozostał jeszcze jeden ślad, jego niecnych dokonań.


Pałac przetrwał w dobrym stanie, bo po wojnie znajdował się tam szpital dla nerwowo chorych. Dzięki temu nie popadł w ruinę. Został jeszcze piękny ogród otaczający pałac, a w nim malutki cmentarz rodzinny.





Piękny, dawny świat, jak zwykle okazał się nie tak czysty, nieskazitelny i dobry, jak nieraz chcielibyśmy go widzieć. Władza i pieniądze nie zawsze przynoszą szczęście. Owszem, pomagają wygodniej żyć, ale czy lepiej?
W Mosznie jednak chyba jakiś dobry duch krąży, bo nawet teraz, w połowie listopada, kwitną różowe róże.







czwartek, 14 listopada 2024

Skrywane niepokoje

 11 listopada. Święto Niepodległości. Ten czas, gdy nasz wieszcz narodowy pisał:

"Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie...", minął bezpowrotnie. Nie ma żadnego szacunku. Nie ma prawdy. Nie ma prawa. Politycy prześcigają się w łamaniu prawa i gnębieniu najsłabszych. Jestem nauczycielem. Już nie odpowiadam za innych nauczycieli (na szczęście), już nie kieruję placówką i to jest moja największa radość. Mimo wszystko, moje pedagogiczne serce nakazuje mi milczeć o tym, co czuję patrząc na działalność naszych władz. Z pewnym świadomym zakłamaniem pokazuję uczniom tę lepszą stronę mojej ojczyzny. 

Młodszym daję nadzieję, że być może Ukraina, tak jak przed laty Polska - powstanie i będzie niepodległa. Opowiadam im o rozbiorach, walce o polskość, o wolność. 




Starszym, tym, co przybyli uciekając przed wojną pokazuję historię. Staram się ważyć słowa i opowiadać o faktach, bez komentarzy, by uniknąć błędu. By nie pokazać niepokoju i walki, jaka się toczy w mojej głowie. To trudne, ale możliwe. Nie mogę, nie mam prawa przekazywać własnych przekonań. Przekonań, że Polska pada, nie ma gospodarza. 

Pokazuję zatem historię, którą zostawili po inni - Czesi, Austriacy, Prusacy. Zachwalam dzielnicę czterech świątyń, mówiąc o otwartości i tolerancji.




  Zachwalam muzeum ulokowane w budynku dawnego arsenału. Tłumaczę znaczenie naszego miejskiego herbu, myśląc, jak inni postrzegają nas teraz. Czy na pewno Polska jest krajem przyjaznym i bezpiecznym? Ja, czuję się tu coraz gorzej.


Opowiadam o czasach, w których w centrum miasta handlowano mięsem, a teraz działają artystyczne dusze.



Opowiadam historie i legendy o moim rodzinnym mieście. 



Robię to wszystko z radością, bo lubię swoich uczniów i kocham swoje miasto, ale... niepokój nie chce mnie opuścić. Dlaczego? Dlaczego ludzie, którzy posiadają władzę, mają zabezpieczone duże środki na życie, tak podle postępuje z innymi? Czy to koniec naszej kultury? Czy tak właśnie musi być?

Zawsze z przyjemnością czytałam blog dyrektora z Bemowa. Może nie zawsze się z nim zgadzałam, ale pisał rozsądnie, z taktem pedagogicznym i nadzieją. Ostatni post był inny. Bardzo mnie poruszył - nawet on stracił nadzieję. 

Na trudne chwile pomaga mi wyjazd. 11 listopada... początek... źródło... wielkopolska... Poznań...









Podobno to tam, na Ostrowiu Tumskim złożone zostały szczątki naszych pierwszych władców: Mieszka i Bolesława. To tam wszystko się zaczęło. 



To na tamtejszym Rynku koziołki uratowały wizytę poważnego gościa.





To tam rozpowszechniono legendę o św. Marcinie i na jego cześć 11 listopada można kupić najsłodsze,  najsmaczniejsze rogale Marcińskie.  

Czy tam też znajdzie się ktoś, kto przyniesie nadzieję dla Polski? Nie wiem. Czy każdy, kto usiądzie na stołku władzy pozbywa się natychmiast prawdy, szacunku i dobra?

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...