Mam kilka ulubionych miejsc, które bardzo chętnie odwiedzam. Jednym z nich jest bajkowy pałac w Mosznej.
Okazja nadarzyła się zupełnie niespodziewanie. Zaprzyjaźniona ze Ścinawą wieś Ręszów, organizował wycieczkę. Kamila (dyrektor znanego z opieki nad uchodźcami Pałacyku), została na tę wycieczkę zaproszona i przesłała nam "wici". Oczywiście, że skorzystałyśmy. 😊 Dawno w Ścinawie nie byłam, zapomniałam, jak ładny jest Pałacyk - ośrodek noclegowy dla młodzieży. Zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Pokoje zachęcają do odpoczynku.
Jest wszystko, co potrzebne - estetyczne, czyściutkie i nawet znalazłam boćka na ścianie.
Miałam też okazję spotkać panią Walę z Chmielnickiego. Mieszka w Pałacyku. Wzruszyło mnie to, co powiedziała: To jest mój dom. Mam wyrzuty sumienia, że nasze spotkanie są tak rzadkie, ale czas płynie tak szybko, że nie można zrobić wszystkiego, a zajęcia, które prowadzę i rano, i czasem w południe, i wieczorem, rozbija moje dni na czas po lekcji i przed lekcją.
Mieszkańcy Ręszowa okazali się bardzo otwarci i przyjaźni. Przez co, wycieczka była tym bardziej przyjemna. Sprzyjała nam również pogoda - ciepła, jak na tę porę roku i słoneczna. Widok tego obiektu, jak zwykle mnie zachwycił.
Wcześniej byłam w pałacu tylko w restauracji, teraz mogłam przejść się po pomieszczeniach pałacu, poznałam też skrawek jego historii. Pierwsze wzmianki sięgają okresu Średniowiecza. Jakiś czas był własnością zakonu Templariuszy, ale swoją potęgę i przepych zdobył dzięki Wincklerom w XIX wieku. Wyobrażałam sobie, że to ród szlachecki, zasiedziały na śląsku, zasłużony dla regionu. Nic bardziej mylnego. Założycielem rodu Tiele-Wincklerów był Hubert von Tiele-Winckler. Swoją pozycję i bogactwo zawdzięczał głównie małżeństwu z Valeską Winckler, której ojciec Franz Xawery Winckler był posiadaczem ziemskim, współwłaścicielem kilkudziesięciu kopalń, a także współzałożycielem miasta Katowice.
Historia Wincklera, przypomniała mi trochę historię naszego Wokulskiego z "Lalki" albo Nikodma Dyzmy. Inteligencja i spryt pozwoliły mu dołączyć do śmietanki towarzyskiej Prus i czuć się tam "na miejscu". Jego syn podtrzymywał tradycje ojca. Otrzymał nawet tytuł szlachecki. Okoliczna ludność, podejrzewała go o konszachty z diabłem, co najwidoczniej go bawiło i uwiecznił to na elewacji pałacu.
Pałac rozbudował z przepychem i smakiem, jego gościem bywał nawet sam cesarz Wilhelm II.
Franz Winckler, oprócz zamiłowania i zdolności do pomnażania majątki, miał również wielkie zamiłowanie do kobiet. Do dziś krąży legenda o białej damie krążącej po zamku, która jest duchem guwernantki, której Franc był kochankiem. Guwernantka spodziewając się dziecka, została odtrącona przez Franca i rzuciła się z okna wieży. Nie tylko jej duch jest obecny, pozostał jeszcze jeden ślad, jego niecnych dokonań.
Pałac przetrwał w dobrym stanie, bo po wojnie znajdował się tam szpital dla nerwowo chorych. Dzięki temu nie popadł w ruinę. Został jeszcze piękny ogród otaczający pałac, a w nim malutki cmentarz rodzinny.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz