Kończy się rok szkolny i znów zaczyna się nagonka na nauczycieli. Moje zdziwienie budzi to, że zdecydowana większość rodziców domaga się większych pochwał, nagród dla swoich dzieci, ale... gnębi nauczycieli i oczekuje, że Ci będą lepsi. Rzeczywiście, bardzo ciekawa metoda. 😜 Rodzic ma zawsze rację, wiec nie rozumiem dlaczego rodzice dziwią się, że część nauczycieli ich naśladuje 😂😂😂. A całkiem serio, to pewnie, że część nauczycieli nie nadaje się do tego zawodu, ale zdecydowana większość robi wszystko, by ten system jeszcze trwał. Czy słusznie? - sama nie wiem. Całe dorosłe życie związałam z edukacją, z jednej strony - nie żałuję, ale z drugiej... chyba pora umierać...
Dzięki Bogu i partii 😜, ja już nie muszę stosować się do większość nakazów, zakazów, wytycznych, itd... Moje "dzieci" przychodzą, bo chcą, albo nie przychodzą... Czasami, gdy mają problemy z opanowaniem materiału, pomagam im zrozumieć, wyjaśnić, rozwiązać... Wiem, że to nie wina nauczyciela, że nie potrafią pojąć pewnych tematów. Kilka razy tłumaczyłam im co to jest ułamek, jak dodawać, odejmować ułamki. Do mnie przychodzi kilkoro dzieci, ale i tak, np. ten, który szybko pojął fenomen tego zagadnienia, próbował przeszkadzać (popisywać się) innym. Jak dotrzeć do wszystkich, gdy jest ich ponad 20? Tak... większości wystarczyło, jak narysowałam pizzę i pocięłam je na kawałki, ale nie wszystkim, dawałam więc im inne zadanie, albo pozwalałam zagrać w grę, a "opornym" tłumaczyłam na różne sposoby, aż zrozumiały. Żeby tak pracować, potrzebne są małe grupy, albo odpowiedzialność ucznia za opanowanie materiału, albo udział osób trzecich, a że takich nie ma - to tylko w domu. Obarczanie nauczycieli odpowiedzialnością za wszystkie grzechy prowadzi donikąd, a może do wojenki rodzicielsko-nauczycielskiej. Może komuś na tym zależy. Widzę jednak, że dzieci są już zmęczone - z jednej strony już nie chcą ćwiczyć, uczyć się, ale z drugiej, jeden z tych wytrwałych wychodząc powiedział tak do siebie: i co? Wrócę do domu i zostanie mi tylko gra... Może i tak... na to nic nie poradzę, puki co... wymyślam, co może ich zainteresować, może gra, może zabawa, a może doświadczenie...
Rozpoczął się sezon wycieczek i festynów. Doskonale pamiętam ten czas, z czasów dyrektorskich - pełna mobilizacja, poszukiwanie pomysłów, sponsorów. Dodatkowa praca poza wynagrodzeniem, a zawsze i tak znalazły się osoby, które potrafiły tylko skrytykować, wytknąć wszystkie niedociągnięcia... 😂😂😂😂 ale... najlepsza akcja była, gdy pobiło się dwóch tatusiów, o jakąś sprzeczkę synów - cóż... jesteśmy tylko ludźmi, więc też miałyśmy trochę satysfakcji, zwłaszcza, że na festynie była policja i różnie mogło się skończyć. W tym roku wybrałam się jako gość (oczywiście z Nielką), na festyn politechniki. Było co robić: wyścigi kajaków, psy ratunkowe i oczywiście stacje z zadaniami. Nielka była zafascynowana i bardzo zaangażowana - ja mniej, tłum mnie wykończył 😓
a czekał mnie jeszcze grill na działce z przyjaciółmi. Cieszyłam się na to spotkanie, ale cieszyła się również, że moja niezawodna córcia pomogła mi, bo "przytargać" z domu prowiant, uszykować grilla i stoły, w tym dniu, to byłoby ciut za na to. 😉 Dzięki mniej do przybycia gości grill był rozpalony, stoliki ustawione, wystarczyło podać do stołu i gada o starych, dobrych czasach i nie tylko 😊
Wieczór był bardzo przyjemny i mogłam pobawić się w dawno niewidzianą Ozzy (ko cham tego psa - wariata). Na szczęście udało nam się nie poruszać tematów politycznych, bo tak jak nasz kraj, jesteśmy w tej kwestii podzieleni.
Mnie się zdawało, że mam raczej poglądy lewicowe, ale chyba się bardzo pomyliłam. Obecna lewica wybiera sobie grupy społeczne i dodaje im pieniędze ze wspólnego kotła. Ja się z tym nie zgadzam. Rozdawanie środków beż żadnego planu i bez żadnych warunków, moim zdaniem prowadzi do patologii. Wcale się z tym nie kryję, natomiast bardzo dziwi mnie podejście, zdawać by się mogło mądrych i wykształconych osób. Uważam, że wydawanie 1500 zł., za to, że ma się małe dziecko, to jakiś obłęd. Osoba mi znana, kiedyś będąca dla mnie autorytetem, "naskoczyła na mnie", że nauczycielom nic się nie podoba. Ostatnio na "tapecie" jest renta wdowia. Już dziś wdowa może wybrać swoje świadczenie lub 85% świadczenia zmarłego małżonka (nawet osoba nigdy nie pracująca jest zabezpieczona). Są również środki w ZUS-ie, które można dziedziczyć. Ta sama osoba próbowała mi wmówić, że emerytura małżonka jest dziedziczna i nie mam prawa się odzywać, bo jako osoba samotna nie mogę nic dziedziczyć, 😀 a środki na emeryturę zmarłego małżonka są dziedziczne. Oczywiście osoba ta nie wspomniała, że wyliczenia ekonomów pokazują co innego oraz że ze wspólnego, tego samego kosza są te wszystkie +, emerytury dla matek, babciowe... zapomniała również, że pracująca osoba, która wychowuje sama dziecko, nigdy nie otrzyma alimentów, bo nawet najniższa krajowa jest za duża, żeby takowe otrzymać. Zapomniała, że brak alimentacji, to przestępstwo, którego często dopuszcza się osoba uzależniona, a państwo "umywa ręce" w ich uzyskaniu. Zapomniała, że na rentę dla tej osoby, która uchyla się od alimentów, składa się również osoba, której nikt nie pomógł i nie zwrócił poniesionych kosztów. Ot, nasza Polska lewica. Lewica, która rządzi się prawem Kalego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz