piątek, 18 listopada 2022

Od przeznaczenia nie uciekniesz...

 Nauczyciel, to często taka nieżyciowa istota, że częściej myśli o innych niż o sobie. To, że inni to wykorzystują, to zupełnie inna historia... ale ja do dziś nie nauczyłam się, że trzeba myśleć o sobie. Ale do brzegu...

Jestem w domu, a łazienka woła już od jakiegoś czasu: "Dana zrób mnie, chcę być ładna!". Postanowiłam ją posłuchać, ale jak mieszkać, bez łazienki - nie da się. No to popytałam i znalazłam, a raczej "dobrzy ludzie", znaczy przyjaciele, pozwolili mi zamieszkać na czas remontu w mieszkaniu, które wcześniej zamieszkiwała ich ciocia. 

Remont się zaczął, więc zaczęło się bieganie za kaflami, białą armaturą itd... Lekcji zdalnych nie odłożę, bo w Chmielnickim czekają na nie, jeździć nie potrafię, więc jestem uzależniona od innych... no to nic dziwnego, że "cuś" zaczęło mnie brać, ale... spotkanie na 11 listopada zaplanowane, zebranie z rodzicami umówione, wycieczka już dawno uzgodniona. Jak zwykle czasu nie ma, żeby poleżeć, iść, jak biały człowiek do lekarza... przejdzie... (chyba na zonę i dzieci  😠).

Dopadło mnie, gdy byłam z Nielką - no nie miało kiedy, tylko jeszcze stress, że ją zarażę. Ale dopadło fest, nie pomógł nawet inhalator. Stwierdziłam, że trudno, bez lekarza się nie obejdzie, ale wycieczka... z inhalatorem w kieszeni jeszcze poszłam.


Lekarz stwierdził, że to zapalenie oskrzeli i chcąc nie chcąc zostałam "uziemiona". No to siedzę i myślę, bo co mi pozostało. Z tego myślenie, to czasem rożne głupoty przychodzą do głowy: miałam taki pomysł, że może czas się zbierać, bo wróciłam na miejsce swojego urodzenia. Urodziłam się w domu i do tej pory nie wiem na pewno którego dnia, bo pchałam się na ten świat i pogotowie przyjechało, jak było już po wszystkim. Zapytali tylko co wpisać: stary czy nowy rok? Wpisali stary i tak zostało 😂😂

Teraz, przez chwilę mieszkam na tej samej ulicy i jak mnie dusiło, to pomyślałam, że może na górze się o mnie upominają, ale chyba jeszcze mnie nie chcę - nie wiem, czy cieszyć się czy nie, ale nic z tym nie będę robić. Na górze wiedzą lepiej...

No to siedzę sobie trochę, leżę trochę i dalej myślę. Upatrzyłam sobie talerz "cioci Ziuty". Układam na nim kanapki i myślę o niej. Ziuta pochodziła z Kresów. Urodziła się w latach 20 XX wieku. Nie znam jej miejsca urodzenia, ale przed drugą wojną chodziła do lwowskiego gimnazjum. Gimnazjum Urszulanek. W czasie wojny wyszła za mąż za żołnierza, i... bardzo szybko została wdową. Po wojnie z falą uchodźców dotarła tutaj, na ziemie odzyskane. Zabrakło jej 2-3 lat, żeby dożyć 100. Znałam ją mało, widziałam zaledwie kilka razy, ale zawsze miałam pozdrowienia "dla kudłatej" i ciepłe słowo. Teraz siedzę w jej domu, jem z jej talerza i patrzę... ładny, delikatnie zdobiony... pewnie z zastawy...



Odwracam go i widzę:


Sygnatura Kuzniecowa, fabryki, która została założona przez kupca Terentija Kuzniecowa w 1832. W 1891 roku spółka przejęła fabrykę Gardnera w Werbilkach (obecnie Fabryka Porcelany Dmitrow). W 1889 r. firma zaczęła działać pod nową nazwą- M.S. Kuzniecow Towarzystwo Produkcji Wyrobów Porcelanowych i Ceramicznych. W 1918 roku fabryki Kuzniecowa zostały znacjonalizowane. Tradycję Kuzniecowa podtrzymywane są obecnie przez zakłady w Dulewie.

Ta konkretna sygnatura pochodzi z lat 1891 - 1917. Z tego okresu jest ten talerz. Mogę przypuszczać, że "ciocia Ziuta" przywiozła go z domu. Czy tylko ten jeden czy więcej, tego już się nie dowiem. Wiadomo natomiast, że służył jej całe życie. Być może był namiastką domu. Jakiego? Gdzie? Nie wiem, ale fakt, że uczyła się w gimnazjum i fakt, że posiadała zastawę z tak znanej i drogiej fabryki, świadczy o tym, że pochodziła z bogatego domu. Być może uciekając zostawiła dworek, folwark, zakład... Na pewno dużo przeszła, na pewno tęskniła, ale zapamiętam ją jako przyjazną, otwartą osobę - "ciocię Ziutę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...