środa, 30 czerwca 2021

Góra z górą...

 Góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem - zawsze.

To już miesiąc w domu 😁 Czas leci niesamowicie, a mnie się zdaje, że dopiero co przyjechałam. Cieszyłam się, że całe 3 miesiące... no tak... 3 miesiące, ale jak rok szkolny, nie było się w domu, to dni nie biegną, a uskuteczniają jakiś maraton. W dodatku krąży jakiś wirus, no, nie ten covidowy, ale dzieci nie zdążyły się wychorować jesienią i zima, więc chorują na potęgę teraz. Mnie też dopadło 😉 dwutygodniowy wirus dziecięcy, a więc kilka dni z głowy 😒. Przyjaciele czekają, działka czeka, na zewnątrz i w domu upał, że naleśniki można smażyć, a ja kaszel gruźliczy i w domu... no cóż, nie ma co narzekać... Wszystko musi poczekać, ale moja działka, to istna dżungla 😕 strach się bać. Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. 

Przed wyjazdem w Chmielnickim żartowali, że jak ktoś z nich się zjawi we Wrocławiu, to ja będę mówić: No sorry, właśnie jestem na wakacjach 😂 i niewiele brakowało, a tak by było. W czasie mojej choroby dzwoni Natala, że przyjeżdża do córki na kilka dni... a ja 😂😂: no sorry, jestem chora 😂😂😂.

No nie, aż taka nie jestem. Jeszcze z głosem "żula" i oddechem  "asmatyka", ale nie darowałam sobie spotkania. Tym bardziej, że na Rynku pierwszy po covidzie jarmark.


No i oczywiście Natala nie wiedziała, że koniecznie trzeba pogłaskać naszego niedźwiedzia na Rynku, a że życzę jej jak najlepiej, to musiałam jej to "uświadomić" - posłuchała 😜 szczęście jej nie ominie.


Dwa dni później było mi już znacznie lepiej i z największą ochotą umówiłam się z Natalą na obiad 😄. Wybrałam, a jakże, knajpeczkę niecodzienną w cudownej okolicy, czyli Barkę Tumską przy Ostrowiu Tumskim. Taka byłam z siebie zadowolona, że i coś historycznego, i pełna kultura, i atrakcja, bo barka... Po drodze było jeszcze nasze urocze Muzeum Narodowe z parkiem...


Urokliwe widoki z mostów na Odrze...


No i wybrana przez ze mnie restauracja... jak się okazało w tym dniu z imprezą zamkniętą. 😟 No to tylko mnie mogło spotkać (zresztą moja wina, bo nie sprawdziłam). Cóż, nie ma tego złego 😏, tylko buty niewygodne 😁. Poszłyśmy do Domu Jana Pawła, pomyślałam, że widok z oranżerii na ogród botaniczny zrekompensuje nam barkę.

I pewnie tak by było, tylko część jadalna w hotelu była zamknięta. 😓 Szczerze mówiąc, już było mi strasznie głupio i nic nie usprawiedliwia mojego wieczne "roztargnienia" i "chodzenia na żywioł", ale uratowała nas Lwia Brama....

W samym centrum Ostrowia... zaczęło się nie najlepiej, bo nie było wolnych miejsc i "organizowałyśmy" sobie fotele, ale jedzonko... 😋 poezja smaku...


Jak mówią: głupi ma szczęście i tylko to mnie uratowało przed pełną kompromitacją 😁😁😁






poniedziałek, 21 czerwca 2021

Nie pora na sen...

 Ucieka dzień za dniem. Mijają minuty, godziny, dni... W domu. Jestem w domu. U siebie. Tu, gdzie znam każdy kąt, gdzie słońce świeci i deszcz pada, taki sam zawsze, od urodzenia... Dobrze jest być w domu. Dobrze... a jednak... a jednak myślę, że wyjazd na Ukrainę to jedna z najlepszych decyzji. To wolność!!!

Moje miasto również powitało mnie niespodzianką. Mimo trwającej pandemii, na Rynku zorganizowano jarmark. Może będzie lepiej, może opuści nas pandemia i znów nastaną dobre dni. Może....


 Może... Ale każda bitwa pochłania ofiary. Nawet zmiany na lepsze mogą boleć. Nikt nie wie, co przyniesie kolejny dzień... jakie zmiany nastaną... jaka rzeczywistość nas czeka... nadzieja umiera ostatnia, ale... wokół oprócz radości, spokoju, nadziei, w domu czaił się mrok. 

Osobiście nie znam nikogo, kto odszedłby z powodu covid. Znam osoby, które chorowały, ale z tego wyszły. To bliski mi osoby, ale są, żyją... a śmierć upomina się o tych, co chorobą nie były dotknięte, nie chorowały na covid. Jeszcze przed moim wyjazdem, samotnie w szpitalu odszedł ojciec mojej przyjaciółki. Pewnie nie ma idealnych rodzin, na świecie żyją ludzie, a ci popełniają błędy, "grzeszą", mają swoje wady... Ale wiem jedno: pożegnanie z moim ojcem, było jedna z najważniejszych chwil z moim życiu, moja przyjaciółka nie mogła tego doświadczyć. To, że był sam, na zawsze będzie ją bolało. Czy tak musiało być?

Zupełnie niespodziewanie odeszła mam mojej koleżanki. Nie chorowała na żadne ciężkie, przewlekłe choroby. Odeszła w domu. Sama. Pozostawiła córkę w żałobie i z pytaniami, które nigdy nie znajdą odpowiedzi. Czy tak musiało być?

W mojej rodzinie również pojawiła się śmierć. Śmierć na życzenie. Ojciec zostawił dwie córki. Małe córki... Jak potoczą się ich losy? Czy poradzą sobie z tą traumą? Czy tak musiało być?

Odeszła również Joanna - matka "moich" dzieci. Będąc dyrektorem, nie pozwalałam sobie na bardzo bliskie relacje z rodzicami. Z Joanną również nie miałam kontaktów poza służbowych, a jednak... a jednak była jednym z tych rodziców, których pamięta się lata: życzliwa, kontaktowa, na swój sposób zwariowana... Kochała życie i dzieci. Z jej inicjatywy i z jej pomocą poprowadziłam z dziećmi kilka niezapomnianych zajęć: wycieczki, warsztaty kulinarne... Dwa lata temu zachorowała na raka. Walczyła. Przychodziła blada, wycieńczona, w kolorowych chustkach na głowie, ale zawsze z uśmiechem na ustach. Dumna, walcząca - kobieta, żona, matka... Człowiek. Była piękna i dumna w tej walce. Odeszła... zostawiła dwójkę małych dzieci... nie przegrała, odeszła... stanęłam nad jej grobem i jedyne, co przyszło mi do głowy, to: Wstawaj! Walcz! Nie pora jeszcze na sen!

Za późno...

poniedziałek, 7 czerwca 2021

nieogar....

 Jestem w domu...


 

Wakacje... 😊

Nie pamiętam, żebym miała 1 miesiąc wakacji, a tu... Niby tak... nie ogarniam 😉 Rok poza domem to jednak nie przelewki, trzeba się na nowo przyzwyczaić, przywyknąć... 

Wchodzę do sklepu spożywczego, a tam... matko i córko, od samego patrzenia i wąchania czuję ślinotok... w moim przypadku to raczej dziwne, bo nigdy aż tak dużej wagi nie przywiązywałam do jedzenia, ale... zapach świeżutkich bułeczek, sery do koloru i wyboru, w dziale mięsnym kaszanka, serdelki, salcesony, prawdziwa krakowska... stoję i nawet przez maskę widać, że głupieję, bo panie dziwnie na mnie patrzą... patrzą, a ja nie wiem, co brać, tym bardziej, że na tym samym dziale są surówki... wszystkie patrzą na mnie i proszą weź mnie, weź mnie... 😍😂😂

Po pierwszym szoku pomyślałam, że człowiek, to jednak prosty jest w konstrukcji - wystarczy z tej piramidy Maslowa zabrać na chwilę podstawy, potem je dodać i szczęście rozkwita 😄 nie na długo, ale zawsze coś... Tym bardziej, że wyższe piętra (Maslowa oczywiście|) w Chmielnickim mam zagospodarowane. To, że wyjechałam, nie znaczy wcale, że od razy zapomnieli. Moi nowi przyjaciele, dzwonią, piszą... nawet wysłali zdjęcie, które świadczy o tym, że moja praca nie idzie na marne (ale to tajemnica )😂😂😂😂😂😂

Co jakiś czas przypomina mi się cytat, który wylosowałam z Andrzejkowej zabawie "Złamał sobie życie i teraz ma dwa, całkiem przyjemne życia" i to szczera prawda. Oprócz rodziny, za którą czasem bardzo tęsknie w Chmielnickim, mam jeszcze przyjaciół i to mimo odległości się nie zmieniło. Zluzowanie obostrzeń pandemicznych pozwala na spotkania z nimi. Kawka... pogaduchy, ale też  początek lata i co za tym idzie, imprezy... np. święto piwa w Hali 100-lecia. Co prawda, dostałam szczepionkę i piwa nit, ale "dla dobrego towarzystwa, cygan dał się  powiesić". 




 

 

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...