wtorek, 16 lutego 2021

święty Walenty, św. Walenty, serce zgubiłam pod miedzą...

 Ach, co też ludzie powiedzą.... 😂😂😂

No i prześladuje mnie ta piosenka, chociaż gdybym zgubiła serce, wcale bym się ludźmi nie przejmowała. Nawet pod miedzą. Tylko teraz to ani mi w głowie amory i często z córką "pół żartem, pół serio" powtarzamy słowa babci "a... bo te chłopy, to wszystkie takie". Na szczęście moje dziecko ma dobrą rodzinę i mam nadzieję, że tak zostanie. Ale wracając do Walentego...

W życiu tak nie zmarzłam! W życiu!!! Mróz około -20, jestem umówiona z przedszkolakami i 1 klasą na Walentynki... a tu autobus nie przyjeżdża. Taksówki nie zamówię, bo niby jak wytłumaczę, gdzie jestem. Zaczepiłam kierowcę stojącego nieopodal, a on nie pojedzie, bo auto zamarzło. Palców u stóp już nie czuję, za to wyraźnie słyszę, jak zęby obijają się o siebie. Mija godzina, a ja dalej w Chmielnickim, do Maćkowiec 10 kilometrów... już nawet nic nie czuję, tylko słyszę te zęby. Pytam kolejno kobiet stojących na przystanku, która jedzie do Maćkowiec, albo może kto mi taksówkę zamówi... W końcu jedna z pań, patrzy na mnie, widzę, że litość w niej zbiera i mówi: No, tak myślałam, że już widziałam. A czegoż to się nauczycielka nie ubrała?

Matko i córko - nie ubrała? Podkoszulka, bluzka, sweter,  płaszcz, szal, beret, getry, spodnie, kozaki... nie ubrała? Chyba pierwszy raz w życiu dobrowolnie tyle rzeczy mam na sobie... ale nie odzywam się, bo liczę na pomoc.

- Ty idź do sklepu, bo cała sina jesteś, my Cię zawołamy. - słyszę.

- Ale może taksówkę - proszę z nadzieją.

- Ty idź do sklepu, za 20 minut autobus.

Ja nie chcę autobusu, ja chcę do domu - prawie płaczę, ale słucham Pani i tak jestem wdzięczna, za opiekę. Po 20 minutach faktycznie autobus nadjeżdża. Wysiada przy kościele i co? Zaspy po kolana, a na śniegu lód. Idąc tak miałam wrażenie, że jak źle postawię nogę to wpadnę w jakąś nieznaną przestrzeń. Zimno, ciemno, do domu daleko, a lód pęka.



Docieram na miejsce, a palce nie chcą się wyginać. No ok... podmuchałam, ponacierałam... jakoś się dały obłaskawić i wróciły im funkcje życiowe. Przygotowałam się do zajęć, a dzieci nie ma 😭. Już miałam płakać nad swoją głupotą i ciężką dolą, gdy zaczęły się pojawiać. Co prawda większość nie przyszła, ale nie byłam sama i nie przeżyłam "zamarznięć" na daremno. W sumie "Walentynkowe" dzieci dostały to, co miałam przygotowane dla wszystkich i bawiliśmy się super.


 


Były smakołyki, tańce - wywijańce, zabawy na kocyku i bajki.

Tylko... jak wrócić do domu? Gotowa byłam zamknąć się w sali lekcyjnej i przenocować, byle nie brnąć po lodzie i nie czekać na autobus, który może przyjedzie, a może nie przyjedzie... 

"Boże, a kto mi kazał? No kto mi kazał taki rok wybierać - nie dość, że covid, to jeszcze zima tysiąclecia" - myślę... a tu, o Zbawco Świata - Wybawco... Sławek, prezes Mazurów oferuje podwózkę do domu... Pewnie bym padła mu do kolan, ale powstrzymałam się i tylko podziękowałam Julci, że podszepnęła mężowi 😇. Kochane dziecko z tej Julci, zawsze w potrzebie jest i wie, co zrobić.

Problemów z dojazdem nie było za to w Chmielnickim, tam umówiłam się z dziećmi, że zaproszą rodziców i młodsze rodzeństwo na Walentynki "do ZOO". Nauczyłam je piosenki, wierszyków o zwierzętach i przygotowałam dla dzieci zabawy i.... 





I młodsze rodzeństwo nie przyszło... no przecież nie może być normalnie 😂, a przynajmniej nie tam, gdzie ja jestem. Ale trzeba sobie radzić w każdej sytuacji, do zabawy zaprosiłam rodziców.



Nie wiem, czy zorientowali się, że na szybko zmieniłam scenariusz, ale było trochę śmiechu, zabawy i wszyscy wyszli zadowoleni - przynajmniej takie mam wrażenie.

Może kiedyś dorosnę... a może nie...

2 komentarze:

  1. Na to, to chyba trochę za późno. Pozdrawiam, a ze spotkaniem w klasztorze, to w tym roku nic z tego nie będzie :-((, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...