Mimo, że całe życie otaczam się dziećmi i te mnie chyba lubią, to czasem zapominam, jak fajnie jest być dzieckiem. Jako osoba odpowiedzialna, a zarazem wiecznie upominana o najróżniejszych zagrożeniach, nie dostrzegam tego, co naprawdę ważne. Niestety... wiele czasu poświęca się obowiązkom nauczycieli, odpowiedzialności za naukę, wychowanie, zdrowie, życie... ciężar tego tak przytłacza... trudno jest go zdjąć i poczuć radość pracy. Nie mówiąc już o sytuacji finansowej i innych czynnikach. O radości bycia dzieckiem przypomniała mi moja Nielka.
Umówiłam się z nią na nocowanki 😊. W naszym przypadku nocowanki odbywają się zawsze w czasie wakacji, ale teraz umówiłyśmy się zimą. Oczywiście miała plana, żeby było atrakcyjnie. Byłyśmy zatem na wystawie robotów.
Ta była jednym z młodszych dzieci na wystawie. Ze swoim tatą mówi tylko po angielsku. Po angielsku wydaje się komendy robotom, ale nie mogła się przebić 😕. Pomyślałam sobie trudno, niech uczy się sobie radzić, chociaż obserwując rodziców😈 miałam ochotę jedną matkę delikatnie opr... Odpychała innych uczestników, żeby jej dziecko zobaczyło, pobawiło się... mimo, że ono wcale nie było zainteresowane 😖. Bardzo brzydko sobie o niej pomyślałam, ale zajmowałam dogodne miejsca, by wpuścić innych, a jej zagrodzić drogę 😏. Może to niezbyt eleganckie, ale skuteczne - obrażona dołączyła do innej grupy (satysfakcja gwarantowana 😜). Z innymi rodzicami zawarliśmy przymierze bez jednego słowa. Jeden wróg jednoczy 😂😂😂.
Nielka wyszła zachwycona, tym bardziej, że dostała certyfikat i "frytki z Maca" 😂. Nie to jednak było najważniejsze. Dla mnie radocha zaczęła się, gdy z błaganiem w oczach zapytała: Dana, a mogę aniołka? Przed domem wyszukałam czysty kawałek świeżego śniegu. Niech sobie zrobi... jej radość nie miała granic.
Tak... nie zabawki, gry... a czucie miękkiego śniegu, doświadczanie, uczenie się... to daje prawdziwą radość. Potwierdził to również nasz wieczorny spacer do Hali Stulecia na pokaz świateł. Światełka owszem... ale lepienie kul ze śniegu, zabawy śnieżkami, chodzenie na czworaka i pełzanie po śniegu 😀 - raj na ziemi.
Trochę obawiałam się, czy ta zabawa nie odbije się na jej zdrowiu 😕, obserwowałam ją po powrocie do domu. Dałam od razu ciepłą herbatkę, do snu poczytałam "Dzieci z Bullerbyn", zaglądałam jeszcze jak spała... ale nic złego się nie wydarzyło. Zadowolona i radosna spała snem spokojnym.
Na drugi dzień miałyśmy swojego plana: kolejkowo i piernikowo. Rano zrobiłyśmy własny domek z pienika.
Jak już był gotowy, ruszyłyśmy w podróż tramwajem. Nasza droga, to ponad pół godziny jazdy. Tramwaje ogrzewane. No i klops. Odezwała się znów "moja odpowiedzialność" - spoci się w tramwaju, wyjdzie na mróz... Co zrobiłam? Rozpięłam jej kurtkę, zdjęłam czapkę... akurat drzwi się otworzyły i tak zawiało, że aż mnie zatrzęsło 😖. Nadgorliwość gorsza od faszyzmu! Natychmiast zmarkotniała i poskarżyła się, że zimno w głowę!
Dojechałyśmy do piernikowa:
Piękny, bajkowy świat. Przy okazji dostała lekcję życia. Obok nas piernikowo "oglądał" niewidomy pan. Towarzyszki opowiadały mu, co widzą, a pan wąchał i opuszkami palców dotykał poukładanych pierników.
Ja też dostałam lekcję od Nielki. Zobaczyłam pomnik Kopernika. Pytam jej czy go zna, a ona: Tak, to ten, co doświadczył, że Ziemia się rusza, a słońce stoi w miejscu. (Szok - pytałam w klasie 3 i 4, dzieci opowiadały o Mikołaju, który przynosi prezenty, a ona nie chodzi jeszcze do szkoły).
Kolejkowo było nie mniej zajmujące. Piękne, bogate w szczegóły, z ruszającymi się elementami, z efektami specjalnymi: burze, nawidzone domy...
Gdzieś po dwóch godzinach zabawy, zorientowałyśmy się, że do wykonania są tu jeszcze zadania. Trzeba było odnaleźć różne elementy, np. zwierzęta. Uff... 😒nie wiem po jakim czasie, ale ja byłam już umęczona, a zostały nam jeszcze do odnalezienia szczury. Nielka - mówię - zaznaczę, co?!!! A ona: Nie Dana! To nieuczciwe! 😊 No i masz babo placek, uczysz uczciwości, a sama chcesz oszukać 😂😂😂
Na szczęście pani, która rozdawała naklejki za zrobione zadania, zlitowała się i pokazała nam szczury - zagnieździły się na budowie. 😂😂😂😂
Niestety, moje obawy nie były bezpodstawne. Po powrocie do domu, widać było, że katar wzrasta. Chyba prawdą jest, że nadopiekuńczy opiekunowie robią krzywdę dzieciom. Może jakby jej było gorąco, to sama by się rozpięła i to by wystarczyło 😞. Mimo wszystko pokazała mi coś, co jest bardzo ważne, a jako dorośli często o tym zapominamy: najwięcej radości dają rzeczy proste, nie te, za które płacimy krocie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz