Andrzejki są magiczne i rozpoczynają magiczny czas, który trwa aż do Trzech Króli. W Chmielnickim wiele radości sprawiało mi organizowanie Andrzejek, dla moich stałych, niezawodnych 😀uczniów. Trochę magii - maseczka florencka, chusta, świeca, magiczna kula i... zabawa gotowa. One line nie ma takich możliwości, co nie znaczy, że świąt się nie pielęgnuje... loteria, koło fortuny, magiczne karty... to wszystko też daje radę, chociaż nie to samo, ale zawsze coś... Prawdziwa magia najlepsze jest na żywo. Chociaż z tymi grupami, które prowadzę na miejscu mogę "poszaleć".
Oczywiście o Chmielnickim nie zapominam. Bardzo chciałam, żeby "nasz" Dom Ludowy znalazł się w rejestrze znalazł się w rejestrze Polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą "Polonika". 😃 Udało się. Dostałam nawet podziękowanie.
Miasto Chmielnicki powstało w 1431r., jako miasto polskie. Do 1954r., nosiło nazwę Płoskirów, ale... nazwa dla Rosjan brzmiała zbyt "POLSKO", a zatem władza zabawiła się w "Boga" i w rejonie, w którym wsie polskie kultywowały swoje tradycje i język nadano nazwę stolicy regionu Chmielnicki - na cześć "zdrajcy". Czy faktycznie był zdrajcą? To już zupełnie inna historia, ale potocznie za takiego go uważano. To co było, już się nie zmieni, ważny jest dzień dzisiejszy i ten, który jeszcze nas czeka. Ślady historii są ważne i może kiedyś Dom Ludowy, zbudowany przez mieszkańców Greczan, zabłyśnie światełkiem oświaty, jak ponad 100 lat temu. 😀Projekty są, postarali się o nie Roman i Natalia. Prace trwają, też dzięki ich staraniom.
Dla siebie też wymyśliłam atrakcję. Jeszcze wczesną jesienią zaplanowałam, że pojadę do Wiednia na jarmark - a co?... Tylko, że "trzeba nazywać się Danka", a wiadomo, że "męska przygoda" to norma. No kto przewidział, że na początku grudnia będzie śnieżyca? No, chyba nikt... A zaczęło się bardzo niewinnie. Autokar utknął w zaspie. 😂😂😂
Nocka ciemna, parking koło Katowic i taki numer... Kilku chłopów do piętrowego autobusu 😁 Ale... dali radę.
Potem było tylko gorzej. Kilkanaście godzin jazdy... i śnieg z deszczem, zimnica i "mokrzyca" w jednym.
Pojechaliśmy zwiedzić Pałac Schönbrunn, jedno z najpiękniejszych barokowych miejsc w Europie. Letnią rezydencję Habsburgów. Obok był jeden z wielu wiedeńskich jarmarków, ale ktoś nade mną chyba czuwa, że postanowiłam zwiedzić wnętrze. Było na co popatrzeć i to jeden z nielicznych plusów mojej fanaberii.
Miałam nadzieję, że po wyjściu będzie trochę lepiej 😂😂😂. Jak się okazało, nadzieja matką głupich. W butach mokro, na głowie mokro, rękawiczki można wyciskać, a w programie jeszcze jarmark. Do domu za daleko. No to co, ano idziem... Przewodnik się nie wykazał, nie dał namiarów na nocleg, tylko wszedł w tłum, a my jak owce za baranem.
Nagle... taki tłum... taki zgiełk... a niech to... zostałam sama, słuchawki głuche.. tłumów się boję... panika... ufff... ja się znalazłam, kilka osób tyż w panice, moja Bożena też przez telefon dopiero nas namierzyła, ale kobita chopa zgubiła, w dodatku zabrała mu telefon. 😠😟😟 Zimno, ciemno, mokro, obcy kraj, a chopa ni ma....
Objechaliśmy kilka razy uliczki dookoła. Ani widu, ani słuchu. Obstawiałam policję albo ambasadę (ja bym tak zrobiła). Jeszcze pytanie czy wziął portfel, czy też dał żonie.... Dojechaliśmy do hotelu, ale cały czas z myślami, czy chłopina nie zamarznie gdzie pod mostem. Jednak zmęczenie i zimno zwyciężyło i w locie na łóżko już mnie nie było.
Rano na fajeczce pierwsze pytanie: czy jest? JEST!!! Poleciał do domu samolotem. Brawo dla niego! Ale... Nasuwały się kolejne pytania, chyba też, żeby odreagować: Kto na niego czekał? Co kobitka zastanie w domu (może gołe ściany)? Z kim się umówił? Po śniadaniu większość miała swój scenariusz. 😀 i nie omieszkała się nim podzielić... dobry pomysł na integrację 😂
Dzień zapowiadał się nieco lepszy - zimny, ale suchy. Akurat na zwiedzanie całego kompleksu Marii Teresy.Oprowadzała nas przewodniczka i chyba każdy odetchnął, bo wykazała się pełnym profesjonalizmem.
Pożegnaliśmy ją z żalem, bo zdobyła naszą sympatię, a przed nami jeszcze cały dzień i droga powrotna. tak... droga powrotna. Z nadzieją, że to co miało się stać, już za nami 😂😂😂😈, jakieś 100km przed Katowicami... silnik zgasł. Zgasł i koniec... Koło godziny 00... a tu ani do przodu, ani do tyłu... najpierw nerwowy trochę śmiech, że chopy popchają, ale potem... już każdy bał się nawet oddychać... kierowcy dłubią... przewodnik dzwoni... 70 sztuk luda w ciszy....
Po kilku... kilkunastu... kilkudziesięciu... minutach.... trach.... zapalił....
Koniec z męską przygodą!!! Po co mi to???!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz