Przede mną ostatni tydzień hardkoru, który sama sobie zafundowałam. Niby sama decyduję, jak i kiedy pracuję. Mam do "wyrobienia 18 godzin dydaktycznych tygodniowo. Pracuję one line, ale... Ale co tam... Skoro jestem w domu, to przecież mogę więcej. Ja nie dam rady?
Oczywiście, że dam. Tylko jakim kosztem. Ufff... Na szczęście jeszcze tydzień i 6 godzin odpadnie. Chociaż... Akurat tych godzin trochę mi szkoda. Pracuję z malutką grupą repatriantów, którzy wrócili do kraju. W zasadzie to już następne pokolenia wracają, bo deportacja Polaków w głąb Rosji miała miejsce w latach 30, 40 XX wieku. Teraz nasi rodacy wracają z krajów wschodnich: Rosji, Kazachstanu, Uzbekistanu... Wracają do kraju swoich przodków. Bardzo często obraz Polski jest wyidealizowany - kraina miodem płynąca 😏. Oprócz nauki języka, staram się przekazać nasze tradycje i prawdziwe życie. Wczoraj razem byliśmy na wrocławskim Rynku. Starałam się pokazać im, jak najwięcej, ale to wcale nie było łatwe. Rynek, to prawdziwe królestwo perełek, a cóż dopiero, jak zaczyna się przedświąteczny jarmark 😁.
Tak, jak się spodziewałam, największe wrażenie zrobiła nasza Aula Leopoldyna. 😊 Praca z nimi, to przyjemność, ale... nie samą pracą człowiek żyje. Skoro tak, to wybrałam się na koncert Soni Bohosiewicz - 10 Sekretów Marilyn Monroe.
Lubię tę aktorkę. Zdaje się być "normalna", taka dziewczyna z sąsiedztwa. Nie spodziewałam się natomiast, ze ma głos, jak dzwon. 😊 Ujęła mnie również bardzo bezpośrednim kontaktem z widzem. 😉
Żeby dojechać na koncert, musiałam minąć miejsce mojej młodości - Park Południowy - miejsce wagarów, smaku pierwszego piwa w Agawie 😋. Gdybym nie wiedziała, gdzie jestem, nie poznałabym tego miejsca.
Wszystko uporządkowane, czyste... a gdzie "mordownia", w której szczury biegały po sałatkach jarzynowych? Widziałam je, gdy na długiej przerwie przybiegłam po cole, bo tylko tu była dostępna. 😂
Czas zrobił swoje, w "mojej" szkole, w której przez 4 lata uczyłam się praktyk na warsztatach, teraz jest biblioteka publiczna. 😟 Trochę szkoda... Zniknęły obrabiarki, silniki, piec kowalski 😊... może po prostu, to już nie jest potrzebne? Osobiście myślę, że sprawność rąk nie powinna ograniczać się do "mazania" po ekranie elektroniki, ale... mogę się mylić.
Raczej rzadko mylę się, gdy obserwuję dzieci. Z dziećmi pracuję one line i bezpośrednio. Dzieci czasami bardzo przeszkadzają. Mam tę świadomość, że często robią to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście zwracają, ale najczęściej są za to karane, bo nauczyciel nie ma czasu na zajmowanie się jednym dzieckiem. Nie zgadzam się z tym, że rodzice roszczą sobie prawo do tego, żeby nauczyciel traktował ich dziecko inaczej niż pozostałe. Nie zgadzam się na to, że urzędnicy również oczekują tego samego, jednocześnie nakładając obowiązek opiekowania się jednocześnie ponad 20 dzieci. Uważam, że tylko "ucieczka" nauczycieli z zawodu zmieni polską edukację. Ale... ale żal mi dzieci. Zwyczajnie, po ludzku - żal mi dzieci. Jeśli już z nimi jestem, staram się dawać im to, co uważam, że potrzebują. A efekty? Ostatnio od bardzo "zbuntowanej" dziewczynki do stałam mandarynkę z komentarzem: proszę, jest zima, a zimą potrzebne są witaminy.
To jeden z najlepszych prezentów, jakie dostałam 😊.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz