W pewnych obszarach swojego życia mam wiele szczęścia. 😊 Pewnie, że na to szczęście trzeba było zapracować, a jednak... mam... Mogę zobaczyć i dotknąć miejsca, o których marzyłam i które mogłam sobie tylko wyobrazić: spotkać Kleopatrę i Antoniusza pływających po Nilu; kroczyć śladami wielkich tego świata w Rzymie; spojrzeć na Zeusa i Atenę błyszczących w słońcu 😉. Pewnie, że do tego też trzeba użyć wyobraźni, ale łatwiej czyni się to w miejscach, które przynależą do tych historii, a ja mogę to zrobić. W tym roku moim celem stała się kontynentalna Grecja oczywiście z wizytą w Atenach.
Los padł na wczasy w Kokino Nero. Miejscowość bardzo często wybieraną przez polskich turystów. Opisywana, jako spokojna, oddalona od centrów turystycznych i handlowych.
Tak rzeczywiście było - kilka sklepików, kilka tawern, kościół, dwa stragany i kamienista plaża...
To, co odróżnia Kokino Nero od innych miejscowości, to czerwona woda (od niej pochodzi nazwa miejscowości). Czerwona woda, czyli lecznicze źródła z dodatkiem żelaza, wypływające z OKA ZEUSA.
Nie wiem dlaczego woda w tym miejscu ma kolor rdzy, być może Zeus zostawił tu swoje oko, żeby mieć baczenie na swoje terytorium i "krwawymi łzami" płacze nad dolą swego ludu... Ma ku temu powody. Grecja z potęgi, z kraju, który stał się początkiem naszej cywilizacji, stał się krajem ludzi niezamożnych i chyba trochę "niezaradnych życiowo". Przynajmniej według mnie Kokino Nero nie wykorzystuje swojego potencjału - ale oczywiście mogę się mylić. Samo Kokino mogłoby być bardziej zadbane, atrakcyjniejsze, a może nie byłoby wtedy sobą...
Tak czy siak, jak zwykle nie przewidziałam pewnych okoliczności. Chciałam trochę odpocząć i zwiedzać. Nie wiedziałam, że w Kokino Nero jest baza wyjazdowa. Oznaczało to tyle, że jadąc na organizowaną wycieczkę, musieliśmy pokonać drogę o kilka godzin dłuższą niż osoby mieszkające w innych miejscowościach. Dla mnie to duży problem. Po długiej jeździe boli mnie kręgosłup, jest mi słabo, a rok temu, gdy dzieci urządziły sobie zabawę tuż przy moim fotelu i na ich krzyki bezwiednie reagowałam, przez 3 tygodnie leżałam prawie nieruchomo i opuściłam wycieczkę do Wilna. Nie oczekuję specjalnego traktowania, ale mijając zamek po raz n-ty (bo najpierw zbieraliśmy innych, a potem odwoziliśmy) i jadąc kilka godzin bez możliwości wstania i poruszania się, czułam olbrzymi dyskomfort, strach i złość. Naszym przewodnikiem był niejaki pan Kamil. Dla niego zabawne było obwieszczać nam ze śmiechem, że do rana zdążymy dojechać - dla mnie nie! Nie lubię się skarżyć, nie każdy ma takie dolegliwości, ale nikt z jego żartów się nie śmiał - tylko on sam. Najbardziej byłam chyba zła na siebie, że nie sprawdziłam takich rzeczy, ale też w biurze takich szczegółów nie podają. Niby drobiazg, a zabrał mi dużo z radości podróżowania 😕.
Do Aten wyruszyliśmy o samej północy, by rano stanąć pod Partenonem.
Cieszę się, że tam byłam, ale niestety miałam duży problem z "zobaczeniem Ateny i Zeusa" - całonocna droga, upał i duży tłok, skutecznie mi to utrudniły. 😂 Coś na zasadzie: uważaj o czym marzysz, bo może się spełnić.
W Atenach udało nam się zobaczyć zmianę warty na placu Sindagma, gdzie dawny Pałac Królewski, mieści siedzibę parlamentu.
Kilka zabytków.
Handlową uliczkę, czyli znane z naszych miejscowości wypoczynkowych "centrum seksu i biznesu".
Mnie Ateny zainteresowały mnie z innego powodu. Poza częścią turystyczną widać było biedne, brudne budynki.
Obraz obecnej Grecji - zaniedbanej, ubogiej i zamieszkanej przez emigrantów. Zapytałam o poziom życia... Bezrobocie 30%, a najniższa krajowa 400 euro... Nie wnikam w przyczyny... Widzę wyniki złego gospodarowania i nie tylko... Szkoda...
Nasz rezydent wspominał o "Greckim wieczorze" w Kokino Nero, o konieczności zarezerwowania stolika, bo będzie tłoczno i tanecznie. ZORBA!!! No jak!!! Koniecznie!!!
W ten sposób stałyśmy się intruzami w uroczystości, ale równocześnie mogłam zaobserwować relacje rodzinne: dominacja mężczyzn, udział dzieci w uroczystościach nawet nocnych. Styl życia rodzin. Ich spójność, ale jednocześnie strukturę rodzin, która układa się zgodnie z wagą osób: najstarszy mężczyzna, matka, młodsi mężczyźni, dzieci, kobiety... 😐 (bez komentarza).
Grecka przygoda oferowała nam jeszcze jedną atrakcję: rejs na wyspę Skiathos. I tu znów historia się powtórzyła. Do portu w Salonikach było140 km., jechaliśmy kilka godzin, zbierając po drodze turystów z innych hoteli. Ktoś może powiedzieć - mogłaś nie jechać. Mogłam. Z drugiej strony organizatorzy mogli trochę zadbać o lepszy komfort, a może ktoś kto przeczyta i zechce wybrać się w podróż, lepiej się do niej przygotuje. Na przykład wybierze inną miejscowość. 😉
Sam rejs był SUPER!!! Organizacja na najwyższym poziomie!!! Śmiech, zabawa i ZORBA!!!
Dla każdego coś dobrego 😊: urocze plaże, morska bryza, piękne widoki... również odrobina luksusu 😉, czyli miejsce gdzie wypoczywała księżna Diana, Julia Roberts, Demi Moore...
Coś jeszcze 😊, w drodze powrotnej towarzyszyły nam delfiny 😊, ale nie dały się sfotografować.












































































































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz