piątek, 4 sierpnia 2023

Iluzja życia.

 Ileż to razy dajemy sobie prawo do oceny innych. Robimy to codziennie. Musimy to robić, bo inaczej nie dałoby się żyć. Najgorzej jest, gdy własne, czasem bardzo błędne sądy narzucamy innym. Niestety, ostatnio jest to powszechne, a najgorsze jest to, że taką chorą taktykę stosują rządzący 😖 i to z każdej strony politycznej.

Ale do brzegu... Czas wakacji... Czasami trzeba go spędzić w domu, ale zawsze jest coś, co można zrobić bez rutyny, albo w ogólnodostępnych miejscach spotkać coś zaskakującego. Nawet w galerii. Np. w Galerii Grunwaldzkiej. Szukając butów dla Nielki, trafiliśmy na króla dżungli. niby nic a cieszy i 15 minut zabawy i nauki gwarantowane.


 W Galerii Dominikańskiej Nielka zobaczyła fotele masujące. 2 zł. za jeden masaż - za tyle, to można kupić lizaka, a tu... radocha, relaks i po powrocie zabawa w domu 😉

Wstąpiłyśmy jeszcze do hali targowej. Nielka jeszcze nigdy tam nie była. Pamiętam, jak ja byłam mała i hala dla mnie była jak SEZAM! Kolorowe sukienki, złote pierścionki, falbanki, tiule... Same cudeńka... Zastanawiałam się, jak zareaguje Nielka. Jest zupełnie inna rzeczywistość, a nasza zabytkowa hala pustoszeje. Nie wiem... Jest blisko Rynku... Może czas, żeby przerobić ją na Dom Handlowy dla turystów? Gdy weszłyśmy, Nielka nie była za bardzo zainteresowana: puste, zamknięte stoiska, taki trochę cmentarz dawnego handlu. Dopiero na parterze z nadzieją patrzyła i wzrokiem prosiła: Dana kup cukierka 😉. No to kupiłam, troszkę słodyczy trzeba dziecku też dać.





Z hali, to już "rzut beretem" do miejsca, które chciałam z Nielką odwiedzić: Muzeum Iluzji. Sprawdziłam cenę biletów wcześniej, ale myślę, że to ciut drogo. Za siebie i Nielkę zapłaciłam 62 zł.... Wewnątrz było wiele osób, ale... myślę, że nie każdego na to stać. No nic... czas zacząć zabawę... Niestety mimo opisu, nie wszystko byłam w stanie wytłumaczyć 😁, a niektóre rzeczy wolałam zostawić tak, jak są - magią (w końcu "ścisłowcy" są od tłumaczenia cudów - ja mogę niektóre rzeczy podziwiać). Spędziłyśmy tam 2 godziny. Czy warto było? Dla mnie tak!

Najpierw stanęłyśmy na suficie 😀- od czegoś magię trzeba zacząć.



 Później sklonowaliśmy wielokrotnie Nielkę (ku wielkiej rozpaczy mamy) 😂.



 

I zmniejszyliśmy ją za pomocą magicznego krzesła. 


Później już było nieco trudniej i mniej oczywiste.

Kościotrup zaczął się poruszać, gdy wprawiłyśmy w ruch cylinder.


Półki rzucały dziwne cienie, gdy podświetlić je z dołu.


Obraz ptaka zmieniał kolor, w zależności od miejsca patrzenia.




 Konewka miała inne zadanie, ale Nielka nie mogła zrozumieć skąd leci woda. Kran zainstalowano tak, jakby wisiał w powietrzu.


Na ścianach pojawiły się obrazy dzikich zwierząt, które poruszały się, gdy przechodziło się obok. Może nic takiego, ale Nielka zamknęła oczy i ten odcinek przebiegła (a nuż wilk zdoła się uwolnić).



Była jeszcze zabawa z energią.



Obraz, który był, w zależności od koloru szyby, przedstawiał wilka albo owcę.



Zabawa światłocieniami i "duchami"....






Lustrami...




Obrazami...



Oraz zagadki, które nie zawsze trzeba rozwiązywać 😀 jeśli chce się mieć trochę magii w życiu.




Do domu wracałyśmy tramwajem. Po kilku przystankach zrobił się tłok. Kazałam Nielce wstać, bo weszła mama z (na oko) dwuletnim synkiem. Zaproponowałam Nielce, żeby usiadła mi na kolana. Nie chciała - ok - jest już na tyle duża, że potrafi się przytrzymać poręczy. Zdziwiła mnie za to reakcja mamy - posadziła tylko dziecko. Zwróciłam jej uwagę. Według mnie, to jest duży problem - w czasie tłoku w komunikacji publicznej matki, a szczególnie babcie, sadzają dziecko, a same stoją. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Na szczęście, po mojej uwadze, mama usiadła obok syna, a ja mogłam spokojnie wytłumaczyć Nielce, że czasami tak trzeba. W czasie jazdy z tak małym dzieckiem, łatwo o wypadek.

Są wakacje, ale jak jestem w domu, to kilka lekcji z Chmielnickim prowadzę. Tam jest wojna i uważam, że tak trzeba. Nielka była ze mną. Myślałam, że porozmawia z moim uczniem, a od razu ja, sprawdzę, jak on komunikuje się w języku polskim z innymi. A tu ups... Ta rozgadana "wredota" zawstydziła się i nie chciała rozmawiać 😉, za to podczas lekcji nie mogła wytrzymać - jak tylko znalazła lukę, wygłaszała swoje mądrości 😂😂😂.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez przygody ani rusz

 Mój czas w Rydze kończył się. Lekcje zakończone, umowa rozwiązana, chociaż świadectwa pracy się nie doczekałam. Pozostało pożegnać się z Ry...