niedziela, 2 lipca 2023

Trzy dni w Warszawie

 ORPEG w tym roku obchodzi 50 lat. Wiadomo... okrągła rocznica - musi coś być. Odbyć się jakiś jubileusz. 😉 Taka tradycja i już. Na to każdy był przygotowany...

Jechaliśmy z pewnym niepokojem, bo wiadomo... wojna na Ukrainie, od 24 lutego 2021roku mieliśmy zakaz wjazdu na teren tego kraju, a kilka dni temu dostaliśmy informacje, rekomendacje wyjazdu. Ups... Jeśli rekomendacja, to coś musiało się zmienić. Pytanie: co? Może otrzymamy odpowiedź... może nie...

Już pierwszego dnia mieliśmy pojechać do Pałacu Prezydenckiego. Nie będę w tym miejscu wygłaszać swoich preferencji politycznych, ale pałac, to pałac... jubileusz, to jubileusz... jedziemy. Oczywiście, nie byłabym sobą, jakbym nie zerknęła w wujka Google: budowę pałacu zlecił hetman Stanisław Koniecpolski w roku 1637 lub 1643, miała to być jego warszawska rezydencja. Bardzo szybko, bo jeż w latach 70-tych XVII wieku, rezydencja przeszła w ręce Radziwiłłów. 😀 Wiele razy jeździłam do Warszawy. Swego czasu bywałam raz w miesiącu, biorąc udział w projekcie ORE, ale po raz pierwszy zobaczyłam miejscowość Radziwiłłów. Ot, 7 zmysł?

 

Przed rozbiorami w pałacu zbierał się Sejm.  Na początku XIX wieku w pałacu występował zespół Bogusławskiego, na przedstawieniu był sam Bonaparte, a w 1815r. gościł car Aleksander. W 1818r. mały Chopin zagrał swój pierwszy koncert. Później pałac stał się własnością Rosjan, a w 1915 Niemiec. 

No cóż... nasza Polska historia... zmienna i nieoczywista, a nam pora jechać.

Autobus zawiódł nas na miejsce przed czasem. Padał deszcz. Był zatem czas na zwiedzenie barokowego  Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Józefa Oblubieńca.





 

Pewnie, gdyby nie padało, nikomu do głowy by to nie przyszło. A szkoda, bo ładny. 😁 Piękne wnętrze zachęciło mnie do obejrzenia pałacu.










Muszę przyznać, że spotkanie z 1 damą - Agatą Konhauser–Dudą, było naturalne i miłe. Naturalnym było, że utworzyły się "kółka dyskusyjne", bo było nas dużo. Około setki. Pierwsza dama podeszła do nas, gdy akurat rozmawialiśmy o wyjeździe. Jedna z nas, podpisała dobrowolną wolę wyjazdu i miała duże wątpliwości, czy dobrze zrobiła. 😏 Prezydentowa zaprosiła naszą dyrektor i ta, trochę zmieszana, zapewniła, że zgodę można cofnąć. Ups... "Coś się dzieje w Pastwie Duńskim"... Dowiedzieliśmy się też, że nasi "aniołowie struże", którzy sami kilka lat jeździli do Kazachstanu, opuszczają nas, a ciężka atmosfera wskazywała na to, że konflikt wisi w powietrzu. Konflikt? Trudno powiedzieć - konflikt... raczej przejęcie władzy... utworzono kilka stanowisk dyrektorów, a funkcje naszych bezpośrednich "filarów w Polsce" ma przejąć była nauczycielka języka polskiego w szkole w Polsce, ze stażem nie większym niż 2-3 lata.... Oj, biada temu, kto na wyjeździe będzie miał problem. Biada... Mariusz i Stanisław mają duże doświadczenie i w pracy za granicą i życiowe. To dziewczę, nawet  mając odpowiednie kwalifikacje tego doświadczenia mieć nie może, ze to ma odpowiadać za 100 osób, przebywających na wszystkich większych kontynentach. Mam nadzieję, że mail o rekomendacji wyjazdu na Ukrainę, nie był jej pierwszą decyzją. 😞 Nasze obawy potwierdzili przedstawiciele służ odpowiedzialnych za bezpieczeństwo dyplomacji - kilkakrotnie podkreślili nieodpowiedzialność osób, które bez wyraźnej konieczności przebywania na terenach objętych wojną. 😞

Drugi dzień zaczął się równie intensywnie - wyjazdem do Ministerstwa Edukacji. Ups... miałam nadzieję, że będzie to tylko kurtuazyjna wizyta. Często nie umiem "trzymać języka na wodzy", a w chwili wzburzenia raczej "jestem wyrywna"... 






 Wolałam trzymać się z boku. Udało się... tym bardziej, że nasz "minister" był widocznie zajęty i nie spotkał się z nami 😁.

Druga część dnia minęła na szkoleniach. Dwa z nich: teatrzyk i zabawy aktywizujące, pozbawiły mnie stresu, który stale towarzyszył tegorocznemu zjazdowi. Trzeci, niestety dla mnie przeznaczony był na historię kobiet - bohaterek XX-wieku. Puszczono fragmenty filmu - przesłuchania.... No i klops... wyszłam z zajęć... 😞




 

Trzeci dzień, to już czas poświęcony na sprawy bezpośrednio dotyczące wyjazdów: sprawy bezpieczeństwa, sprawy bytowe i prawne w różnych krajach, umowy. Udało się nam (mamy nadzieję, że godnie), pożegnać Mariusza i Stanisława.


Kończy się pewna epoka...

W tym dniu wieczór należał do nas. 😀Spędziłyśmy go w Teatrze Kamienica. Warto było. Już samo wejście było spektaklem.






"Upiór w kuchni", w wykonaniu czołowych polskich aktorów był prawdziwą ucztą. A na przerwie... zwiedziłyśmy sekretne miejsca teatru.









Po powrocie marzyłam tylko o łóżku 😉.

Za to rano: pakowanko, śniadanko, jazda, dom... ale bez przygód się nie da...

Kilka metrów od hotele, był przystanek z tramwajem, który prosto wiózł na dworzec. Jak należy pobiegłam zatem po bilety dla siebie i Anieli Danuty (taką koleżankę poznałam - Nielka i ja razem). Oczywiście, przez to musiałyśmy przepuścić jeden tramwaj, ale bilet trzeba mieć. Jazda 19 minut. Kupiłam zatem dwa bilety 20 minutowe i skasowałam zaraz po wejściu... Już stałyśmy przy drzwiach wyjściowych, gdy dopadli nas KANARY! Nie kontrolerzy, bo Ci pewnie znaliby prawo: stwierdzili, że bilet jest 2 minuty nieważny. Sprawdziłam regulamin przejazdów: tramwaj ma prawo odjechać minutę przed i 3 minuty po terminie. Umowa działa w 2 strony - tramwaj ma prawo, pasażer też. NIE DLA KANARÓW! Może poczekałabym na policję, ale czas do pociągu się zbliżał. Kanary bardzo nieprzyjemne. Zapłaciłam, moja Aniela, przeze mnie też... 

Napisałam skargę i zażądałam zwrotu. Umowa jest umową, a kontroler powinien znać regulamin. Jeśli nie zna, nie jest kontrolerem, a kanarem. W dodatku do kary doliczył mi bilet za 30 minut, a Anieli, która ma ulgę przejazdową, zrobił to samo - policzył karę i bilet normalny. Potraktował nas paskudnie nie mając racji i wiedzy. Brrr... Nie lubię się denerwować, ale chamstwa i nadużywania stanowiska bardziej. 😖



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...