Po wypoczynku nad morzem, miałam ochotę trochę poleniuchować. Uporządkować papiery, działkę... Ot, proste, codzienne rzeczy. Wróciłam do kilku lekcji z uczniami z Ukrainy, bo jeśli komuś zależy, a jestem w domu, to czemu nie... ale Natala i Bożena zwróciły się z zapytaniem, czy czegoś nie planuję, no i co? Jeśli nie planuję, to zaplanuję. Rzucił mi się w oczy plakat na fejsie.
Już w wyobraźni zobaczyłam turniej rycerski, tańce, obóz średniowieczny, jedzonko prosto z ogniska... Nic, ino brać! Średniowiecze w zamku! No to jedziem!!!
Dzień przed Natala zdezerterowało - kłopoty z małym Pawełkiem pozbawiły ją części mocy, i stwierdziła, że tłum i rozgardiasz nie będzie dla niej sytuacją komfortową. Oczywiście - to zrozumiałe, ale my już nabrałyśmy ochoty na podróż w czasie. Ruszyłyśmy "na Bolków". Bolkowie wysiadłyśmy na dworcu.
Budynku dworca nie było, ale była mapa miasta.
Po drodze weszłyśmy jeszcze do kościoła św. Jadwigi.
Zwiedzając nową miejscowość lubię zajrzeć do kościoła, na cmentarz oraz oczywiście zamek, pałac, muzeum... Te miejsca bardzo dużo "mówią" o historii i mieszkańcach. Kościół w Bolkowie zbudowany był w XIII wieku i owszem, był rozbudowywany, niszczony, modernizowany, ale zachowały się ślady wieków. Odkryto np. polichromie na ścianach kościoła.
My ruszyłyśmy dalej, zdobyć zamek. Za murami zamku, coś się działo.😆
Pani w stroju średniowiecznej gospodyni sprzedawała żywy ocet, można było zaopatrzyć się w drewnianą biała broń, w obozie kręcili się giermkowie, rzemieślnicy, gdzieś z boku dzieci mogły spróbować strzelectwa. Jednak garnki były puste, ogniska tylko "na niby", nikt nie garnął się do tańców, mimo, że czekałyśmy na jakaś informację, aktywność gospodarzy... W końcu stwierdziłyśmy, że może wewnątrz zamku są większe atrakcje... Przy kasie dowiedziałyśmy się, że dziś można żółtym busem dojechać do zamku w Świnach - tam mnie jeszcze nie było, wiec pełna nadziei na dobre atrakcje, ciągnęłam Bożeną do środka zamku, żeby zdążyć do Świn. Spodziewałam się prawdziwej "podróży w czasie". Przeszukałyśmy zamek...
Ups... żadnej niespodzianki... Stwierdziłyśmy, że ważniejsze imprezy są w Świnach i poszłyśmy szukać busa. Miał być... ja usłyszałam, że na dworcu; Bożena, że na Rynku... doszłyśmy na dworzec... czekamy, czekamy... w końcu starsza pani idzie, więc pytamy... Pani prawie życiorys nam opowiedziała, rzekła również, że mieszka tu ponad 20 lat, ale na zamku jeszcze nie była... Po co jej mury oglądać... w sumie... sama nie wiem... na koniec Pani zaproponowała nam nocleg, jak nie doczekamy busa... 😂😂😂 Bolków to bardzo gościnne miasto. Trzy lata temu byłam tam, gdy współpracowałam z firmą szkolącą rady pedagogiczne. Wtedy również mieszkaniec proponował mi nocleg, jak spóźnię się na autobus. 😂😂😂
Żegnając się z gościnną Bolkowianką Bożena kontem oka dostrzegła żółtego busa. Jechał z zamku, ale do dworca nie dojechał. Stwierdziłyśmy, że jednak to nie jest miejsce jego postoju i ruszyłyśmy z powrotem. Przez Rynek.
Tyle, że był to już czas na posiłek, a po drodze zauważyłyśmy knajpkę. Stwierdziłyśmy, że mamy trochę czasu, zanim bus wróci. Knajpka była przyjemna i były nawet placki ziemniaczane. Mniam... 😋
Już płaciłyśmy rachunek, gdy żółty bus przemknął za szybą. 😖
Cóż było robić - wróciłyśmy na zamek, żeby dopytać na miejscu, o ten transport. Niestety, nikt nie umiał nam pomóc, ale... po kilku minutach zjawił się żółty bus 😀. Z nadzieją podbiegamy do naszego długo wyczekiwanego sroka transportu i ups... TO BYŁ MÓJ OSTATNI KURS - słyszymy. 😓 Koniec! Nie zobaczymy Świn!
Trudno, ale na co wujek google... W internecie stoi, że w Bolkowie jest jeszcze zespół pałacowy. Super! zawsze coś... Idziemy... Weszłyśmy w boczną uliczkę i pojawił się mieszkaniec Bolkowa. Grzecznie zapytał, czy czegoś szukamy. Po naszych wyjaśnieniach, biedny, nie chciał niegrzecznie śmiać się z nas, ale prawie dusząc się ze śmiechu wyjaśnił, że pałac, to może i kiedyś był... ale dawno... jak szukamy czegoś luksusowego, bo jest jeden hotel przerobiony ze starej kamienicy 😂😂😂 i tyle.
Wróciłyśmy do zamku, a tam w pełnym spokoju, czekał na nas Bolko - założyciel miasta i zamku - mały rycerz.
Cóż było robić? Poszłyśmy na kawę, bo do autobusu zostało jeszcze 2 godziny. Siedzimy na werandzie "naszej" knajpki i nagle zrobił się jakiś ruch na ulicy, patrzymy...
JEST!!! Takiego widoku jeszcze nie widziałam. Ksiądz przybiegł poświęcić auto. Przy okazji pokropił jeszcze dwa, które akurat przejeżdżały. 😂😂😂
Z każdej podróży można przywieźć jakieś wspomnienia. Nawet z tej, z pozoru nieudanej. My Bolków pożegnamy chyba na długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz