Plany weekendowe były inne, ale... po to są plany, żeby je zmieniać. Zobaczyłam, że w Ząbkowicach jest festiwal piosenki łowieckiej. Nigdy takiej nie słyszałam... może warto... ale w sobotę nie dało rady... ale... przecież tam jest krzywa wieża, zamek, a ja tam nigdy nie byłam. Kilka razy przejeżdżałam obok, ale jakoś nigdy nie było "po drodze", żeby wstąpić. Ciągnęło mnie tam jeszcze jedno Frankenstein. W Chmielnickim 2 razy zapisałam się na wycieczkę do Drakuli, ale nigdy nie doszła do skutku. NA RAZIE..
Frankenstein jest na wyciągnięcie ręki... więc czemu nie. Ekipą "ucieczkowo-wycieczkową" wybrałyśmy się do Ząbkowic. Wycieczka zadziała się spontanicznie, w pociągu zerknęłyśmy na historię miasta. Frankenstein, bo taka była pierwotna nazwa miasta, powstało z osady na początku XIV wieku. Miasto szybko rozwijało się. Leżało na szlaku handlowym z Wrocławia do Pragi, między dwoma rzekami, więc jego położenie było bardzo dogodne. Pierwszym właścicielem był Bolko świdnicki, ale przez wieki Ząbkowice, jak cały Dolny Śląsk, przechodził z rąk do rąk: Czesi, Niemcy, Prusacy... ale równocześnie, jak cały Dolny Śląsk, było miastem bogatym w tradycje, historie i wartości materialne. To bogactwo jest zauważalne tuż po wyjściu z dworca.
Bogato zdobione domy tego dowodzą. Dla mnie o bogactwie świadczą również budowle sakralne. W Ząbkowicach po drodze do Rynku zwiedziliśmy starą kaplicę cmentarną i dwa kościoły... i było na co popatrzeć.
Obok jednego z kościołów stał budynek przytułku dla dzieci z 1907r. Wniosek stąd, że dbano o ludzi w tym mieście.
Na Rynku zobaczyłyśmy Ratusz. Ups... no... niezwykły. przytoczę z wujka Google:
Pierwsza wzmianka o ratuszu w Ząbkowicach Śląskich pochodzi z 1335 roku. Był to obiekt drewniany, wzniesiony wkrótce po założeniu miasta. Kolejną budowlę wzniesiono w latach 1533–1534. W 1618 roku podwyższono ratuszową wieżę. Kolejny jej remont miał miejsce w 1799 roku. W latach 1827–1828 dokonano przebudowy obiektu w stylu klasycystycznym. 24 kwietnia 1858 roku ratusz spłonął w wyniku wielkiego pożaru miasta. Na miejscu dawnego obiektu, który – z wyjątkiem wieży[3] – został rozebrany, w latach 1862–1864 wybudowano obecny ratusz, według projektu Alexisa Langera z Wrocławia, przy czym zaadaptowano wieżę ocalałą po pożarze poprzedniego obiektu. Budowla była remontowana w latach 1975–1976 i 1992-1996.
Decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków z dnia 5 maja 1981 roku ratusz został wpisany do rejestru zabytków
Ale, ale... miała być krzywa wieże... i była.
Można na nią wejść. Stwierdziłyśmy jednak, że najpierw poszukamy Frankensteina, a jak starczy czasu, ale niestety nie starczyło. Za to pierwszego Frankensteina spotkałyśmy w lodziarni.
Po drodze do zamku, chciałyśmy zwiedzić jeszcze laboratorium, ale jeden dzień, to za mało... udałyśmy się na zamek.
Ruiny, które tyle razy widziałam z trasy, powoli, ale stale zmieniają się w wart zwiedzania obiekt naszej historii. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z XIII wieku, ale po nim pozostało część murów, które w XVI wieku posłużyły, jako jedna ściana murów nowego zamku. Jego dzieje są bardzo burzliwe, nigdy nie został ukończony, a historię żyjących tu ludzi, znają tylko stare mury. Warto wybrać się na zwiedzanie tego zamku. Nasz przewodnik opowiadał o nim z taką pasją i autentycznym zachwytem, że można było przenieść się w dawne czasy. A co z Frankensteinem?
A to trochę mroczna historia... Podobno... Mary Shelley - autorka powieści, przeczytała w prasie, że w mieście Frankenstein działała "banda grabarzy", która śmiercionośnym proszkiem truła ludzi. W jaki sposób? Pomogła im epidemia dżumy. Grabarze uzyskiwali proszek ze zwłok osób zarażonych. Inną historią, którą mogła poznać Mary, była sekcja zwłok przeprowadzona na żabie: żaba pod wpływam działania energii elektrycznej poruszyła się. Być może Mary połączyła te dwie historie, a mając bujną wyobraźnie, stworzyła znanego na całym świecie Frankensteina.
Dla Ząbkowic, to oczywiście walor i być może przyszłość: festiwale grozy, imprezy... bo przecież lubimy się bezpiecznie bać. 😂😂😂 Sama uwielbiam oglądać horrory jednym okiem. Drugie - w razie czego - chowam pod kołdrą. 😂😂😂
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz