W tym roku Walentynki i Tłusty Czwartek, znalazły się obok siebie, a dodatkowo nasze województwo teraz właśnie rozpoczęło ferie zimowe - tyle szczęścia na raz. 😇 Z Bożeną, nauczycielką z Krzemieńca, miałyśmy plan, żeby uczcić to razem z naszymi "uczniami", którzy przebywają we Wrocławiu. Zapytałyśmy ich, czy chcą się spotkać. Odpowiedź była, że tak, oczywiście 😊. Mówisz i masz. Opracowałyśmy plan na weekendowe spotkanie. Spotkanie w ogrodzie między Ossolineum, a kościołem św. Macieja., który został założony w 1697 roku przez Michała Fibigera,
mistrza Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą. Urokliwy zakątek z pomnikiem śląskiego poety Angelusa
Silesiusa (Johannes Schefler). Dla mnie niezapomniany i szczególnie bliski ze względu na wybór mojego dziecka, ale na tę uroczystość, wybrany ze względu na Ossolineum.
Nasz plan zakładał, że jako miejsce szczególnie związane ze Lwowem, będzie dla nas piękną dekoracją. Miały być pączki, kawa i oczywiście "zapach" Lwowskich ksiąg. Jednym zdaniem Polsko - Ukraińsko - Niemieckie związki, a przez założyciela dawnego Gimnazjum w tym budynku - cesarza Leopolda, pośrednio również - węgierskie, czeskie, austriackie i rzymskie. Tyle plan. A realizacja?
"Nasze" małżeństwa lekarzy mieli dyżur w szpitalu, młodzież studencka miała jakieś plany, których nie mogła odwołać, nawet Wala akurat gościła kogoś u siebie i co??? Ano nic. Zawsze mówiłam: "dobry dyrektor, to ten, który nie musi być na miejscu, żeby wszystko grało" oraz "dobry nauczyciel, to ten, który szeroko otwiera okna i pozwala uczniom wyfruwać".
Mamy szczęście, że nasi "uczniowie" odnaleźli się w Polsce i we Wrocławiu. My zmów byłyśmy we trzy - tak od 24 lutego 2022r. Czy zrezygnowałyśmy z naszych planów? 😊 No nie - właśnie miałyśmy jeszcze jeden powód "uczniowie wyfrunęli". Tylko trochę zmodernizowałyśmy nasz plan. W trójkę nie było nas jeszcze w Muzeom Narodowym (nie wypada, żeby muzeum poniosło taką stratę). Kupiłyśmy bilety na kuratorskie oprowadzanie po wystawie "Wiwat Muzeum!"
Spodobała mi się koncepcja edukacyjna autorów: w prosty sposób pokazać czym jest muzeum i co wnosi do naszego życia. Na koniec uśmiałam się widząc swoje oblicze wśród ważnych portretów na ścianie. Przecież nikt nie wiem, czy jego podobizna nie znajdzie się kiedyś w muzeum 😂😂😂 Co do własnej, mam duże wątpliwości, ale pstryknąć sobie fotkę w takim towarzystwie: Czemu nie?
W ciągu ostatnich dziesięcioleci Muzea się "otworzyły" i przestały być świątynią elit i "umęczonych" ciężarem wiedzy wycieczek szkolnych. Chociaż nadal miło jest podziwiać piękno minionych epok w zbiorach i architekturze.
Budynek naszego Muzeum Narodowego, dla mnie jest piękny i zawsze fascynował mnie oplatający go winobluszcz. Wplatający się w ściany, zakamarki budowli i w ciągu roku grający, mieniący się różnymi kolorami.
Miałam okazję przyjrzeć się bliżej również otoczeniu muzeum, bo... bo to u mnie naturalne, że czasem pomylę miejsce spotkania, czasem godzinę... Tym razem była to godzina 😂. 60 minut przed czasem. Miałam zatem ten czas na spacer. Cóż było robić 😂😂😂 Obejrzałam sobie pobliskie Muzeu Architektury i dostałam olśnienia.
Jak nic kościół! Całe życie mieszkam we Wrocławiu i co? Ano nic. Prawda. Budynek muzeum, to nic innego, jak dawny kompleks klasztorny z XV - XVI wieku.
Przywitałam się ze słynnym wieszczem Słowackim.
Ukłoniłam się Aniołowi Śmierci, jak nazywa go moja córcia.
Weszłam na Wzgórze polskie z resztkami fortyfikacji, by popatrzeć na Ostrów Tumski po drugiej stronie Odry.
I znów doznałam olśnienia. Zobaczyłam kładkę, którą spokojnie można przejść pod mostem. 😵 Tyle lat biegałam do Kuratorium na awanse, tyle razy wychodziłam bocznym wejściem na świeże powietrze podczas przerwy i jej nie widziałam... No i co? Ano nic... już wiem 😜 Czasami warto być "zakręconym". 😂😂😂 Jaką wiedzę się przez to zdobywa...
A godzina długa... zdążyłam jeszcze odpocząć na kolanach kobiety oczekującej 😂
Zwieńczeniem naszego spotkania, była kawa i pyszne ciacho w muzealnej kawiarence.
A prawdziwa Walentynka czekała mnie w domu. Nielka postanowiła, że nauczy się szyć. Przyszła do mnie na "nocowanki" i nie uwierzyła, gdy jej tłumaczyłam, że szycie, to trudna praca.
Chciała spróbować... proszę... przyznała mi rację, że szyje się trudno i maszyna duża... a ja pół nocy spędziłam na tym, by jej próby nie poszły na marne. Jednorożec dla niej "prawie, jak prawdziwy", a serce dla rodziców na Walentynki 💗
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz