Z Biskupina jest wszędzie daleko - na Brochów daleko, do Leśnicy, na Nowy Dwór, Księże Małe, Psie Pole... Wcześniej tego tak nie odczuwałam, ale po przyjeździe z Ukrainy, z jednej strony wystarcza mi moje osiedle, ale z drugiej strony, sklepy, przyjaciele, są w innych dzielnicach, a Wrocław stał się jakiś większy. Przejazd z dzielnicy do dzielnicy, stał się swego rodzaju wyprawą. Tak też było, gdy wybrałam się do Brochowa. Niby drobiazg, a prawie 1,5 godziny drogi. Za czasów pierwszej młodości, często słyszałam, że to osiedle Romów, chociaż wtedy mówiło się po prostu Cyganów. Teraz to miejsce, gdzie można jeszcze budować, więc obok starych, przedwojennych budynków, pojawiają się nowoczesne domy mieszkalne, nowa szkoła, przedszkole... Wrocław, którego częścią w 1951 roku stał się Brochów, wchłania przygraniczne wioski i osiedla. To znak czasu. Mimo to, można zauważyć pozostałości starych czasów. Można wyobrazić sobie, jak było dawniej. Chociaż... Pierwsze wzmianki o Brochowie pochodzą z XII wieku, kiedy to Brochów stał się własnością klasztoru Najświętszej Marii Panny na Piasku. Z tamtych czasów już chyba nic się nie zachowało. Nie zachował się również barokowy pałac (1727–1729), który stał między parkiem a folwarkiem
(założonym jeszcze w średniowieczu). Właścicielem pałacu był opat augustiański Zygmunt Passonius. Ciekawostką jest, że od 1744 r. regularnie zbierała się tu loża masońska. Pałac przetrwał do 1945 r. Jego resztki rozebrano w latach 70-tych XX wieku.
nieistniejący pałac (zdjęcie z internetu)
Wzrost znaczenia Brochowa, zaczął się od 1942r., kiedy to otwarto kolej Górnośląską. Brochów stał się największą w Europie Środkowo-Wschodniej stację rozrządową. To stąd górnośląski węgiel przemierzał dalszą drogę na zachód.
Na brochowskich budynkach do dziś widoczne są ślady przedwojennych gospodarzy.
Dumnie stoi też były Ratusz z początków XX wieku, który teraz jest Dziennym Domem Pomocy.
W dawnej wieży ciśnień, miejsce znalazło Towarzystwo Przyjaciół Brochowa.
Pozostał jeszcze jeden znak zamożności Brochowa na przełomie XIX i XX wieku. Rezydencja wpisana do rejestru zabytków. Niegdyś piękna i bogata, dziś jakby zapomniana willa wybudowana w 1908 roku dla lekarza Alfreda Kolsky`ego.
Podróż sprzyja rozmyślaniom. Te, które "dopadły mnie" podczas drogi na Brochów nie były miłe, ale cóż... nie zawsze może być miło. Życie.
Niby jestem już poza... Niby nic nie muszę i nie chcę interesować się prawem oświatowym, bo wszystkie złe scenariusze, które mogłam przewidzieć, teraz się ziszczają... Odrzuciłam to co mogłam i na co nie miałam wpływu, ale... czasami dopadają mnie ułamki tego, od czego uciekłam.
Bardzo głośno odbija się sytuacja, która wydarzyła się w jednym z liceów. Uczennica chciała na lekcji skorzystać z wc. Co zrobił nauczyciel? Nauczyciel zebrał klasę, poszedł z całą klasą pod toaletę i czekał, aż uczennica wyjdzie. I co? Pół Polski oburzona, że łamie się prawa dziecka, że intymność dziecka, że szacunek... Słychać też głosy, że wina Czarnka... No nie! Nie tym razem! Jestem oburzona tym, co dzieje się obecnie w polityce, ale... No właśnie, ale... Odkąd pamiętam edukacja była dla rządzących tą sferą, którą "przekupywało się" wyborców. Przez bardzo długi czas jedynym hasłem edukacji było i jest "rodzic ma zawsze rację". Każdy rodzic mógł powiedzieć "liberum veto" i nauczyciel, dyrektor... był pociągnięty do odpowiedzialności. Rodzic nie. Rodzic ma prawa - szkoła obowiązki. Jakby tego mało, to od lat szczuto na nauczycieli. Było i jest przyzwolenie na poniżanie nauczyciela. Dla czyjego dobra? Absolutnie nie dziecka, również nie rodzica, oczywiście nie nauczyciela. Tutaj prawdziwą korzyść mają tylko rządzący - skłóconym narodem lepiej się rządzi.
Sama kilka lat temu nie mogłam poradzić sobie z matką, która stale spóźniała się po dziecko. Robiła to z premedytacją, bo córki, które chodziły już do szkoły, czekały na przedszkolnym korytarzu, albo pod przedszkolem. Przedszkole działało do godziny 17.00. Któregoś razu byłam ze starszymi grupami na wycieczce. Oczywiście, rodzice byli uprzedzeni, wyrazili zgody na późniejszy przyjazd dzieci... Wchodzę do przedszkola o 17.30... nauczycielka z wiadomym dzieckiem czeka... ręce jej się trzęsą, bo kilka miesięcy czekała na wizytę u lekarza, która ma być o 18.00, a matki nie ma... Pytam, który to już raz spóźnienie matki, czy nauczycielka do niej dzwoniła... I co? Ano, matka jak zwykle mówi, że stoi w korku, jak prawie co dzień... Idę do telefonu i dzwonię na policję - nauczyciel nie ma prawa przebywać z dzieckiem po czasie, w którym przedszkole winno być zamknięte. Dzwonię, przedstawiam się, tłumaczę co się wydarzyło i co słyszę: ale jak pani może? ale to dziecko... ale przecież... ale należy... Więc grzecznie pytam: Kto będzie odpowiedzialny za to, gdy dziecku coś się stanie po godzinach pracy przedszkola? Kto z dzieckiem ma zostać, jak nauczyciel skończył pracę? Kto zapłaci nauczycielowi za wizytę prywatną u lekarza, a może i zabieg?... cisza... Nie, nie jestem wredna i zdarzało się, że sama zostawałam z dzieckiem, gdy rodzic nie mógł z ważnego powodu dojechać, ale jeśli robi to z premedytacją. Jeśli uważa, że nie ma obowiązku wobec własnego dziecka i wielokrotnie naraża go, zostawiając samego poza godzinami pracy przedszkola, to nie jest dla mnie partnerem do rozmowy, a ja potrzebuję pomocy zgodnej z prawem i nie interesuje mnie, czy matka powiadomi urząd czy kuratorium. Mnie nie, ale gdyby to zrobiła... jak nic, musiałabym się gęsto tłumaczyć, a może nie minęłaby mnie komisja dyscyplinarna... Piszę tylko o jednym, swoim własnym przypadku, ale takich przypadków można mnożyć. Czy zatem rodzice są podli, czy nauczyciele?
Uważam, że bardzo dużo jest dobrych rodziców i dobrych nauczycieli. Jak wszędzie zdarzają się podli rodzice i podli nauczyciele. Ale... ale jest przyzwolenie na piętnowanie nauczycieli i obrywają Ci, którzy nigdy nie powinni wykonywać tego zawodu, i Ci, którzy są tej pracy oddani. I to też nie wina Czarnka.
Ufff... może nie całkiem na temat, ale podobnych tematów w dziedzinie edukacji, jest tak wiele, że jakikolwiek byśmy nie poruszyli, to przynajmniej od 30 lat władza zrobiła wszystko, by skłócić klientów korzystających z publicznej edukacji - rodziców, pracowników, a cierpią najbardziej... oczywiście dzieci. I TO NIE TYLKO WINA CZARNKA - on kończy to, co zaczęli inni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz