W internecie aż roi się od postów zrozpaczonych ludzi, którzy proszą o pomoc dla najbliższych. O pieniądze, które mogą uratować czyjeś życie. Część z nich to zwykłe oszustwa, ale takiemu laikowi jak ja trudno jest odsiać ziarno od plew. Ponadto nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak jest. Tyle mówi się o miłości bliźniego, szacunku do życia, a władza nie chce rozwiązać tego problemu. Dla mnie to jest bardzo proste, ale pewnie jestem na to za głupia. Pewnie się nie znam, bo lepiej bawić się w rozdawnictwo, niż pomagać naprawdę potrzebującym. Pewnie dlatego władza obraziła się na WOŚP i udaje, że nie widzi oddolnego ruchu dobrych serc. Być może pomoc potrzebującym rani twarde serca rządzących. 😍 A WOŚP gra... i co roku gra piękniej...
W tym roku "wprosiłam się" na finał Orkiestry do Ścinawy. Miałam nadzieję, że osoby mieszkające w Pałacyku (uchodźcy z Ukrainy) podejmą wyzwanie i razem z dyrektorem ośrodka dołączą się do organizacji WOŚP. Nie zawiodłam się. Panie przygotowały przekąski i słodycze, które można było zakupić za "wrzut" do puszki WOŚP, a moja pani Wala (z Chmielnickiego) dołożyła się do orkiestry oferując wspaniały tort na licytację.
Nigdy nie byłam na finale orkiestry w innej miejscowości niż Wrocław. W Ścinawie łatwiej było mi zobaczyć ogrom pracy włożonej w organizację imprezy. Największa sala w mieście nie pomieściła chętnych.
Trzeba było nieźle się natrudzić, żeby zobaczyć przygotowane atrakcje. Kamila (dyrektor Pałacyku i główny organizator finału WOŚP) wykonała kawał dobrej roboty. Oprócz występów dzieci i rodzimych artystów postarała się o inne atrakcje: możliwość przyjechania się samochodami sportowymi, pokaz ratownictwa, konsultacje rehabilitacyjne, fotobudka, a główną atrakcją był koncert Kasi Wilk.
Na finale WOŚP nie zabrakło licytacji. Fantów było wiele i to niezwykle atrakcyjnych: vouchery kosmetyczne czy do popularnych jadalni, wyroby rzemieślnicze, wyroby artystyczne, czy nawet możliwość pomocy w utworzenie własnego drzewa genealogicznego. Wśród gąszcza nagród upatrzyłam sobie wyroby z miejskiego zakładu przetwórstwa owocowo-warzywnego. Powód był prosty - ze względu na lekcje, które odbywają się rano i wieczorem trudno by mi było umówić się na wizytę w Ścinawie; nie chciałam też licytować żadnych wyrobów artystycznych, a nie próbowałam nigdy ścinawskich przetworów. Czekałam zatem na licytację przetworów. Jakież było moje zdumienie, gdy zdecydowano, że licytacja obejmie pakiet: weekend w Kudowie i słoiki na drogę 😂😂😂😂. No cóż, zdecydowałam, że podzielę się z córcią - ona dostanie weekend, a ja słoiki 😂😂😂😂. Ja już mam zaplanowane kilka wyjazdów, a ona myślała o kilkudniowym wyjeździe.
Chciałam zrobić dobry uczynek i dołożyć się do WOŚP, a wyszło na to, że mogę "uszczęśliwić" kilka osób... i jak tu nie wierzyć, że WOŚP to wielkie szczęście Polski 💝
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz