sobota, 28 stycznia 2023

„carnem levāre”

 Niech ktoś powie, że kalendarz świąt nie jest zbieżny z prawami przyrody. Karnawał... Nazwa „karnawał” wywodzi się od włoskiego „carnevale”, z łaciny: „carnem levāre” („mięso usuwać”). 

😁 Usuwamy mięso ze spiżarni i spożywamy, żeby się nie zepsuło, bo do wiosny daleko. Trzeba najeść się do syta i przetrwać. 😁 Sposoby przechowywania pożywienia oraz sposób radzenia sobie z zimnem bardzo się zmieniły, ale przyzwyczajenie staje się naturą i karnawał przetrwał do dziś. Zwłaszcza w placówkach edukacyjnych. Przez lata pracy w przedszkolu przyzwyczaiłam się do kalendarza imprez, w którym nie mogło zabraknąć Jasełek, Dnia Babci i Dziadka, zabawy karnawałowej. W szkole jest nieco inaczej. Jest mniej imprez rodzinnych. Nie zaprasza się babć i dziadków na uroczystość, ale jak zwykle są dwie strony takiego rozwiązania. W tym roku miałam to szczęście, że mogłam spojrzeć na taką imprezę z zewnątrz. Nielka zaprosiła mnie do przedszkola. Zobaczyłam pracę nauczycieli: przygotowanie występu, przygotowanie prezentów, przygotowanie sali, ustawienie krzesełek, materiałów do warsztatów plastycznych, poczęstunku... i 100 innych drobnych rzeczy... 

 

Goście obejrzeli występ, zrobili bałwanki, poczęstowali się słodyczami i wyszli. Został bałagan i... nie wiem, czy tym razem tak było, ale pamiętam ostatnie lata pracy dyrektora przedszkola. Jako podziękowanie często słyszałam: 

- Dlaczego o 11.00? Ja pracuję...

- Dlaczego o 16.00? Dzieci już są zmęczone...

- Dlaczego tylko jedna grupa? Mam wnuków w różnych, muszę przychodzić dwa razy...

- Dlaczego wszystkie grupy razem? Nie było miejsca i duszno...

- Dlaczego nie zrobiliście poczęstunku?

- A dla mojego wnuka zabrakło ciasteczek, które lubi pewnie wszystkie panie się częstowały...

To nie jest żart. Przeczytałam dziś blog dyrektora z Bemowa. Wdzięcznego dziadka, który wyraził wdzięczność wychowawczyniom przedszkola. Ja też byłam wdzięczna i zachwycona występem. Tak... Jest wielu takich, którzy doceniają tę pracę, ale wystarczy 2, 3 uwagi zniesmaczonych osób, które traktują nauczycieli, jak psychiczny worek treningowy i... nie chce się chcieć.  Po co narażać siebie na złe emocje? Tym bardziej, że społeczeństwo daje na to przyzwolenie. Rodzić, rodzina... mają prawo "wyżyć" się na nauczycielu. Nauczyciel nie. Prawem nauczyciela jest "służyć". Może czas na to, by zrezygnować z części uroczystości? 

Na początku naszego wieku odwiedziłam placówki edukacyjne w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. W przedszkolu (które było przedstawione, jako wybitne), dzieci przynosiły śniadanie ze sobą, same zmywały naczynia po śniadaniu, na obiad były odbierane do domu (po obiedzie mogły wrócić), same mogły wyjść na ogród przedszkolny i same odpowiadały za bezpieczeństwo na podwórzu. Plan pracy przedszkola na cały rok, to była jedna kartka A4. Dokumentem pracy była lista obecności dzieci. Kierowniczka przedszkola zapytana o uroczystości z dumą odparła, że owszem, w każdym roku wybierane są 2 uroczystości. Czasami to jest Dzień Mamy i Mikołaj, czasami Dzień Babci i Dzień Dziecka... Na pytanie o zajęcia dodatkowe, odpowiedziała, że przychodzi pani plastyczka. Dzieci same decydują, czy chcą brać udział. Jeśli któreś się zdecyduje, schodzi do sali mieszczącej się w piwnicy. Mogłyśmy tę salę zobaczyć - była wyłożona kafelkami, na ścianach, podłodze i stołach były plamy po farbach, a na wieszakach wisiały fartuchy dla dzieci. Mogły brudzić, a potem musiały po sobie sprzątnąć. Nauczyciel nie musiał natychmiast ukrywać śladów zabawy, a sanepid nie przychodził po to, żeby straszyć karami i innymi konsekwencjami zbrodni, jaką dla nas jest mokra, kolorowa plama.

W szkole jest mnóstwo innych problemów, ale Dnia Babci i Dziadka nie ma w kalendarzu imprez.  Zabawa karnawałowa odbywa się w godzinach zajęć i do prowadzenia jej zamawia się firmę zewnętrzną. Myślę, że to jest OK. Tak powinno być.



W tym roku ja też miałam swoją karnawałową przyjemność. Zostałam zaproszona na koncert Magdy Umer. 


Spodziewałam się kameralnej imprezy. Nic z tego. Sala koncertowa była wypełniona po brzegi, a drobna, ponad 70-letnia kobieta pięknie panowała nad atmosferą widowni. To się nazywa charyzma! Nie ma łatwego repertuaru, a ludzie zdawali się nie oddychać, by nie zakłócać nastroju. Na koniec, jakieś młode dziewczę wręczając jej kwiaty, zaproponowało wspólne wykonanie jej utworu. Bez zbędnych ceregieli zgodziła się - również po tym poznać dobrego artystę. Warto się od niej uczyć. 

Jutro WOŚP... Ciekawe czy pokażą Jurka w TVP 😂😂😂 a raczej, jak skomentują?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...