Czas na cyrograf... Chwilowe problemy zdrowotne pozbawiły mnie możliwości uczestnictwa w spotkaniu ORPEG i konferencji w Wilnie 😓. Troki... tak bardzo chciałam je "dotknąć"... nie udało się. Trudno, może jeszcze będzie okazja...
Tak czy siak, musiałam pojechać do Warszawy podpisać umowę na następny rok. Jechać... Dobrze powiedzieć, ale dzięki rehabilitacji dopiero zaczęłam normalnie chodzić, ale siedzieć w jednym miejscu, to dopiero problem 😒. Zerknęłam na loty, bo to tylko godzinka, ale ceny 😒... za tyle, to ja z bagażem do Lwowa latam. Zdecydowałam się na nocną jazdę pociągiem.
Wykupiłam kuszetkę. Ostatni raz tak jechałam ze 20... 30 lat temu. Wsiadam do przedziału, pamiętając kuszetki ukraińskie - cztery miejsca do spania, dużo miejsca, żeby usiąść, położyć się... a tu trzy kuszetki, jedna nad drugą. Ja dostałam środkową... wchodzę na drabinkę... się nie da 😞, trzeba zgiąć się w pół. Wyć mi się chce, bo boli kręgosłup... próbuje najpierw się położyć... kuna położyć, ale jak "w powietrzu"? Mało nie huknęłam prosto na podłogę, ale z "nerw" odpowiednio się wygięłam i mogłam wsunąć się na moją półkę, a wszystko w największej ciszy, bo niższa półka była już zajęta. Z tego wszystkiego zaczęły boleć mnie zęby od zaciskania, ale najważniejsze, że odniosłam sukces. Leżałam 😁.
Nocna jazda w kuszetce dobrze wpłynęła na mój kręgosłup, bo musiałam leżeć "na baczność", na twardym, więc stwierdziłam, że to jednak nie był najgorszy pomysł. W nagrodę dostałam jeszcze ciepłą kawę, a na półce leżały ciasteczka. Co prawda nie do końca zrekompensowało mi to nocną wspinaczkę, ale było ok.
Podpisałam wszystkie cyrografy i potwierdziły się moje wcześniejsze informacje, że to bardzo mało prawdopodobne, by w następnym roku szkolnym pozwolono nam jechać do Ukrainy. Skoro tak, to trzeba się przygotować na to, że wojna, którą wywołała Rosja, tak szybko się nie skończy. Jeśli takie są przewidywania, to co robi Ministerstwo? Co zamierza zrobić z dziećmi z Ukrainy? Czy liczy na nauczycieli? Mam nadzieję, że się przeliczy. Naprawdę, mam taką nadzieję, bo nie wierzę w to, że coś z naszą edukacją można zrobić. Moim zdaniem można jedno: zbudować na nowo! Tego, co jest nie da się już reanimować. A pierwszą rzeczą, jaką bym zrobiła, to całkowicie zmieniłabym sposób funkcjonowania przedszkoli. Władze, rodzice... chcą opieki, to po co kształcić magistrów wychowania przedszkolnego? Mam nadzieję, że nie nauczyciele będą walczyć o siebie, a społeczeństwo zawalczy o to, by miał kto pracować z ich dziećmi.
Z takimi myślami udałam się na spotkanie z panią Walą z Chmielnickiego, która chwilowo mieszka u córki w Warszawie. Umówiłyśmy się przy Chopinie w Łazienkach.
Po drodze przywitałam się z moim ulubionym Sienkiewiczem.
Dotarłam do Chopina, Wala jeszcze nie, więc miałam okazję dobrze się jemu przyjrzeć.
Bardzo mi się spodobał. Z każdej strony wyglądał trochę inaczej. Trochę tak, jakby poruszał się, zaglądając w którą stronę się udam 😜.
Nadeszła Wala i po ciepłym przywitaniu ruszałyśmy na spacer po Łazienkach.
Chodziłyśmy, oglądałyśmy... ale coś nie dawało mi spokoju. Jakbym to znała, jakbym o czymś zapomniała... Jakby przez mgłę pamiętam, że jako dziecko byłam tutaj z tatą, ale to jeszcze nie to. Olśniło mnie, gdy dotarłyśmy do amfiteatru.
Przecież to moja "Grecja"!!! Spędzając wakacje w Grecji szukałam miejsca, które "miałam w swojej głowie". Szukałam białych domków, rzeźb, teatrów... wszystko na tle świeżej, czystej zieleni. W Grecji tego nie znalazłam. Znalazłam tutaj, w Warszawie. Nie wiem... może tato opowiadał mi o tym, że Łazienki przypominają Grecję, a może w mojej głowie "urodziła się" Grecja na podstawie wcześniejszych obrazów... Umysł ludzki jest pełen niespodzianek. Przypomniał mi się początek bajki:
"W Pacanowie kozy kują, Więc Koziołek, mądra głowa, Błąka się po całym świecie, Aby dojść do Pacanowa." To prawda, że czasami szukamy szczęścia po całym świecie, a mamy go na wyciągnięcie ręki".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz