Trudno... słowo się rzekło...
Ale byłam głupia... Naiwność, to moje drugie imię. Wygrałam sprawę w sądzie o niezgodne z prawem odwołanie mnie z funkcji dyrektora. W sierpniu omówiłam ugodę na odszkodowanie, i co???
I już.... Mam wrażenie, że oburzeni radcy prawni z urzędu wrocławskiego, mają to w wielkim poważaniu. No i... na koncie zero odszkodowania, a termin wypłaty minął w połowie listopada.
Za takie traktowanie pracownika, pewnie każdy dyrektor wrocławskiej placówki miałby komisję dyscyplinarną i zakaz zajmowania stanowisk, ale urzędnicy miejscy, to "święte krowy" i prawo ich nie obowiązuje. Moje starania póki co, poszły na darmo i pewnie niejeden odchodzący dyrektor otrzyma podobne podziękowanie. Zastanawia mnie, jak to możliwe... Ten rok, to rok konkursów. Do obsadzenia stanowisk potrzeba kilkudziesięciu dyrektorów, a już 2 lata temu brakowało chętnych. Odpowiedzialność za wszystko, rodzice roszczeniowi, nauczyciele bardzo często, żeby nie rzec brzydko - zbyt asertywni, a pieniądze nieadekwatne do włożonego wysiłku i pracy.
Jestem wściekła i zastanawiam się, co dalej... kto mnie zna, ten wie, że gdy zostaną przekroczone pewne granice, to nie ma zmiłuj się. Tylko czy to mi się opłaca???? To nie jest pierwszy raz, gdy urząd działa niezgodnie z prawem; to nie pierwszy raz, gdy moje dobra są naruszane.
Chyba najgorszą dla mnie rzeczą, z jaką się spotkałam, to będąc ekspertem na komisji awansu zawodowego, otworzyłam teczkę dyrektora (który objął po mnie stanowisko dyrektora) i zobaczyłam swoje dokumenty: programy, opinie, projekty... żywcem pokreślone daty i moje nazwisko, i wpisane inne daty, i inne nazwisko. To nie osoba która sfałszowała dokumenty, ale ja byłam przesłuchiwana, jak osoba winna. Dlaczego? Otóż, mimo, że zawiadomiłam prawników, teczka została zwrócona wnioskodawcy 😁.
Jedyne, co się zmienia w oświacie, to stosunek do rodziców, ale niestety nie tych, którzy dbają o dziecko, chcę jego rozwoju. Najważniejszy głos w Polskiej edukacji mają "pieniacze", którzy będą szukać "dziury w całym" i znajdą; będą "chronić" własne dziecko, nawet, gdy te będzie robiło krzywdę innym... dlaczego? Po prostu dlatego, że tak można. Dlatego, że każdy urzędnik znajdzie winę w najlepszym nauczycielu i zawsze stanie po stronie rodzica, zasłaniając się prawem. Kiedyś przez miesiąc zastanawiałam się, co następnego uczyni rodzić, żeby mi dokuczyć, aż znalazłam go w internecie - tatuś trójki dzieci, szukał towarzystwa bardzo młodych dziewczyn i odciągał od siebie uwagę: a jak najbezpieczniej to zrobić? Oczywiście uderzając w najsłabsze ogniwo, czyli placówkę oświatową. Bo czemu nie? Kto mu zabroni? Społeczeństwo od razu znajdzie winnego, czyli nauczyciela. Władza przez ostatnie 30 lat przekonała społeczeństwo, że kasta nauczycieli to nieroby, frustraci i nieudacznicy. I to nie tylko ten rząd. Poprzednie wcale nie były łaskawsze dla oświaty.
Ha... jestem zdesperowana, ale czy żałuję swoich wyborów? Teraz na pewno nie poszłabym tą drogą, ale rozpoczynając pracę... tak... kochałam to... uśmiechnięte buzie, "wytrzeszczone" oczy, kiedy miałam "wkręta" i opowiadałam bajki, i jak śpiewałam (niestety, teraz publicznie już tego czynić nie mogę, lata zrobiły swoje z moim czystym głosem)... Tak mimo ciężkich chwil w życiu prywatnym, przy dzieciach odzyskiwałam siły i radość życia. Wierzyłam, że kiedyś będzie lepiej.
Tutaj na Ukrainie, już inaczej, ale ta pasja, którą miałam, jakby trochę wróciła. Dzieci są dziećmi, a rodzice nie szukają na siłę negatywów, są z reguły przyjacielscy i mili. Czasami nawet te trochę starsze dzieci potrafią mnie zaskoczyć. Tak, jak ostatniej soboty. 12-latkowie zachwycili się grą na pianinku dla dzieci 😀. A ile radości mieliśmy wszyscy... tak o, z niczego... więc chyba mimo wszystko... warto było...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz