środa, 14 lipca 2021

Szlachetne zdrowie

Już ponad rok covidu. Oprócz wizjonerów pewnie nikt nie spodziewał się, że w XXI wieku zwykły wirus postawi na baczność cały świat. W wieku 5 lat, wymyśliłam sobie, że będą takie... "budki telefoniczne", kapsuły... i "zepsuty człowiek" zamknie się tam na chwilę i wyjdzie naprawiony. Myślałam, że jak będę stara, będę miała tak... z 30 lat, to już ktoś taką budkę wymyśli. No... nie... wg. moich obliczeń tamtego czasu, to już dawno powinnam być w niebie, a budki dalej nikt nie wymyślił. 

Wymyślają za to różne teorie spiskowe... matko i córko, to naprawdę trzeba mieć fantazję i całkowity brak zaufania i wiary w ludzkość... ale dobra, może to ja nie mam racji i wirus wyciekł z tajnego laboratorium, a wraz ze szczepionką wtłaczają nam do organizmu ciecz mającą za zadanie podporządkować człowieka obecnej władzy 😨. Chyba jestem bardzo oporna, bo zaszczepiłam się i nie widzę (na razie) skutków ubocznych.

Czy miałam wątpliwości? Nie!!! Żadnych. Marzyłam o tym, żeby się w końcu zaszczepić. Naprawdę. Czy tak bardzo bałam się choroby? Chyba nie. Na Ukrainie, w miejscowości, w której uczyłam, chorowało pół wioski. Wszystkie wyzdrowiały. Ja również jakbym zachorowała, to bym zachorowała, przecież nikt nie "wywinie się" losowi, nawet jakby starał się z całych sił. Bardziej martwiło mnie to, że nie mogłam przyjechać na święta; obawiałam się, że mogę kogoś zarazić; no i ... nie bez znaczenia miał również fakt, że testy kosztowały więcej niż podróż do domu i z powrotem. No więc z chęcią poszłam się zaszczepić.


Pierwsze szczepienie było trochę dziwne. Przyjęłam je zaraz po przyjeździe do domu. Radość z powrotu przysłoniła mi obawy, że powikłania, że może gorączka... Praktycznie po chwili zapomniałam, że się szczepiłam, ale... po kilku godzinach zaczęła mnie boleć ręka 😔. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego... tylko bolała mnie prawa, a szczepionkę dostałam w lewą... cóż... nawet objawy muszę mieć inne niż wszyscy 😂😂. Po drugiej szczepionce było już prawidłowo. Bolała ta, która powinna. I tyle. 

Potrafię zrozumieć antyszczepionkowców. Poniekąd. Nie potrafię zrozumieć, że myślą tylko i wyłącznie o sobie. To samo antymaseczkowcy. W sklepie, w pomieszczeniach zamkniętych... kłócą się, wyzywają innych, a przecież inni zwyczajnie mogą się obawiać. Nawet tylko dlatego, żeby zmniejszyć lęki innych, nie można na kilka minut założyć maseczki? Nie!!! Ja!!! Ja uważam, ja chcę, ja!!! To ja!!! kończy się często tragicznie dla jakiego, bo... bo znajdzie się inny ja, który ma więcej siły, władzy... Oj... wychowanie lat 90-tych. JA!!! TRAGEDIA!!!

Na szczęście jest jeszcze nadzieja. 😄

Moją nadzieją jest Nielka - bohaterka. 4-letnia dziewczynka, która ratowała tatę z taką postawą, której chyba nikt by się nie powstydził.


Nielka wypoczywała z tatą w wynajętym pokoju. Poranna toaleta taty mogła zakończyć się tragicznie. Tata chciał otworzyć drzwi łazienki i zamek pojawił się w jego dłoni. Tata w łazience, Nielka w pokoju. Pokój zamknięty na klucz. Ups...

Na prośbę taty i wyjaśnienie, co się stało, Nielka podstawiła krzesełko, wyszła na zewnątrz i spokojnie przeszła się po korytarzu w poszukiwaniu pomocy. Pomocy nie znalazła... Przez szparę spokojnie podała tacie telefon, ale... nie było zasięgu... równie spokojnie podała przez szparę nóż, a sama... sama użyła łyżeczki, bo nie miała śrubokręta 😵... 

Po prostu, zwyczajnie... próbowała odkręcić śrubki zamka od zewnętrznej strony i uwolnić tatę. Nie było histerii, płaczu, strachu... Była racjonalna próba rozwiązania problemu. Jak dla mnie... Nielka - bohaterka. 💪


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...