Człowiek, to jednak skomplikowane stworzenie...
Będąc w Chmielnickim zdałam sobie sprawę, że spędzając dziecięce wakacje na Kielecczyźnie, "mentalnie" byłam blisko Podola. Przekonałam się o tym w niemiły dla mnie sposób. Odkąd pamiętam, jeśli ktoś miał dużą stopę, mówiło się: masz stopę jak podolski złodziej. Takiego zwrotu użyłam przy pani Wali w Chmielnickim, zupełnie nie myśląc, że mogę ją urazić. Ale zaczęły się w mojej głowie tworzyć pewne powiązania, na które nigdy nie zwracałam uwagi. Innego znaczenia nabrało powiedzenie: Choćbyś szedł na Podole, nie ma bez pracy chleba na stole; inne znaczenie ma piosenka ludowa: Na Podolu biały kamień...
Podole w naturalny sposób stało się częścią mojego życia. Mam tam swój drugi dom i stałam się "uważna" na samo słowo Podole.
Nawet teraz, w moim rodzinnym Wrocławiu, usłyszawszy PERUKOWIEC PODOLSKI, natychmiast w wyobraźni "zobaczyłam Chmielnickiego", a w rzeczywistości stałam pod uroczym krzewem, o takiej właśnie nazwie.
A wszystkie te rozważania, to zasługa Aldony i Ozzi 😻.
Umówić się z Aldoną na kawę czy "plotki", wcale nie jest łatwo, bo z Biskupina do Leśnicy, lekko licząc w tę i z powrotem to jakieś 2,5- 3 godziny. Ale nadarzyła się okazja musnąć historii Leśnicy. Pan Jacek, Wrocławski przewodnik, organizował wycieczkę. Czemu nie połączyć przyjemne z pożytecznym? Połączyłam....
Leśnicki zamek w dalszym ciągu stanowi dla mnie tajemnicę. Jest bajkowy, jego historia sięga początku XII wieku, jest wielonarodowy - nosi ślady właścicieli i mieszkańców Polski, Czech, Prus, Niemiec, stacjonowały w nim wojska napoleońskie, a właścicielem był też zakon krzyżowców z czerwoną gwiazdą. Obecnie mieści się w nim Dom Kultury.
Wieki płyną, właściciele się zmieniają, rody królewskie upadają, a Zamek stoi. Piękny, wyniosły, w otoczeniu starych drzew, które pewnie niejedną historię słyszały i opowiedzieć jej nie mogą...
Drzewa nie mogą, ale pan Jacek może i potrafi. Słucha się go bardzo przyjemnie i z zaciekawieniem. Wiedzę ma taką, że tyko pogratulować... Zaczął od poczty. Niby nic, zwyczajna poczta, którą mieszkańcy pewnie codziennie mijają w drodze do sklepu, pracy, nie myśląc o jej urodzie i historii. Na szczęście historia przetrwała w kamieniu - widocznie nie była zbyt natrętna i powojenna władza ją przeoczyła albo uznała za nieszkodliwą.
W Leśnicy (co dla mnie było nowością) przetrwały również liczne wille z piękna sztukaterią. Jak się okazało, budynki te często "występują" w filmach. Przetrwały II wojnę, przetrwały czasy komunistyczne i dalej zachwycają urodą.
Ciekawych rzeczy można dowiedzieć się również o kościele św. Jadwigi w Leśnicy. Kościół został odnowiony, ale zachowano jego barokowy styl. A pięknie odrestaurowane freski są autorstwa Felixa Antoniego Schefflera, barokowego mistrza jednego z największych na śląsku malarzy tego okresu.
Kościół, a raczej wieża przy kościele kryje cenną niespodziankę. Materiał użyty do jej budowy, to niezwykle rzadko używany w budownictwie czarny kamień, czyli ruda darniowa.
Leśnica, część Wrocławia, cząstka "mojego domu". Tak bliska, a tak daleka i tajemnicza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz