czwartek, 8 lipca 2021

Deja vu?

 Deja vu?

7 rano, dobry wieczór we Wrocławiu, nasz piękny dworzec i pociąg do Warszawy?




No nie... Rok temu Ukraina dla mnie zaczynała i kończyła się na Lwowie. O Chmielnickim nie wiedziałam nawet, że istnieje. 😃 Teraz nie tylko wiem, ale mam tam swój "dom", zwoje rzeczy, ludzi, który myślę, że mogę nazwać przyjaciółmi. Co prawda, przyjaźń, to duże słowo, a my się znamy tylko jeden rok, ale w wielu trudnych chwilach byli ze mną, w wielu sytuacjach mogłam na nich liczyć. Mam nadzieję, że w ten sam sposób postrzegają mnie....

Nawet jeśli bym miała jakieś wątpliwości, to dzień przed wyjazdem, odezwał się do mnie Roman, który w tym roku zdawał maturę i miał przystąpić do egzaminów na Uniwersytet Jagieloński (miał, bo ze względu na pandemie NAWA zrezygnowała z egzaminów). Roman podziękował za zajęcia z historii. Podobno te zajęcia pomogły mu w uzyskaniu bardzo dobrego wyniku. Czy dla nauczyciela, jest coś cenniejszego niż pomoc w rozwoju innych, w spełnianiu marzeń?  

4 godziny drogi, więc jest czas na przemyślenia. Decyzję o pozostaniu w Chmielnickim podjęłam już wcześniej, więc to nie budzi moich wątpliwości, ale co dalej... To miała być przygoda życia, a stała się sposobem na życie. Przynajmniej teraz.... Spotkałam wielu "wielkich", wartościowych ludzi, ale też tak jak wszędzie, takich co myślą tylko o sobie, o zyskach, władzy... Czy to jest warte życia? To normalne i oczywiste, że należy zadbać o siebie, ale czy chciwość i wykorzystywanie innych daje komukolwiek szczęście? 

Na moje szczęście, to tylko był margines moich Chmielnickich kontaktów. Duża większość dba o siebie nawzajem i dbając o siebie, bierze pod uwagę dobro drugiego człowieka - a to wielka i ważna umiejętność. Zwyczajnie wtedy chce się żyć i pracować. 

Założyłam sobie, że w jednym miejscu nie będę dłużej niż dwa lata. 😃 Taki jest mój plan, ale czasami, ktoś tam na górze, ma wielki ubaw z naszych planów... Pożyjemy, zobaczymy....


 Warszawa... ukrop z nieba... 

Myślałam, że we Wrocławiu źle się oddycha, ale w centrum stolicy to jakaś masakra... po takiej zimniej zimie, pustynne lato. Sucho, duszno, nieprzyjemnie. 



Wszystko ma jednak swój kres. W hotelowym holu działa klimatyzacja i życie staje się prostsze. 

Rok temu, zagubiona i trochę sama zdziwiona swoją decyzją, wiele rzeczy mi umykało. Dziś wiem, że na wyjazd nie da się przygotować. Jeśli ktoś czuje, że może, po prostu musi spróbować. Inaczej się nie da. Wiem również, że osoby odpowiedzialne w ORPEG za rekrutację mają niesamowitą intuicję, potrafią obserwować i wyciągać wnioski. Mimo to kilka osób zrezygnowało. Pojawiło się kilka nowych "twarzy". Mam wrażenie, że jest nas mniej. No cóż... zawód nauczyciela w Polsce przestał być zaliczany do tych prestiżowych. Wcale mnie to nie dziwi. Będąc miesiąc w kraju słyszałam już o donosach na nauczycieli, dyrektorach. słyszałam o niesłusznych oskarżeniach, wyssanych "z palca" zarzutach... Nie watro... Szkoda życia na walkę z wiatrakami. Szkoda również często mądrych, wrażliwych ludzi dla których pasja zamieniła się w "orkę na ugorze". 

Ja jednak utwierdziłam się w przekonaniu, że podjęłam jedną z najlepszych decyzji w życiu. Zawsze "kochałam" swój zawód. Jednak wiem, że nie chcę pracować jako nauczyciel w Polsce. Mam nadzieję, że to co wiem, co potrafię, pomoże tym, którzy tego potrzebują, a wszyscy będziemy mieli satysfakcję. 


Puki co... do zobaczenia za rok Warszawo. Za rok może coś się zmieni, a może nie.

Ps.

Wysłałam do Chmielnickiego informację, że we wrześniu już na 100% wracam - umowa podpisana. Roman obiecał orkiestrę 😂😂😂😂😂😂 mam nadzieję, że dotrzyma słaowa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...