wtorek, 25 maja 2021

Łysy w całej pełni

 Praca w kilku miejscach ma "plusy dodatnie", bo poznajesz różne środowiska, uczysz się ludzi, poznajesz zwyczaje, możliwości... ale ma również "plusy ujemne", sama jestem człowiekiem, który pracuje również emocjami, a to wyczerpuje.

Koniec roku, to właśnie taki czas, w którym emocje są na wysokim poziomie, bo: Czy ten rok coś pozytywnego dał moim uczniom? Czy ten rok przybliżył ich do celu? Czy otrzymali, to czego oczekiwali? Czy pomogłam im pokonać pewne bariery? I w końcu: czy będą chcieli wrócić we wrześniu? Na tę odpowiedź trzeba będzie poczekać, bo to są zajęcia nieobowiązkowe. Przychodzą bo chcą, a nie muszą.

Na zakończenie roku w Chmielnickim zaprosiłam również rodziców, a to jakby nie patrzeć dodatkowy stres, niewielki, ale zawsze. Zależało mi, żeby dzieci i młodzież dobrze się zaprezentowali. To ważne, żeby rodzic był dumny z dziecka. Mam nadzieję, że tak właśnie było.


Moje "Bolusie" pięknie śpiewały o planetach w czasie zajęć, ale przy rodzicach trochę "zjadł je  stres". Trochę szkoda, bo bez widowni swobodnie śpiewały i tańczyły, ale z drugiej strony to zupełnie naturalne. Więc być może łatwiej nauczą się pokonywać tremę, a to dużo więcej warte niż chwilowy sukces.


Za to młodzież pięknie poradziła sobie z wierszami Brzechwy, mimo, że dla nich to trudny tekst (to mała grupka, która nie mówiła po polsku). Byłam z nich naprawdę dumna...


 

Ale prawda jest też taka, że trzecia impreza pożegnalna "powaliła" mnie trochę emocjonalnie. I wracam do domu, i staram się nie myśleć, i staram się odpocząć, i chyba księżyc to zobaczył, bo wytoczył się w całej okazałości i pokazał, jak piękny bywa świat.


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez przygody ani rusz

 Mój czas w Rydze kończył się. Lekcje zakończone, umowa rozwiązana, chociaż świadectwa pracy się nie doczekałam. Pozostało pożegnać się z Ry...