Klub Inteligencji Polskiej "SERWUS" w Chmielnickim, skończył 5 lat. Nazwa, jest jak najbardziej adekwatna do rzeczywistości - czołowi członkowie, to inteligentni potomkowie polaków, którzy mają jeszcze tę zaletę, że potrafią być kreatywni, nie boją się popełniać błędów, próbować i potrafią się bawić. Wiem, że dla nich najlepszym prezentem na jubileusz, byłaby możliwość odzyskania na potrzeby Polonii Domu Ludowego (życzę, żeby kiedyś tak się stało), ale w tym roku zadowolili się wycieczkę śladami polskości. Ja też na tej wycieczce byłam i jadłam z nimi, i piłam, i dobrze się bawiłam...😃
Pani Natalia, która była organizatorem tej wycieczki, od niedawna jest również uczennicą w Szkole Języka Polskiego SERWUS. Nie mówi po polsku, ale uczę się słuchać po ukraińsku i usłyszałam o pałacu w Antoninie, bogactwie, przepychu, białych marmurach... Moja wyobraźnia zaczęła pracować i wypracowała sobie, coś na kształt pałacu Marianny Orleańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim... oczywiście, koniecznie musiałam to zobaczyć...
Wyruszyliśmy najpierw do Folsztyna. i naszym oczom ukazał się kościół, ale jaki kościół...
Zdjęcia nie są w stanie pokazać piękna, tego, co zobaczyliśmy. Niby barok, który zawsze kojarzyłam z przepychem, przesadą, a tu... jasny kamień; symetria; rzeźby, które występują w ilości adekwatnej do rozmiaru budowli... piękne...
Historia mówi, że kościół ufundowała Marianna Grabinkowska z domu Kalinowska, polka, ale, jak do znudzenia powtarzam, historię mamy wspólną, a historii nie można zmienić.
To jubileusz, a nasza Pani Wala, zawsze jest przygotowana na różne okoliczności. Na tę również. Dla upamiętnienia chwili, zabrała symbole polskości... MY TU BYLIŚMY - SERWUS 😊
W Folsztynie, oprócz pięknego kościoła św. Wojciecha, pozostał jeszcze inny ślad polskości. W XVIII wieku w pałacu niedaleko Folsztyna urodził się Grabianka Tadeusz Laurenty h. Leszczyc, starosta liwski, mistyk i alchemik, prekursor
polskiego mesjanizmu, pseud. Comte Ostap, Sutkowski, Comte Polonais... niestety, pałacu już nie ma, ale pozostały pałacowe mury i park, którego projektantką była sama Izabella Czartoryska.
Z Folsztyna udaliśmy się do Czarnego Ostrowa.

To zdjęcie z internetu.
Kiedyś było to miejsce pełne uroku, życia, dworskich intryg i romansów. Stał tu zamek Wiśniowieckich (tych Wiśniowieckich), a potem na jego miejscu pałac Michała Przeździeckiego. W tym pałacu koncertował sam Ferenc Liszt. Dziś pozostało kilka zabudowań, szkoła muzyczna im. F. Liszta oraz jezioro, które zapewne pamięta dawne czasy.
W Czarnym Ostrowie odwiedziliśmy jeszcze kościół kościół parafialny.
I tutaj znowu szok... gmach kościoła, jednoznaczne wskazuje na na okres jego powstania. Sprawdziłam, nie myliłam się, to Oświecenie - klasyka. ( Budynek
kościoła katolickiego, murowany, ufundowany przez hrabiego Konstantego
Przeździeckiego w 1797 r., w klasycystycznym stylu, istnieje do
dzisiaj).
Pomyślałam, że ktoś, kto chce nauczyć się historii, powinien zobaczyć te miejsca (Folsztyn i Czarny Ostrów). Różnice w bryle budynku, konstrukcji, zdobieniach są widoczne na pierwszy rzut oka. Niosą ślady swojego okresu.
Niecierpliwie czekałam na ten piękny pałac w Antoninie, ale okazało się, że droga do niego prowadzi przez rodzinną miejscowość Pani Wali, która poprosiła o złożenie hołdu, jej zmarłym dziadkom. Oczywiście, takiej prośbie się nie odmawia. Weszliśmy na cmentarz, a tam... większość polskich nazwisk i to jakich...
Kilkadziesiąt metrów dalej potomkowie polaków założyli nad stawem ośrodek wypoczynkowo-rekreacyjny ze zwierzyńcem.
Ja też miałam chwile radości, dostrzegając ślizgawkę, której podstawą była niezapomniana "rustakaja" pabieda 😃.
Dotarliśmy do Antonina... już widziałam ten pałac, już zwiedzałam pokoje, sale balowe, marmurowe schody... już tam byłam... i... wróciłam do rzeczywistości.
Pałac w Antoninie, piękny pomnik wielkości tych ziem i ich właścicieli uległ zniszczeniu. Na początku XX wieku, strawił go pożar. Chodzą plotki, że sam Potocki podpalił pałac, bojąc się, że władza radziecka uczyni z niego hańbę znakomitego, polskiego rodu. Jak było naprawdę... tego się już nie dowiemy. O wielkości tego miejsca świadczą jeszcze okazały bramy z budkami strażniczymi.
Budynki gospodarcze...
Oraz budynki należące niegdyś do wyższych rangą pracowników Potockich, znajdujące się za bramami pałacu...
Patrząc na te domy, aż trudno sobie wyobrazić pałac, w którym mieszkali właściciele tych ziem. Można jedynie przypuszczać, że byli dobrymi ludźmi, dbali o swoich pracowników, dzielili się swoim bogactwem i potrafili rządzić.
Ufff... wrażenia po tym dniu... Emocje... Historia ta dalsza i bliższa... dusza przodków w powietrzu. Wspólna historia w nas... ale to nie koniec... Pani Natalia zadbała również o ciało.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy pasiekę. Uprzedzony o wizycie gospodarz przygotował prawdziwą ucztę. Oprócz degustacji miodów i pysznych miodówek, raczyliśmy się wędzoną słoniną i... prawdziwą, pyszną kaszanką z grilla - tym razem niebo nie w sercu i głowie, a niebo w gębie...