środa, 20 stycznia 2021

lata świetlne temu...

 Doznałam olśnienia...

Nie, to wcale nie było radosne przebudzenie. Jestem tutaj 5 miesiąc i bardzo tęsknię za domem, za Wrocławiem, ludźmi bliskimi i oczywiście Nielką. To wszystko jest moje i nikt mi tego nie zabierze, zgodnie z przesłaniem " Tam dom Twój, gdzie serce Twoje". Moje serce zostało we Wrocławiu.



I chociaż byłabym tu 1000 lat, albo tysiące kilometrów, to zawsze i wszędzie tam będzie mój dom.

Zadaję sobie jednak inne pytanie: Czy tam było moje miejsce?

Skąd to pytanie? Zdarzyła się rzecz, która przypomniała mi ostatnie lata mojego życia. Młody człowiek poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu dokumentacji do projektu... Projekt był przygotowany przez stronę Polską i ... zaczął się problem - w naszym kraju nie jest możliwe to, żeby wykonać rzeczy prosto, czytelnie, w sposób ułatwiający pracę. W naszym kraju im coś jest bardziej skomplikowane, poszarpane, niedostępne, podstępne... tym jest lepsze. Tak więc przechodzimy od strony do strony, by znaleźć się w punkcie wejścia, próbujemy znaleźć potrzebne nam materiały, próbujemy się logować... a moje wszystkie nerwy zaczynają pracować "Wrocławskim" rytmem. Nie wiem ile nocy nie przespałam i ile łez zostawiłam na klawiaturze mojego "laptopa pracowego"- pracowego, bo często gościł u mnie w domu w ramach pracy nocnej, urlopowej bądź chorobowej. Tylko zastanawiam się:  po co?

Oczywiście, za pracę mogłam utrzymać siebie i wychować dziecko. Tylko pensja dyrektora przedszkola nigdy nie dała mi poczucia bezpieczeństwa, a sama procedura powoływania dyrektorów szkół i przedszkoli, jest tylko małą zapowiedzią "drogi bosą stopą po nieheblowanej desce". Niech ktoś mi pokaże drugą instytucję, gdzie dyrektor sam sporządza budżet na cały rok, zajmuje się opieką, wychowaniem, BHP, jadłospisem, HACCAP-em, sprawozdawczością, kadrami, księgowością, sprawami prawnymi... jeszcze kilka obszarów można znaleźć... Czy jest jeszcze taki jeden twór? 

Do tego zdarza się, że kontroli u dyrektora w ciągu roku jest kilka, zdarza się, że nakładają się na siebie: a to kuratoryjna, sanepid od czystości, sanepid od kuchni, inwentaryzacja, tzw. miejska czyli księgowa, z Inspekcji Pracy... Każdy z kontrolujących ma najważniejszą misję do spełnienia: przyłapać dyrektora na błędach - to może być drobiazg, np. błąd czeski, czy błąd słowny, ale: JEST!!! ZŁAPAŁEM CIĘ!!! kilogramy makulatury, wyjaśnień, ślęczenia nad papierami, ubierania w słowa, tego, czego się nie czuje - bo... nie kradnę, staram się żeby było miło, sprawiedliwie, czysto, smacznie, dobrze dla dzieci, rodziców... ale nie zmieniłam słowa, które miesiąc temu uległo zmianie w nowym rozporządzeniu - jestem winna! Ten cały balast, ten cały śmietnik, który dyrektor wykonuje tylko po to, żeby nie mieć czasu na prawdziwą pracę pedagogiczną i po to, żeby dać pracę, tym, którym nie chce się pracować, odczułam tak dobitnie, że poczułam szczęście, że nie muszę już tego robić.

Kim testem tu i teraz? Tu i teraz jestem nauczycielem. Jestem człowiekiem, do którego ludzie mają szacunek i to właśnie tu odczuwam. To powoduje, że chce się chcieć. To powoduje, że mimo, że serce tęskni - chcę tutaj zostać.

Jak się odczuwa ten szacunek? Prostymi ludzkimi gestami: Nazywaniem mnie "nasza Danuta". Podpowiedziami, o ciekawych miejscach, wydarzeniach. Odpowiedzią na prośby w małych sprawach. Poświęcaniem swojego prywatnego czasu. Radości w świętowaniu i tym służbowym i prywatnym. Uśmiechem. Słowem. Gestem. Rozmową w autobusie do Maćkowic - ooo... nasza Pani nauczycielka.

W Polsce 20 ostatnich lat byłam dyrektorem, ale ostatnie kilkanaście lat, nie dało mi tyle satysfakcji, co kilka miesiącu tutaj.

Nie było moim celem skarżyć się - moim celem było pokazanie, jak nisko upadła oświata w moim kochanym kraju. Jedyne, co można już zrobić, to ją podnieść.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...