wtorek, 19 stycznia 2021

chichot losu

 Trudno to wszystko pozbierać, a że moja wyobraźnia od urodzenia płata mi figle, więc często nie dopuszczam do siebie pewnych informacji płynących z wewnątrz. Staram się mocno stać na ziemi i nie "odfruwać", ale czasami, ta druga moc przebija się i wyrywa w świat. Tak właśnie było dzisiaj.

Dostałam info, że dziś na rzece Boh będzie się działo, że to jakieś święto kozackie i będą się kąpać, żeby grzechy odkupić... Jak będzie się działo, no to lecę... Ale ten Boh od dłuższego czasu nie daje mi spokoju. Mój Kaziutek urodził się nad Bugiem i wiem od zawsze, że woda to dla niego świętość. Kaziutka nie ma już kilka lat, ale co trochę robi mi różne kawały. Kilka razy sprawdzałam czy ten Boh, to Bug, ale nie. No może nie całkiem, Boh nazywany jest Bugiem Południowym, ale bezpośrednio z Bugiem się nie łączy. Ale w końcu Bug, to Bug.


 

Na dworze -16 celcjusza, ubrałam się zatem odpowiednio i lecę...


Nad rzeką czuję, że palce przymarzają mi do telefonu, a na rzece cisza... chociaż nie widzę, że grupka osób stoi na pomoście...



Od razu włącza mi się "konkurs skojarzeń". Przeczytałam, że 19 stycznia, to dla wyznawców prawosławia rocznica chrztu Jezusa. Tylko, że większość świąt nowożytnych tak naprawdę bierze swój początek z wierzeń przed chrystusowych, jest zlepkiem tego co było, w co wierzono, przerobionym na obecne potrzeby. Pomyślałam sobie, że pewnie Bug był bóstwem, dawał życie - wodę, pożywienie, a zimą... zimą była bieda i wymyślono, że jak się wykąpie zimą, to się bóstwa przebłaga i szybciej lód odpuści. Tak sobie układając historię religii po swojemu, poczułam czyjś wzrok. Stanęłam i spojrzałam w oczy  mojego ukochanego kuzyna (oczywiście pochodzącego znad Buga). Oczy, oczami, ale człowiek inny, więc pomyślałam, że znów fantazja poniosła mnie za daleko i wróciłam do rzeczywistości, a tam...

Na skutym lodem Bugu mężczyźni wycinają lód i obkładają przerębel gałęziami sosny - znak, że naprawdę jest coś na rzeczy. Podchodzę bliżej, bo z daleka nie bardzo widać, co się dzieje...





I widzę, że są... Są chętni do "oczyszczenia się" z grzechów, ale mnie na ich widok wszystko zamarza. Co prawda, w ramach pomocy pomocy koleżance i dobru wspólnemu uczestniczyłam w programie eksperymentalnym w kabinie krioterapii, ale to!!!! 16 stopni na zewnątrz??? Tak mówią: nadzieja umiera ostatnia 😃, skoro taka kąpiel ma oczyścić z grzechów i przynieść zbawienie... 

Odwróciłam się, żeby odejść, a tam krzyk nieziemski... Matko - myślę, coś się stało... ktoś nie wypłynął...


Nic z tych rzeczy - jakiś Tarzan obwieścił całemu światu, że właśnie znów może grzeszyć, bo wcześniejszych grzechów się pozbył - Tarzanów nigdzie nie brakuje, jak świat światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...