piątek, 15 stycznia 2021

Dziecięce marzenia...

 Zimno, ciemno i do domu daleko...

Mówiono mi, że tu w Chmielnickim śniegu jak na lekarstwo, a tu śnieg i niestety wilgoć. Ta wilgoć jest tu wszechobecna i nieprzyjemna, ale da się przeżyć. Zresztą: ile ty zimy?

Mimo wszystko tutaj też na 2 tygodnie zamknęli szkoły, sklepy przemysłowe, więc pozostaje siedzieć w domu i czekać na lepsze czasy. Więc siedzę i czekam, chociaż nie całkiem bezproduktywnie: normalnie prowadzę zajęcia, układam plany na 2 semestr, szukam ciekawych materiałów do pracy... i czasem natykam się na różne artykuły. Mam wrażenie, że teraz jest taki czas, że nie tylko duża część społeczeństwa nie widzi nic poza "własnym nosem", to jeszcze jest specjalistą w każdej dziedzinie. Czasami ręce i wszystko co może opaść - opada...

35 lat swojego życia poświęciłam na pracę w przedszkolu. Pracowałam jako nauczyciel, dyrektor, dyrektor przedszkola integracyjnego - mam więc wrażenie, że w tym temacie zdobyłam wiedzę dobrą - i tę teoretyczną i praktyczną. Ponadto jestem andragogiem, doradcą, i może nie było to moim głównym zajęciem, ale dorywczo, w ramach umów zleceń, bądź innych, było - więc również te tematy są mi znane. Ale do rzeczy: czytam artykuł, że ludzie w starszym wieku pozostają samotni - i co? tysiące komentarzy i porad psychologów, że trzeba, że powinno... w normalnie funkcjonujące rodzinie, tak właśnie się dzieje, ale... jeśli rodzice nie stworzyli więzi, to czego teraz oczekują? Jeśli rodzic był katem - to jakim prawem, teraz ktoś nakazuje opiekować się nim? Jeśli rodzice wychowali rozkapryszonego egoistę, to dlaczego mają pretensję, że ten oczekuje zaspokojenie tylko swoich potrzeb? - Te artykuły są tyle warte, co praca indywidualna jednego nauczyciela w grupie 30 osobowej. Robią więcej złego niż dobrego.

To samo dotyczy artykułów mówiących o dzieciach - przeczytałam ostatnio artykuł mówiący  o więziach wnuków z dziadkami. Generalnie autor opisywał sytuację społeczną, która ostatnio nasila się w społeczeństwie - dzieci mają masę przedmiotów, ale brak im miłości, doświadczania ciepła emocjonalnego, serdeczności. I to jest prawda, to jest tendencja, chociaż uważam, że nigdy spraw ludzkich nie można generalizować. A komentarze?: nie lubię bachorów... nie przychodzę do dzieci, tylko do znajomych... jestem babcią nowoczesną, nie będę niańką...

No żesz ty, w mordę? - masz prawo, nie przychodź, nie oczekuj, tylko nie oszukuj. Dziecka nie da się oszukać. Zakup drogiej zabawki nie zastąpi uśmiechu, miłości... Dziecko wychowane z zdrowej rodzinie zna granice (oczywiście zawsze będzie próbowało wykorzystać) ale szybko zrozumie, że jest czas na zabawę, przytulanie i czas rozmów dorosłych. Nie musisz być niańką, żeby kochać. Nie kochasz, nie udawaj. To Twoja rzecz, ale też nie oczekuj niczego w zamian. 

A dzieci???? Najbardziej lubię pracować z takimi świerzaczkami, które nie są przesiąknięte cwaniactwem. Te są samą energią emocji i odbierasz od nich, to co dostajesz. Cukierek wyciągnięty z kieszeni osoby, która kocha, staje się ambrozją. Drobiazg kupiony w kiosku, najcenniejszym skarbem. Dostajesz za to czystą, niezaśmieconą cywilizacją miłość.

Dzieci bardzo szybko się uczą życia w społeczeństwie i bardzo często zanika naturalna otwartość, ale często dorośli bardzo usilnie dbają o to, żeby tak właśnie się stało. To jest niezmierne smutne i frustrujące, między innymi dlatego jestem teraz tutaj. A tutaj, ta zła tendencja cywilizacyjna nie jest aż tak powszechna i to mnie niezmiernie cieszy.

Tutaj dzieci mogą cieszyć się byciem dzieckiem



Same mogą zorganizować sobie zabawę na śniegu. Nikt z dorosłych nie stoi nad nimi, nie krzyczy. Zapewne wracają do domu mokre, brudne, zmęczone i szczęśliwe.


Cieszą się z drobiazgów i potrafią to okazać w sposób subtelny, ujmujący.



Potrafią w spokoju wykonywać polecenia i skupiać się na zadaniu.

Co to oznacza? Cz to są "biedne" dzieci?

To są dzieci, które są wychowywane, a nie chowane. To są dzieci, które potrafią się wygłupiać, mieć swoje zdanie i buntować się, ale posiadają też to, co najcenniejsze - miłość i uwagę najbliższych. Tutaj nikt się nie poświęca dzieciom. Tutaj ten, kto ma dzieci, po prostu je kocha i żyje z nimi, nie poświęcając się. Po prostu naturalnie zmienia swoje życie biorąc pod uwagę potrzeby swoje, swojej rodziny i dziecka, i bierze za dziecko ODPOWIEDZIALNOŚĆ, na tyle, ile potrzeba - ani więcej, ani mniej. Obserwacja tego zjawiska, które w Polsce zanika, jest przyjemnością.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...