Staram się mocno stąpać po ziemi, nie odprawiam guseł, ale moce tajemne, zagadki, w zasadzie wszystko, co pozazmysłowe i zagadkowe, jest w jakimś sensie dla mnie atrakcyjne. Moim pierwszym, zrealizowanym marzeniem podróżniczym był Egipt - poczuć potęgę faraonów, Kleopatry, ujrzeć statek na Nilu, wiozący boską parę - Kleopatrę i Marka... no cóż, widziałam, w Kairze, w muzeum zobaczyłam ich posągi, na Nilu, który dziś niestety bardziej przypomina ściek, w wyobraźni widziałam płynący statek, dotknęłam "czubkami paznokci" sfinksa i byłam szczęśliwa.
Następna miała być Grecja, Rzym i Transylwania, a szczególnie zamek Drakuli. Do Rzymu nie udało mi się jeszcze dotrzeć, ale dziś "otarłam się" o Transylwanię. Zakarpacie obfituje w przeróżne atrakcje, a 4 dni, które mam do dyspozycji, to bardzo niewiele. Właściciel pensjonatu polecił mi pana, który za niewielką opłatą zawiedzie mnie i pokaże 2 zamki. Oczywiście skorzystałam. Zaraz za Użgoradem przejeżdżaliśmy obok term. Podobno są bardzo zdrowe na stawy, ale czasu na wszystko nie starczy, więc tylko z daleka zerknęłam. W pół godziny dotarliśmy na miejsce - Zamek Polanka w Mukaczewie. Stary, powstały w XIII wieku, wybudowany przez króla Węgier zamek, miał chronić przed najazdem Tatarów.
Pierwsze wrażenie było dosyć dziwne. Najpierw z okiem wyglądała na nas czaszka, na wejściu czekał żebrak, a pierwsze miejsce do zwiedzania, to sala tortur.
Przestałam się dziwić, gdy mój przewodnik wyjaśnił, że Polanka, jako zamek graniczny, między dzisiejszą Słowacją, Węgrami i Ukrainą, przechodził z "rąk do rąk", a największy rozkwit przypadał na okres panowania książąt Siedmiogrodu (Transylwanii). Trochę obawiałam się, co będzie dalej, wiem, że w zasadzie historia Europy, to historia wojen, a władcy nigdy nie powstrzymywali się przed zbrodniami (nawet w kręgu rodziny), ale jednocześnie dbali o rozkwit kultury, nauki, sztuki... ale na szczęście w tym zamku również działy się dobre i ciekawe rzeczy. Po raz pierwszy zobaczyłam rycerza w zbroi i jego konia.
Niby wszystko pięknie, ale szkoda konia i niech ktoś mi wyjaśni, jak taki rycerz wchodził na tego konia w zbroi, która ważyła ok. 20-30 kilogramów. Na konie jest jeszcze coś na kształt trony, więc albo musiała być maszyna, coś na kształt dźwigu, albo pachołki służyły za drabinę i "wnośnik" - niestety, tego już nie pokazali.
Tradycyjnie w zamku była wystawa mody dworskiej i ludowej.
Portrety i popiersia właścicieli zamku.
Mnie zainteresowała rzeźba młodej kobiety z chłopcem, której imię brzmiało Ilona.
Dopiero w domu doczytałam, że to właśnie żona Księcia Transylwanii, z Chorwackiej linii magnackiego rodu Zrinskich, Jelena, a z węgierskiego Ilona. Jedna z najsłynniejszych kobiet w historii Węgier.
Czas biegł nieubłaganie, a został jeszcze jeden obiecany zamek... i tu się bardzo zdziwiłam.
We wsi oddalonej 12 km. od Użgorada, nad rzeką Użok, stoją ruiny Zamku Newyckiego, który został zniszczony przez (a jakże) gubernatora Siedmiogrodu w XVII wieku.
Widać, że zamczysko stare, potężne, wytrzymało 300 lat bez opieki i zabezpieczenia, ale słyszę, że zaczęła się renowacja. Mają odbudować zamek na kształt powstałego na przełomie XIII/XIV wieku. Super, myślę sobie, ale gdzie jest haczyk. Ano nie myliłam się... jest.
Na samej górze, "normalne" wejście do zamku wiedzie przez "strefę zakazaną". Powstaje tam prywatny kompleks hotelowy. Dla ekskluzywnych gości, ekskluzywne atrakcje. Mam tylko nadzieję, że zamek nie stanie się strefą zamkniętą.
My przeszliśmy przez teren budowy, a co będzie dalej... czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz