niedziela, 9 listopada 2025

Syndrom gotowanej żaby

 Technika gotującej żaby, polega na powolnym dokładaniu obowiązków, przenoszeniu odpowiedzialności i pogarszaniu warunków drugiej osoby. Jest bardzo chętnie stosowana przez polityków, przełożonych oraz toksycznych partnerów. Manipulacja ze strony osoby stosującej tę technikę, jest tym gorsza, że utwierdza otoczenie w swojej "dobrej woli", a dyskredytuje osoby poddawane manipulacji. 

Żaba wrzucona do wrzątku wyskakuje, ale żaba w ciepłej wodzie cieszy się z "dobrego środowiska", a gdy woda zaczyna wrzeć, nie ma już szans na ratunek. Z człowiekiem jest trochę inaczej. Znosi różne sytuacje tłumacząc je różnymi okolicznościami, aż do momentu, w którym przekroczone zostają wszystkie jego granice. 

Tutaj w Rydze właśnie przechodzę taki trening na własnej skórze. Na szczęście woda nie zagotowała się do końca i w ostatniej chwili   zdecydowałam się odejść. Przestały na mnie działać zapewnienia, że będzie lepiej, że przecież to Polska szkoła i trzeba ją utrzymać, że wystarczy zmiana metod pracy i uczniowie pozwolą poprowadzić lekcje, że za dodatkowe czynności ktoś kiedyś zapłaci. Nie interesuje mnie już to, że każdy, kto ma wenę, bądź potrzebę kontroli, pisze na jednym z wielu komunikatorów i żąda natychmiastowej odpowiedzi. Nie jestem również odpowiedzialna za to, że uczniowie nie znają pojęcia dyscyplina, porządek, szacunek, a ich niechęć do nauki wyraża się nie tylko postawą ale jest werbalizowana. Wyjeżdżam. Zostało mi 20 dni. Odliczam je z niecierpliwością.

Od czasu do czasu zdarzają się na szczęście dobre dni, dni w których nie jest się w pełni zaangażowanym w życie szkoły. Tutaj jest ich bardzo niewiele, ale są i cieszę się z nich. Ostatnio wybrałam się z koleżanką do Jarmuły - małego polskiego Sopotu.   Znając nasze wybrzeże, ubrałam się ciepło przygotowując na wiatr od morza i zimne morskie powietrze. Zrobiłam błąd. W zatoce ryskiej jest spokojnie i ciepło, nie ma wiatru ani zimnego, morskiego powietrza, jest za to spokój, przestrzeń i morze. Stare budynki trochę przypominają nasze nadmorskie miejscowości, a trochę osady północnych krajów bałtyckich (przynajmniej w mojej wyobraźni). Ten spacer, to jedna z niewielu chwil, gdy mogłam cieszyć się, że tu jestem.


 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez przygody ani rusz

 Mój czas w Rydze kończył się. Lekcje zakończone, umowa rozwiązana, chociaż świadectwa pracy się nie doczekałam. Pozostało pożegnać się z Ry...