poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Szpital psychiatryczny

 Kto mieszkając na Dolnym Śląsku nie słyszał o Lubiążu? 

Chyba niewiele jest osób, które o nim nie słyszały. W dzieciństwie kojarzyło mi się zawsze tylko z jednym - szpitalem psychiatrycznym. Nie sądziłam, że kiedyś to będzie jedno z piękniejszych miejsc, jakie widziałam. Oczywiście, już w dawno wiedziałam, że Lubiąż to przede wszystkim historia. Historia chrześcijaństwa, potęgi materialnej kleru. Władzy oraz biedy innych warstw społecznych - niesprawiedliwości w imię prawa. Byłam tam kilka razy. Klasztor robi naprawdę wielkie wrażenie: ogromny, bogaty... monumentalny, wręcz przytłaczający.



 


 Jego wielkość widać na miniaturze wystawionej w jednej sal. W Europie tylko jeden zamek w Hiszpanii przewyższa klasztor wielkością. 


Jest tak wielki, że do dziś nie może doczekać się właściciela, który chciałby go kupić i przywrócić do świetności. 25 lat temu Michael Jackson chciał kupić zabytek i stworzyć tam swoją europejską rezydencję. Spodziewano się, że Michel Jackson kupi opactwo z powodu Prince Hall czyli Sali Książęcej. Do transakcji jednak nigdy nie doszło.Obiektem od blisko 30 lat zarządza Fundacja Lubiąż. „Dzisiaj, aby ten obiekt mógł się rozwijać potrzeba gwaranta w postaci państwa i sporych środków." Prace  renowacyjne trwają, jednak wciąż brakuje środków.


 
















Do dziś wyremontowano tylko kilka pomieszczeń, które są dostępne dla zwiedzających. Największa i najpiękniejsza z nich, to sala książęca. Barok, chociaż może dla niektórych zbyt przytłaczający, dla mnie jawił się jako obraz największego kunsztu.

Dzięki dyrektorom ścinawskiego "Pałacyku" - Kamili i Małgosi, mogliśmy obejrzeć ten obiekt z przewodnikiem. Tomasz Bonek to pasjonat tego miejsca. Dziennikarz, wykładowca oraz autor kilku książek, zdobywca wielu nagród dziennikarskich, potrafił, jak chyba nikt inny opowiedzieć ponad tysięczną historię tego obiektu: dzieje przedchrześcijańskie, opactwo cysterskie, działalność edukacyjna i kulturalna, szpital psychiatryczny, upadek i walka o odzyskanie świetności. To właśnie od niego dowiedziałam się, że szpital działał tu na początku XX wieku i był prekursorem lecznictwa psychiatrycznego. Zaraz po II wojnie światowej szpital psychiatryczny znalazł inną siedzibę.


 

Pan Tomasz potrafi zarazić swoją pasją. Miłośnikom historii i zabytków z pełną odpowiedzialnością polecam.

Dla mnie to był również czas spotkania z panią Walą z Chmielnickiego. 

Oraz czas KAZIUKÓW. Wielokrotnie "wybierałam" się na wileńskie kaziuki... jeszcze tam nie dotarłam, na razie muszą mi wystarczyć te ścinawskie 😊


 


 

Już czas na Wielkanoc. W tym roku trochę inna niż zwykle. Takie życie... jedni odchodzą, inni dorastają...

Moja Nielka dorasta. Trochę za szybko. Jeszcze cieszy się z rzeczy "dziecinnych". Chętnie przyrządza potrawy i ciszy się naszymi wyprawami, ale ja wiem, że to już niedługo... za chwilę podąży swoją drogą, a zatem... a zatem trzeba cieszyć się chwilą i dawać jej to, co może zachować na zawsze: miłość i szacunek dla każdego.




  Wesołego Alleluja!

niedziela, 6 kwietnia 2025

Żyj z całych sił...

i uśmiechaj się do ludzi....

 https://youtu.be/FXfynL8H640

Pierwszy utwór, który usłyszałam u Jurka. "Do kołyski" porusza, a jednocześnie drażni. Miał chłop (Ryszard z Dżemu) taki dar, taki talent i???  Nie ma go, nie poradził sobie z życiem.

Jurka też nie ma. Też był wrażliwcem, marzycielem. Uwielbiał południe, ciepło, słońce, małe domki, proste ale wygodne życie, ale życiowo... chyba nie do końca potrafił się odnaleźć. Wrócił tam, gdzie już o nic nie musi się martwić.


 Ci, co pozostali muszą żyć dalej... nie ma innego wyjścia...

Na szczęście mam tyle zajęć, że nie miałam czasu na myślenie. Może dobrze, a może kiedyś się "odbije". Na razie, zgodziłam się popracować w szkole, bo brakuje nauczycieli, a dziewczyna złamała nogę i bieda się zrobiła. Miała to być sytuacja krótkotrwała - tak 2 tygodnie 😊 zrobiło się 2 miesiące, ale przecież dzieci nie zostawię... moje one-line, kurs kwalifikacyjny z "Wiedzy o Polsce" i jeszcze tylko, ot, taka drobna fucha w weekendy. Co rok powtarzam sobie, że zwalniam, że teraz zadbam o siebie... i na tym się kończy...

Codzienne zmagania przeplatają się z różnymi wydarzeniami, czasami przyjemnymi, zaskakującymi, czasami dawno zaplanowanymi. Jak to w życiu...

Dolny Śląsk jest pełen pięknych miejsc, nie zajmując się tym zawodowo, trudno wszędzie dotrzeć,   wszystko zobaczyć, przeżyć... są jednak okazje, by nacieszyć nie tylko oczy pięknymi rzeczami. Urodziny jednej z nas (bo dalej nasza trójka uciekinierek z Chmielnickiego trzyma się razem), to już tradycyjnie - wycieczka. Tym razem naszym celem był Bolesławiec - miasto ceramiki.


 

  Jubilatka lubi "skorupy", więc udałyśmy się do firmowego sklepu i muzeum ceramiki.


 


 

Sklep firmowy był pełen róznorodnego towaru, dużo też było osób kupujących, mimo, że ceny mogły ciut odstraszać. Ja nie bardzo lubię trzymać w domu "skorupy", więc potraktowałam tę wizytę, jako część zwiedzania 😊. Druga część, to wizyta w Muzeum Ceramiki, w pięknym zabytkowym neogotyckim pałacu Pücklera z połowy XIX wieku. 


Moją uwagę przykuły rzeźby miejscowych artystów.


 




W muzeum znalazły się również pamiątki historyczne z czasów napoleońskich


 oraz II Wojny Światowej, z obozu Gross Rosen.


 Mnie urzekła część wystawy z dawną apteką.


 
 

Bolesławiec, jako miasto jest bardzo czyste i urokliwe. Rynek należy do jednych z ładniejszych w naszym regionie. 



W przejściu jednej z kamieniczek, jest niespodzianka - ściany pokryte historycznymi pieczęciami brzeskich Piastów.


 



Dobrze mieć tradycje, które uczą i cieszą, mimo, że nogi trochę bolą. 😊

Równie pouczająca była wycieczka z dziećmi na Politechnikę Wrocławską. Sama po raz pierwszy zobaczyłam drukarkę do wydruków  alfabetu Braille'a i zobaczyłam pracę pana Marka - niewidomego pracownika politechniki. Dla dzieci to też było pouczające przeżycie.


 

Czasem "łapię się" na tym, że rozmawiam z Jurkiem. Tym, co odeszli chyba (mam taką nadzieję) jest dobrze. Gorzej jest tym, co pozostają, ale życie trwa i dla mnie ważne jest, żeby żyć tak, by nie krzywdząc siebie, dawać z siebie to, co dobre.

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...