wtorek, 25 lutego 2025

Chcesz rozśmieszyć z Boga? Powiedz mu o swoich planach…

 Rozpoczynając pisanie tego bloga, nie miałam, co do niego planów. Wiedziałam, że jadąc na Ukrainę, zostawiam nie tylko dom, ale kochane osoby. Wiedziałam, że najbardziej będę tęsknić na malutkim "wariatem", który pojawił się w moim życiu. To, że się pojawił, było największym cudem. Własne dziecko jest cudem, ale wnusia, to dar - nie wychowujesz, nie odpowiadasz - możesz po prostu kochać. Możesz, a nawet musisz, bo jak nie kochać Anioła 😂



Potem przyszedł 24 luty 2022r. i wszystko się zmieniło. Wywróciło do góry nogami: szok, niedowierzanie, ucieczka... Praca dla uchodźców, chęć kontynuowania pracy w Chmielnickim... Myśli, uczucia... To wszystko wydawało się nierealne, nierzeczywiste. Myślałam, że kilka dni i wszystko wróci do normy. Trzy lata, a życie toczy się dalej...

Miałam/mam plan. Jeśli będzie taka możliwość zmienię miejsce pracy. Jeśli będzie propozycja wyjazdu w inne miejsce - Mołdawia? Rumunia? - przyjmę ją. Przed tą podróżą też miałam plany. Jednym z nich, był wyjazd do Trok. Do Trok chciał pojechać również mój przyjaciel. Już mniej więcej ustaliliśmy termin, mieliśmy zaplanować podróż... Widzieliśmy się tydzień temu. Zaprosił mnie na Walentynkowy obiad. Rozstawaliśmy się z zapewnieniem, że za kilka podeśle mi kilka propozycji noclegów... 😞 Nie doczekałam się wiadomości. Wczoraj 24 lutego, dostałam wiadomość, że już się nie doczekam. Jurek wrócił "do domu". Gdziekolwiek ten dom jest. Był i zostanie moim przyjacielem. 





Dobrego powrotu do domu. 💗

niedziela, 16 lutego 2025

Za dużo, czy za mało?

 Kończą się ferie i jutro zaczynam trochę nowy etap. Może tylko na chwilę, ale... czasami się zastanawiam: Dlaczego ciągle mnie "nosi"? Ciągle "muszę" próbować, ciągle szukać... do czego jest mi to potrzebne? 😂😂😂😂 Pewnie nigdy nie odpowiem sobie na te pytania, ale nie wiem, czy muszę.

Ostatnie dni ferii spędziłam bardzo przyjemnie. Oczywiście z Nielką. Poszłyśmy do muzeum przyrody. Trochę pokrętna była filozofia Nielki. Na szczęście jest jeszcze w tym  wieku, że rodzice są dla niej autorytetem. Długo opowiadała, że jak dorośnie będzie pracować ze studentami, którzy mówią po angielski, tak jak mama. Odkąd opowiedziałam jej, że jak Kamisia była mała, to chciała być weterynarzem. Nielka zmieniła koncepcję - zostanie weterynarzem. Ok - może zostać kim tylko zechce. Opiekuje się swoją świnką morską, więc póki co... niech będzie jej weterynarz 😂😂


 Namówiła rodziców na wycieczkę do muzeum. Pojechali. 😂 Wchodzą do wewnątrz, a tu bunt: Nie pójdę! Tam są głowy zwierząt na ścianach 😂😂😂. No i bądź tu człowieku mądry. Oczywiście, z taką argumentacją się nie dyskutuje. Nie poszli. 😂😂😂 Oczywiście płacz był kilka godzin, że nie była, ale... tak to już jest: jest wybór - jest konsekwencja. Mnie to nie dotyczyło, więc pytam Nielki, czy zmieniła zdanie o przyszłym zawodzie? Oburzona stwierdziła, że absolutnie nie. Będzie weterynarzem. No to pytam: Jak będziesz weterynarzem, jak ne chcesz oglądać zwierząt? Weterynarz musi znać budowę zwierząt, a jak się nauczy, jak nie będzie oglądał ich części? Cisza... Chyba przemyślała, bo poprosiła, żebyśmy poszły do muzeum. Więc poszłyśmy.

Sam budynek muzeum, mieszczący się na terenie ogrodu botanicznego, został wzniesiony w 1904r., właśnie na potrzeby muzeum przyrodniczego.

 Przewodnik po Muzeum z 1925 r






Zachował się jeszcze przewodnik po muzeum z 1925 roku.



 


Przyroda nigdy nie była moją mocną stroną, dlatego chętnie poszłam, żeby też zobaczyć coś nowego, czegoś się nauczyć. Już na wejściu zobaczyłam jedwabniki - chyba po raz pierwszy. Zdziwiła mnie, że takie małe, rodzi takie piękne 😁.


 Zachwyciły mnie kolorowe motyle.


 

Później już było tylko gorzej 😂😂😂😂. To, o czym mówiła Nielka, a co jej rzeczowo wytłumaczyłam, dla mnie było trudne do przejścia. Nielka się rozkręcała i co chwilę wołała: Dana patrz! Dana, a to... a, tamto to... a pstryknij zdjęcia, a patrz... A ja szłam jak na ścięcie i było mi coraz bardziej źle 😂, ale trudno mi było się do tego przyznać, bo przecież ją przekonałam. 😂😂😂




 





Patrzyły na mnie martwe zwierzęta i kościotrupy. Przypomniałam sobie wszystkie oglądane horrory. Ufff... Z przyjemnością wyszłam na zewnątrz 😂😂😂. 

Na szczęście na zewnątrz, mimo chłodu wyłoniły się pierwsze wątłe, ale piękne kwiatuszki.


  A trochę dalej, ktoś zawiesił jedzenie dla wróbelków.

Zdecydowanie wolę takie widoki 😂😂😂. 

    Dzień później przeglądają Facebooka,  natknęłam się na post z którego natychmiast rozpoznałam budowlę - Dom Ludowy w Chmielnickim.


 Chmielnicki, Płoskirów, Greczany... 

Płoskirów, to dawna nazwa Chmielnickiego. Dla mnie nazwa Płoskirów, była nazwą związaną z topologią miasta - rzeka Bug przepływając przez miasto, utworzyła swego rodzaju rów - do centrum miasta schodziło się z góry. Ta nazwa funkcjonowała do 1954 roku. W 300 rocznicę zawarcia traktatu między Chmielnickim, a Rosją, władze byłego ZSSR, zmieniły nazwę na Chmielnicki. 

undefined 

Mapa z 1910 roku, wskazuje prawdopodobną  motywację władz do tej zmiany. Same swojsko brzmiące nazwy: Zarzecze, Greczany, Maćkowce, Szaróweczka, Dubowy, Różyczna. To wszystko, to wioski i osiedla Polaków, którzy po wojnie Polsko-Tureckiej  osiedlili przybysze z Mazowsza. Część z tym dawnych wiosek, dziś są już osiedlami należącymi do miasta. Do dziś większość z mieszkańców rozmawia językiem staropolskim. Polskość większości rodzin zapisana została krwią zamordowanych w latach 30-tych XX wieku. Zachował się dokument

 

Ilustracja 

Operacja polska NKWD – wymierzona przede wszystkim w Polaków[a] tzw. operacja narodowościowa NKWD, popełniona na rozkaz Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR nr 00485[2] z dnia 11 sierpnia 1937, wydany przez ówczesnego komisarza ludowego NKWD Nikołaja Jeżowa, przeprowadzona na terytorium ZSRR w latach 1937–1938 w okresie wielkiego terroru.

Według dokumentów NKWD skazano 139 835 osób, z tego zamordowano strzałem w tył głowy nie mniej niż 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w łagrach. Wyroki były wykonywane natychmiast. Masowo deportowano Polaków zamieszkujących Ukraińską SRR i Białoruską SRR, m.in. do Kazachstanu i na Syberię. Łączna liczba deportowanych Polaków wyniosła ponad 100 tysięcy. Operacja polska NKWD była jedną z tzw. operacji narodowościowych NKWD, które były wymierzone w przedstawicieli innych narodów i grup etnicznych zamieszkujących państwo Stalina – Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Żydów, Finów, Łotyszów, Greków, Bułgarów, Chińczyków, Koreańczyków, Niemców i innych. Na tle innych operacji narodowych NKWD „operacja polska” wyróżniała się wyjątkową skalą represji, brutalnością i surowością. Zamordowani Polacy stanowili 44,9 proc. ofiar wszystkich operacji narodowościowych NKWD[3].

W tym czasie, w 1936r. zniszczono Kościół św. Anny. Zbudowany w 1801 roku z fundacji Macieja Żurawskiego. Dziś po kościele św. Anny nie został ślad. 

W Greczanach zachował się jedyny trwały ślad czasów, w których Polacy walczyli o swoją tożsamość - Dom Ludowy. 


 Dom Ludowy zbudowano w 1928 roku. Zbudowali go mieszkańcy Greczan. Tu była szkoła, biblioteka. Tu było centrum polskości. Czy to ma jakieś znaczenie? Czy warto walczyć o przeszłość? Na te potania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. 

Dla mnie to jest wielka wartość. To życie tamtejszej społeczności. Korzenie i tożsamość. To tak samo ważne, jak Zamek Cesarski we Wrocławiu, czy Synagoga pod Białym Bocianem.

sobota, 8 lutego 2025

Droga ta sama, a jednak tak daleko.

 Jeszcze kilka dni i minie 3 lata od czasu rozpoczęcia przez Rosję wojny na Ukrainie. W tym względzie nic się nie zmieniło. To Rosja tę wojnę wywołała. W mojej ocenie miała trwać trzy dni... teraz chyba nikt nie wie kiedy i czym się skończy. Nie wyrzucę z pamięci tego, co tam przeżyłam. Chwile w Chmielnickim zawsze będą częścią mnie. Dobitnie uświadomił mi to wykład Marceliny Jakimowicz w Muzeum Etnograficznym "Strojni Kresowiacy". Marcelinę poznałam w Chmielnickim, zbierała materiały o Polonii. U babci Fili - najstarszej przedstawicielki Polonii w Chmielnickim, byłam nawet razem z nią. To było bardzo silne przeżycie. Babcia Fila pamiętała jeszcze szkołę polską, pamiętała głodomór, przechowywała u siebie uciekinierów żydowskich... i wciąż bała się jeszcze o tym mówić. Trauma odbiera mowę. Nie pozwala krzyczeć, buntować się. Milczy i chowa się wewnątrz. Niszczy od środka. 

Tym razem Marcelina opowiadała również o kresach. O ludziach, o historii...

Na chwilę wróciłam do Chmielnickiego, ale jednocześnie zdałam sobie sprawę, że będąc tam, myślałam o Chmielnickim, jak o drugim domu, ale to już minęło. Prowadzę lekcje z uczniami z Chmielnickiego, ale to już nie jest to samo. Czas zmienił wszystko. Do podobnych wniosków doszedł prezes stowarzyszenia, które mnie zapraszało. Działalność stowarzyszenia przyjęła trochę inne cele, podjęła się innych zadań. Nadchodzi czas na zmiany. Zanim to nastąpi, chciałabym jeszcze tam pojechać - pożegnać miejsce, które przez pewien czas było moim domem.

Pierwszym pomysłem ORPEG na mój wyjazd, była Mołdawia. Chciałam być bliżej domu, chciałam częściej być w domu. Nielka była jeszcze malutka i tak trafiłam do Chmielnickiego. Dziś Nielka ma 7 lat, może to właśnie ten czas... ale nie wszystko zależy ode mnie. Czas pokaże...

Na razie jestem tu, a czas nie stoi w miejscu. Na Dolnym Śląsku właśnie są ferie i dobry czas, na bycie z "z małym wariatuńciem". Na trzy dni przybyła do mnie na nocowanki z walizką. 😄 Uwielbiam jej poczucie humoru, na moje "Po co tu przyszłaś? Chciał ciebie tu ktoś?" Błyszczą jej oczy i z wielką pewnością "Oczywiście, ty Dana". I ma rację, czekam.

Musiałam wyciągnąć z kartotek zaświadczenie o niekaralności. Poszłyśmy więc do sądu. Nielka nigdy w sądzie nie była, ale chyba nie bardzo jeszcze rozumie znaczenia sądu, może kojarzy z więzieniem, z przestępstwem, bo nie bardzo chciała wejść do środka 😃😃. Wcale nie była takim "chojrakiem" jak zwykle... Po wyjściu stwierdziła "Nudno tam, więcej tam nie pójdę", a jak zaczęłam się śmiać, to się bardzo rozzłościła. 😃😃😃 Nic to, urzędy też musi poznać - najlepiej właśnie bezpiecznie.


 

Na szczęście szybko doszła do siebie i na placu Wolności, mądrzyła się znajomością budowli:


Forum muzyczne z orkiestrą krasnali.



Zamek Cesarza (ale nazwiska nie pamiętam 😂)


Muzeum Teatru (tam byłam z tobą i był taki śmieszny pan, co się ruszał - kukła klauna wielkości człowieka 😂)

Tego gmachu nie znała - opera, czas chyba odwiedzić. Może przedstawienie baletowe?

Wieczorem miałyśmy już zakupione biletu na wystawę światła w ZOO. Pełna atrakcji zabawa w ciemnościach.




Z głośników popłynęła muzyka wschodniej Azji, a Nielka zaczęła popis alakarate i prosiła o zdjęcia z każdym świetlnym zwierzakiem. Zabawa i dla niej, i dla mnie 😃.





 To oczywiście nie była jedyna atrakcja naszego spotkania. Wybrałyśmy się na poszukiwanie dawnego Wrocławia do sióstr do Notre Dame. Tam brat Napoleona Bonapartego zniszczył nasz Piastowski zamek. Zachowały się tylko podziemia. Ale za to jakie...



Nielce spodobała się św. Jadwiga i jej skarb (druga babcia ma na imię Jadwiga, więc zawsze wspominając Jadwigę czy Hadwigę, ma swoje skojarzenia).




Można było przyjrzeć się makietom zamku, stworzonym przez studentów architektury.

Chyba Bonaparte utkwi jej w pamięci, bo kilka razy obwiniała go, o zniszczenie naszego dziedzictwa.  😂😂😂 Dobrze, na historii będzie, jak znalazł.

Niespodziewanie zjawiła się okazja do następnej atrakcji. W Galerii Grunwaldzkiej, po pobraniu aplikacji, można pojeździć na wrotkach. To darmowa zabawa, więc tym bardziej warto polecić, bo o takie atrakcje raczej trudno.  

Cóż... zawsze lubiłam dzieci, chyba trochę zawsze "dzieckiem" zostanę. Jest jednak szalona różnica, gdy dzieci jest dwadzieścia kilka, a jedno dziecko, któremu trzeba zapewnić opiekę i uwagę. Jeszcze większa różnica jest wtedy, gdy pracuje się one line. Chociaż może za kilka dni popracuję "na żywo". Jak wiadomo nauczycieli brak, a w zaprzyjaźnionej szkole nauczyciel musi korzystać z długotrwałego zwolnienia. Na razie, po weekendzie czeka mnie jeszcze jedna nocowanka Nielki 😂😂😂

Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...