Zapowiadał się piękny weekend, a we Wrocławiu ogłoszono dni kwiatów. Niestety, każdy ma swoje obowiązki i tylko niedziela wchodziła w grę. Już wyobrażałam sobie, że zobaczę bajeczne cuda, jeszcze w pięknych wnętrzach Muzeum Architektury i będę miała możliwość zakupić coś na swoją działkę. Pełne nadziei wkroczyłyśmy w mury muzeum, które kiedyś było należało do zakonu. Weszłyśmy do sal... była wystawa...
Była ciekawa. Zwłaszcza w tym surowym wnętrzu, kwiaty zyskały dodatkowy urok. Jednak nie można było kupić roślin i mój ogródek nie zyskał nowych kwiatów.
Może to lepiej, bo jakby się zmarnowały, byłoby mi przykro, a to zdarzyłoby się na pewno. Nie mam "ręki" do kwiatów. Mam do dzieci. No i właśnie, moje dziecko, to, które zostało laureatem konkursu "Być Polakiem", przybyło z mamą do Warszawy na finał. Dziecko z mamą przyjechało, a ja wyjeżdżam. Ale... Ale znalazła się dobra i piękna dusza, która mnie bardzo godnie zastąpiła. Nauczycielka, która przede mną pracowała w Chmielnickim, zgodziła się mi pomóc i przywitać ich w Polsce.
Anton pojechał z innymi laureatami z całego świata na wycieczkę po Polsce. Bardzo zadowolony wysłał mi zdjęcia z Warszawy i Kielc.
Ola została w Warszawie, ale nie sama, kochana pani Wiesia nie opuściła jej. Razem wybrały się do Wilanowa.
Czasami bycie nauczycielem jest cudowne. Patrzeć, jak dzieci rozpościerają skrzydła i wylatują. Być może uda mi się jeszcze kilka takich chwil przeżyć.