Granice są bardzo różne. Moje granice były bardzo często przekraczane, a najczęściej wtedy, gdy byłam dyrektorem przedszkola. Zostałam dyrektorem mając 34 lata. Dziś myślę, że byłam bardzo młodą osobą, ale już wtedy miałam za sobą bardzo trudne doświadczenia. Czego mnie te prywatne doświadczenia nauczyły? Nauczyły mnie tego, że to co zdaje się trudne, często da się rozwiązać. Nauczyły mnie również, że ten, kto próbuje się za bardzo "przymilić", najczęściej ma bardzo złe zamiary (i to się potwierdziło). Czego te trudne i złe doświadczenia we mnie nie zabiły? Nie zabiły wrażliwości, empatii, a uczyniły silniejszą.
Od tego czasu minęło ćwierć wieku. Właśnie w telewizji odbywa się debata na temat edukacji. Nie jestem już tak związana z naszym systemem edukacji, jak wcześniej, więc patrzę na to trochę z boku. Wcześniej zdawało mi się, że edukacja przy każdym rządzie coraz bardziej zapada się w przepaść. Dziś nie mam co do tego żadnej wątpliwości. Właśnie oglądam w programie ministrę Szumilas - moim zdaniem jednego z większych szkodników edukacji. Dziś wróciła wraz z "nowym" rządem. Według mnie to właśnie ona postawiła nauczyciela w pozycji przegranej, podległej. Doprowadziła do tego, że zwykłe anonimy na nauczyciela czy dyrektora doprowadzały do kontroli mającej na celu znalezienia winnego, nawet, gdy skarga była bezzasadna.
Co dziś zrobił nowy rząd dla szkoły? Dołożył nauczycielom pensji na tyle, że nie trzeba dokładać do najniższej krajowej i żąda za to wdzięczności. Wprowadza na oślep przepisy, z których się wycofuje. Dokłada pracy biurokratycznej. Żąda dalszych praw dla uczniów, a odbiera prawa nauczycielom. Rząd nie widzi, że średnia wieku, to 45 lat. Nie zauważa, że swoimi działaniami niszczy już i tak ledwo tlący się zapał nielicznych. Dzień dzisiejszy, to czas, w którym wiedza nie jest przywilejem. Każdy młody człowiek ma "przyklejony" do ręku instrument, który odpowie na każde pytanie. Ale.... Ale najczęściej wokół siebie nie ma nikogo, kto pokazałby i wytłumaczyłby mu świat. Nadzieje, że zrobi to nauczyciel, który odlicza dni do wolnego; nauczyciel, który musi dorabiać do pensji, bo wypłata starcza do 15; nauczyciel pracujący z 30-osobową klasą; nauczyciel, który bombardowany jest prawami ucznia i rodziców, a nie mający własnych praw - taki nauczyciel, nawet jakby bardzo chciał, nie ma szans tego zrobić.
15 października 2023 roku Polacy po raz drugi dali szansę ludziom, którzy już kiedyś rządzili, ale zawiedli. Dziś, patrząc na kraj, widać, że nic się nie zmieniło - znów zawodzą.
Z polską szkołą mam stały kontakt, chociaż bardzo ograniczony - pomagam dzieciom uchodźców pokonać bariery językowe i kulturowe. Przychodzi do mnie niewielka grupa i zdaje mi się, że o wiele bardziej mogłabym pomóc, tym, którzy naprawdę chcą do mnie przychodzić. W większości tak właśnie jest. Dzieci widząc mnie mają "rogala" na buzi i same komunikują, że np. "dziś jest dobry dzień, bo pani Danuta przyszła". Bywa jednak inaczej. Dziewczynka nie chce brać udziału w żadnej proponowanej aktywności, nie tylko w procesie nauczania i uczenia się, bo często proponuję zabawy, gry. Ona zwyczajnie mówi, że nie chce chodzić do szkoły i nie chce przychodzić na moje zajęcia. Ona chce grać w piłkę nożną. Rodzice jej każą tu przychodzić. Ja nie mam u niej szans, za to inni tracą. Dlaczego? Otóż dlatego, żeby zachować jako taki spokój, jestem zmuszona prowadzić zajęcia bardzo statycznie, a i tak, to właśnie jej poświęcam najwięcej czasu. Czasu, który nic nie wnosi.
W naszym kraju chyba jeszcze długo nie będzie można odpocząć od polityki, nadchodzą kolejne wybory, a potem jeszcze jedne. Pytana, na kogo zagłosuję, odpowiadam, że na PiS. Tak naprawdę nie wiem, co zrobię, ale nie chcę, że rządzili nami ludzie, którzy chcą dobrze tylko dla siebie. Ludzie, którzy nie mają planu na lepsze życie w Polsce, którzy znów skłócają różne grupy i którzy kierują się populizmem. Słucham informacji w nadziei, że nastąpi jakiś przełom. Żadne ważne sprawy nie są rozwiązywane, a "ręce opadają mi" słysząc panią ministrę, która mówi, że miesiąc pracowała nad dokumentem, bo przyszły do niej matki i stwierdziły, że potrzebują więcej urlopu macierzyńskiego płatnego. Nie umniejszając wagi problemom matek, uważam, że to zwykłe mydlenie oczu. Skakanie "po tematach" nie mając planu i celu. Kto przyjdzie i "popłacze", ten dostanie obietnice, a efektów brak.
Żeby popatrzeć trochę na inny świat, stałą "ekipą" wybrałyśmy się za granicę - do Gerliz :-)))
Miasteczko wyglądało trochę na puste, wymarłe.
Przywitał nas opuszczony hotel, a obok budynek usługowo-mieszkalny. Już trochę zaczynałam żałować wybranego celu, ale dalej było tylko lepiej.
W mieście panował nadzwyczajny porządek, czystość. Moją uwagę zwróciło dbałość o szczegóły. Pielęgnowanie historycznych drobiazgów.
Warta zauważenia była również życzliwość mieszkańców. Nie tylko mieszkańców - w sklepie obuwniczym pracowała Polka, która, jak stwierdziła, niedługo przeprowadzi się na stałe do Gerliz. Jej dbałość o klienta i powierzone mienie, bardzo mnie zaskoczyła na plus. Równie miło obsłużył nas pan w sklepie turystycznym i pani w kawiarni "1900".
Granicę państw pokonałyśmy mostem.
Przykro tak myśleć, bo jestem Polką, ale prawda jest taka, że przekraczając tę granicę, fizycznie wkracza się w inny, biedniejszy świat.
Dworzec w Zgorzelcu przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania 😞. Mam nadzieję, że czeka na remont, chociaż... sprawdziłam i czeka już tak 17 lat.
Mówią, że nadzieja umiera ostatnia... umiera...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz