Słowa mają moc. Mogą ranić lub przynosić ukojenie; mogą śmieszyć, bawić lub smucić, doprowadzać do łez. Mogą być też neutralne...
Słowa...
Moja uczennica z Chmielnickiego, która obecnie mieszka w Miechowie z radością uczyła się wiersza na szkolną uroczystość. Była dumna, gdy go recytowała (ja też), ale dopiero , gdy wyjaśniłyśmy kontekst jego powstania, gdy poznałyśmy przyczynę Powstania Styczniowego, sens i treść stała się jaśniejsza. Dla Bożeny, której ojczyzna jest w stanie wojny, treść wiersza nabrała zupełnie innego znaczenia.
Słowa wypowiedziane przez telefon, przez mojego pracodawcę 24 lutego 2022 roku, nabrały dopiero mocy, gdy krzyknął: "NATYCHMIAST WYJEŻDŻAJCIE! WOJNA!" Dopiero po tych słowach mój świat się zmienił. Nie tylko mój. Przez ostatni rok zmienił się cały świat.
Rocznica wybuchu wojny pokazała, że Rosja zrealizowała zupełnie inne cele, niż sobie zakładała. Rosja zjednoczyła cywilizowany świat - wszyscy cywilizowani przywódcy państw potępili działania Rosji.
Pewnie, że niektóre incydenty mogą irytować. Pewnie, że w niektórych sytuacjach uchodźcy bywają roszczeniowi, a nawet chamscy. Oczywiście, że bywają. To tylko i aż ludzie...
Wykonując różne działania, po powrocie do kraju, zbierałam materiał do wykonania pamiętnika tych wydarzeń dla tymczasowego domu uchodźców w Ścinawie. W pierwszych dniach mojego tam pobytu, zwróciłam uwagę na kobietę, która często cicho płakała. Sądziłam, że to ze zmartwienie... strachu przed wojną... obawy o bliskich, którzy zostali... Później opowiedziała mi swoją historię:
"... Ludmile przypadła rola uległej, przepracowanej kobiety. Jedyną pracę, jaką udało jej się otrzymać, była praca w warsztacie produkującym drewniane palety. Jej praca polegała na cięciu desek na palety. Mimo ciężkiej pracy i starań jej życie stawało się ciężkie i pozbawione nadziei. Szczęściem były dzieci. Przy Ludmile została jeszcze czwórka. Dorosła już córka wyjechała do Polski, do Wrocławia.
Właśnie dla nich, dla swoich dzieci,
Ludmiła porzuciła dom męża i wynajęła 4 pokojowy dom, blisko miejsca pracy, w
Olewsku, niedaleko granicy z Białorusią. Mąż dzielił swoje życie między domem
rodzinnym, a własną rodziną. Było ciężko, ale siły do walki o lepsze życie
dodawała wiara. ....
Dzień 24 luty 2022 r. był zwykłym roboczym dniem. Wszystko zmieniły bomby zrzucane przez Rosjan w pobliżu ich miejscowości. Pierwsze dni wojny Ludmiła z dziećmi spędziła w piwnicy. Mąż w tym czasie doglądał ogrodu w swoim domu. W piwnicznym schronie ukryły się jeszcze 3 rodziny. Najpierw własnym samochodem wyjechały dwie panie z dziećmi. Ludmiła nie miała transportu. Pomoc otrzymała od pastora i córki mieszkającej we Wrocławiu. Pastor zorganizował jej przejazd do granicy w Krakowcu. Po przekroczeniu granicy Ludmiła po raz pierwszy uświadomiła sobie, że życie, jakie znała, właśnie dobiegło końca.... Córka Ludmiły zorganizowała podróż mamy i dzieci do Wrocławia. Tu było bezpiecznie, ale w malutkim pokoju, jaki wynajmuje, nie było miejsca na dodatkowe 5 osób. Koleżanka córki znalazła im schronienie w ścinawskim „Pałacyku”. Tu odnaleźli spokój. Ludmiła po raz pierwszy od długiego, bardzo długiego czasu poczuła się bezpieczna i zaopiekowana. Jej marzenia spełniły się właśnie tutaj, w Ścinawie, w „Pałacyku”.... W Polsce Ludmiła poznała inne życie. Znalazła też pracę. Pracuje na pół etatu, sprzątając warsztat samochodowy. W porównaniu z pracą, którą wykonywała w Ukrainie, ta jest dla niej „odpoczynkiem”."
Zrozumiałam, że Ludmiła płakała, bo jak sama powiedziała: Poczuła się w Polsce, jak w raju. Nie przypuszczała, że może ją spotkać coś tak dobrego.
Ja osobiście, nie miałam potrzeby celebrować dnia 24 lutego. Po prostu czekam na koniec wojny. Na spokój i powrót do Chmielnickiego. Ten czas wykorzystuję również na radości przebywania z moim "trochę trzepniętym słoneczkiem" Nielką. 24 lutego wybrałam się z nią do Muzeum Teatru. Bawi mnie obserwowanie, jak odbiera rzeczywistość: Dopytuje o rzeczy, które nie są oczywiste... Całym ciałem próbuje pomagać sobie w rozwiązaniu zagadki, do czego może służyć nieznana jej maszyna... Łapie mnie za rękę, szukając bezpieczeństwa, gdy magia masek czy lalek ją zaskoczy...
Wychodząc z Muzeum Teatru, pokazałam jej Pałac Cesarski i chciałam wracać do domu. Nie z Nielką... Nieopatrznie powiedziałam jej, że tam też jest muzeum... i tym sposobem, kilka godzin spędziłyśmy poznając tysiącletnią historię miasta.
Cieszę się, że taka jest. Moja córcia zawsze krytykowała mnie, że "mury oglądam" 😁. Być może prawdą jest, że niektóre cechy ujawniają się w drugim pokoleniu.