niedziela, 27 listopada 2022

Tyle samo prawd ile kłamstw...

 Uważam, że swego rodzaju głupotą jest być nauczycielem w Polsce. Drugi raz takiej drogi bym nie wybrała. Za dużo... wszystkiego za dużo się daje, a nie odbiera nawet połowy. Powszechna pogarda, bieda... to jest dziś oferowane tym, co oddają to, co mają najważniejsze: emocje, wiedza, szacunek... Mimo wszystko są dni, gdy człowiekowi chce się żyć (niestety bardzo często, to właśnie wykorzystują władzę - chociaż myślę, że już niedługo). Nie było mnie z dziećmi ponad tydzień. Nie kontaktowałam się ze szkołą. Po prostu byłam chora. Wracam normalnie, jak co dzień - przecież tydzień, to nic wielkiego... a tu... nie doszłam do biurka... wielka fala uścisków spotkała mnie po drodze. W przedszkolu przytulanki, to norma, ale dzieciaki z 3 klasy, też tak robią??? Jak tylko uwolniłam się z uścisków,  dostałam rysunki. To była długa przerwa. Dzieci, które w szkole jedzą obiad właśnie wróciły. Dziewczynka, która na początku roku bardzo "zalazła mi za skórę", nie wiedziała, co zrobić. W ręku trzymała jabłko, które dostała na podwieczorek. Oddał mi je. Wzięłam go, bo zrobiłabym jej wielką przykrość, ale kurcze dla takich chwil warto, mimo, że w ogólnym rozrachunku nijak się nie opłaca.


 Za to w Ukrainie bieda - Rosja podgryza tam, gdzie może... W "moim" Chmielnickim brakuje prądu. Często czekam na swoich uczniów i wiem, że mogą się nie połączyć i to wcale nie jest największe zmartwienie. Mogą nie mieć wody, ogrzewania... Rosja zabiera życie!!! Jednak nigdy nie zabije nadziei. Nigdy nie pozbawi człowieczeństwa. Wojną się nie wygrywa. Wojną się przegrywa. Mam nadzieję, że niedługo o tym przekonają się ci, co powinni. Może to nie "po Bożemu", ale życzę im tego. 

Za to we Wrocławiu pojawili się nowi goście z Chmielnickiego. 😊 Przyjechali rodzice Natalki. Na jakiś czas polecą do jej siostry, do Australii. Pewnie, gdyby nie wojna, niegdy by się na to nie zdecydowali. Nie widzieli córki 4 lata. Mimo tego, że sprowadziło ich tu nieszczęście wojny, cieszę się. Spotkają się z córkami, zobaczą prawnuczka... No i są w pewnym sensie u siebie - są Polakami.


Nie ma nic dobrego w wojnie. Mimo to, życie toczy się swoim rytmem. Dobro i zło na zmianę walczą o władzę nad światem.

piątek, 18 listopada 2022

Od przeznaczenia nie uciekniesz...

 Nauczyciel, to często taka nieżyciowa istota, że częściej myśli o innych niż o sobie. To, że inni to wykorzystują, to zupełnie inna historia... ale ja do dziś nie nauczyłam się, że trzeba myśleć o sobie. Ale do brzegu...

Jestem w domu, a łazienka woła już od jakiegoś czasu: "Dana zrób mnie, chcę być ładna!". Postanowiłam ją posłuchać, ale jak mieszkać, bez łazienki - nie da się. No to popytałam i znalazłam, a raczej "dobrzy ludzie", znaczy przyjaciele, pozwolili mi zamieszkać na czas remontu w mieszkaniu, które wcześniej zamieszkiwała ich ciocia. 

Remont się zaczął, więc zaczęło się bieganie za kaflami, białą armaturą itd... Lekcji zdalnych nie odłożę, bo w Chmielnickim czekają na nie, jeździć nie potrafię, więc jestem uzależniona od innych... no to nic dziwnego, że "cuś" zaczęło mnie brać, ale... spotkanie na 11 listopada zaplanowane, zebranie z rodzicami umówione, wycieczka już dawno uzgodniona. Jak zwykle czasu nie ma, żeby poleżeć, iść, jak biały człowiek do lekarza... przejdzie... (chyba na zonę i dzieci  😠).

Dopadło mnie, gdy byłam z Nielką - no nie miało kiedy, tylko jeszcze stress, że ją zarażę. Ale dopadło fest, nie pomógł nawet inhalator. Stwierdziłam, że trudno, bez lekarza się nie obejdzie, ale wycieczka... z inhalatorem w kieszeni jeszcze poszłam.


Lekarz stwierdził, że to zapalenie oskrzeli i chcąc nie chcąc zostałam "uziemiona". No to siedzę i myślę, bo co mi pozostało. Z tego myślenie, to czasem rożne głupoty przychodzą do głowy: miałam taki pomysł, że może czas się zbierać, bo wróciłam na miejsce swojego urodzenia. Urodziłam się w domu i do tej pory nie wiem na pewno którego dnia, bo pchałam się na ten świat i pogotowie przyjechało, jak było już po wszystkim. Zapytali tylko co wpisać: stary czy nowy rok? Wpisali stary i tak zostało 😂😂

Teraz, przez chwilę mieszkam na tej samej ulicy i jak mnie dusiło, to pomyślałam, że może na górze się o mnie upominają, ale chyba jeszcze mnie nie chcę - nie wiem, czy cieszyć się czy nie, ale nic z tym nie będę robić. Na górze wiedzą lepiej...

No to siedzę sobie trochę, leżę trochę i dalej myślę. Upatrzyłam sobie talerz "cioci Ziuty". Układam na nim kanapki i myślę o niej. Ziuta pochodziła z Kresów. Urodziła się w latach 20 XX wieku. Nie znam jej miejsca urodzenia, ale przed drugą wojną chodziła do lwowskiego gimnazjum. Gimnazjum Urszulanek. W czasie wojny wyszła za mąż za żołnierza, i... bardzo szybko została wdową. Po wojnie z falą uchodźców dotarła tutaj, na ziemie odzyskane. Zabrakło jej 2-3 lat, żeby dożyć 100. Znałam ją mało, widziałam zaledwie kilka razy, ale zawsze miałam pozdrowienia "dla kudłatej" i ciepłe słowo. Teraz siedzę w jej domu, jem z jej talerza i patrzę... ładny, delikatnie zdobiony... pewnie z zastawy...



Odwracam go i widzę:


Sygnatura Kuzniecowa, fabryki, która została założona przez kupca Terentija Kuzniecowa w 1832. W 1891 roku spółka przejęła fabrykę Gardnera w Werbilkach (obecnie Fabryka Porcelany Dmitrow). W 1889 r. firma zaczęła działać pod nową nazwą- M.S. Kuzniecow Towarzystwo Produkcji Wyrobów Porcelanowych i Ceramicznych. W 1918 roku fabryki Kuzniecowa zostały znacjonalizowane. Tradycję Kuzniecowa podtrzymywane są obecnie przez zakłady w Dulewie.

Ta konkretna sygnatura pochodzi z lat 1891 - 1917. Z tego okresu jest ten talerz. Mogę przypuszczać, że "ciocia Ziuta" przywiozła go z domu. Czy tylko ten jeden czy więcej, tego już się nie dowiem. Wiadomo natomiast, że służył jej całe życie. Być może był namiastką domu. Jakiego? Gdzie? Nie wiem, ale fakt, że uczyła się w gimnazjum i fakt, że posiadała zastawę z tak znanej i drogiej fabryki, świadczy o tym, że pochodziła z bogatego domu. Być może uciekając zostawiła dworek, folwark, zakład... Na pewno dużo przeszła, na pewno tęskniła, ale zapamiętam ją jako przyjazną, otwartą osobę - "ciocię Ziutę".

sobota, 5 listopada 2022

Jesienne nudy i depresje...

     Przed rozpoczęciem roku szkolnego trochę martwiłam się, że nie będzie wielu chętnych do nauki, że będzie to rok na przetrwanie. Postanowiłam zatem pomóc losowi i zająć się dziećmi uchodźców tu na miejscu, w szkole. 

    No i co? No i przedobrzyłam. Uczniowie z Chmielnickiego się zgłosili, a ja na własne życzenie mam co robić i czasu na nudę nie ma. W końcu nie pierwszy i nie ostatni raz. Za to po raz kolejny przekonałam się, jak bardzo źle funkcjonuje nasza szkoła. Jak bardzo długo jest źle zarządzana. Jak kolejna władza lekceważy edukację, a co za tym idzie lekceważy społeczeństwo. Oczywiście, nie odkryłam Ameryki, ale całym sercem jestem za tym, żeby nauczyciele odeszli z zawodu. Szkoła, taka jaka jest, nie powinna istnieć. Co wcale nie znaczy, że nauczyciele, którzy jeszcze pracują są źli. Nie. Tylko dzięki nim dzieci jeszcze w miarę są zaopiekowani, i tylko dzięki ich dobrej woli w szkołach coś dobrego można jeszcze zobaczyć. W tej szkole spodobał mi się pomysł organizacji dnia, przed dniem 1 listopada. Na ogół każda inicjatywa w szkole ma swoich przeciwników i zwolenników, a jeśli dotyczy to spraw religijnych, to czasami "tylko noży brak". W tej szkole kilka lat temu, moja dobra koleżanka (czego dowiedziałam się przez przypadek) zapoczątkowała święto postaci z bajek - ani Halloween 🦇 ani Dziady, a bajki.


Czemu nie..., skoro dzieciom się to podoba... a rodzice nie muszą się kłócić, czy piekło czy niebo rządzi tym dniem...

Tegoroczna jesień jest inna niż wszystkie. Nawet pogoda jest inna, na szczęścia (chyba zrozumiała), że problemów jest tak wiele, że postanowiła nam pomóc i dołożyła kilka stopni ciepła. Tym samym dała powód do dobrej zabawy.



    Dałam się Nielce namówić do zakopania się w liście i obie miałyśmy mnóstwo frajdy. Czasami warto jest myśleć jak dziecko i dziwić się najprostszym rzeczom 😂. Chociaż jej postrzeganie świata czasem mnie bardzo zadziwia. Mnie nigdy nie interesowało dlaczego liście opadają. Tak po prostu jest, było i będzie. Dla niej nie ma rzeczy oczywistych, ona chce wiedzieć więcej. Ona wie, że drzewa, żeby przygotować się do zimy ściągają z liści wodę i "życiodajne" soki. Przez to liście umierają i spadają. 😳 Ups... Jeżeli jest z tym szczęśliwa... to ok... Dwie rzeczy w życiu są ważne: być szczęśliwym i sprawiać, by inni byli szczęśliwi z tobą 😇

Ta jesień jest inna, niż znane mi dotąd. Nie ma w niej miejsca na nudę i depresje. Jest za to kilka planów, które mam nadzieję, że dojdą do realizacji 😊



Buenos dias, Ukraina

 Tak sobie kiedyś założyłam - Egipt, Grecja, Włochy... a dalej, to jak fantazja podpowie. Podpowiedziała Barcelonę. Już byłam spakowana, gdy...