środa, 6 października 2021

Zakręcone....

 Z lekka już późno i może bym już nie pisała, może nie... ale nie mogę. Muszę.... ot, taka historia:

Tak już mam, że od dzieciństwa lubię, bajki, baśnie, czary... tak trochę magii w szarym życiu. To pomaga mi w trudnych chwilach i nigdy z tego nie wyrosłam. Tutaj pytam dzieci o bajki, pytam dorosłych o legendy... i ni ma, normalnie... ni ma. A jak ni ma, to trza zrobić, no samo się nie zrobi. Trochę posłuchałam, trochę podumałam i napisałam legendy o POLSKICH PODOLSKICH MAZURACH. A co? nie można? Wszystko można. Tylko co dalej? Czy się spodobają? Czy się przyjmą?

Tego jeszcze nie wiem, ale mam plana... Do legend chcę dołączyć żywe obrazy i inne takie rzeczy, które spowodują, że nie będą to puste słowa, ale może być trochę zajęć, zabawy.... Wymyśliłam sobie, że jak wrócę we wrześniu, to będzie jeszcze bardzo ciepło (w tamtym roku do końca września było grubo ponad 20 stopni) i moich "pracodawców - uczniów" zabiorę w plener na "żywe obrazy". Pomysł może dobry, ale aura niekoniecznie. Temperatura tak kole 10 stopni, wiatry wieją i czasem deszcze leją... i po planach. 

Czekać na drugi rok? Cierpliwość, to nie moja mocna strona... Podumałam, podumałam... i postanowiłam zaryzykować. Wzięłam część przygotowanych rekwizytów na zajęcia i nieśmiało zapytałam, czy może ktoś by dał się namówić? 😕

Dwa razy powtarzać nie musiałam 😂😂😂😂, takich "zakrętek" ze świecą szukać. Normalnie kocham je za to, no... nie tylko za to. To efekt 30 minut pracy. Za tydzień ciąg dalszy, a może też i poprawka, bo się  odgrażały 😂😂😂😂😂

 

 

   




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez przygody ani rusz

 Mój czas w Rydze kończył się. Lekcje zakończone, umowa rozwiązana, chociaż świadectwa pracy się nie doczekałam. Pozostało pożegnać się z Ry...